15. Zerżnę cię.

3K 152 71
                                    

- Puśćcie mnie! - wrzasnął Harry, szarpiąc się jak opętany. Patrzyłem na niego ze współczuciem. Widziałem jak gniew nie mógł go opuścić. Znałem to uczucie. Czułem się podle. Nic nie zrobiłem, a mogłem. Naprawdę mógłby mnie zastrzelić? Nawet gdybyśmy rzucili się na niego, i tak zrobiłby co chciał. Nie miał prawa jej zabierać, ani jej dotykać. Sposób w jaki na nią patrzył przyprawiał mnie o dreszcze. Wszyscy jej pragnęliśmy, bo była w tym szpitalu jak "pocałunek" Klimta, pomiędzy miernymi graffiti na obskurnych ścianach. Tak wyglądała w tłumie tych wyniszczonych, nienormalnych ludzi. Ale on mógł stąd wyjść. Poruchać. A my byliśmy skazani, żeby grzać się na nią jak dzieciaki. Jednak to nie wszystko. Trochę ją poznaliśmy. Byłem zauroczony. Ciężko było sobie odpuścić, ale jak widzę, jestem na końcu kolejki. To nie będzie moja walka, niestety.

- Nic nie zrobimy - powiedziałem po chwili. - Harry, to nic nie da. Miejmy nadzieję, że zaraz ją tu przyprowadzi.

- Gdzie ją zabiera? - zapytał, patrząc to na jednego, to na drugiego pracownika. Obaj mieli niewzruszone miny. - Huh?!

- Nie twój interes. Nie jesteśmy zobowiązani nic ci mówić - powiedział jeden z nich. Widać było, że ucieszył się na odrobinę władzy. Niall jęknął.

- Zamknij się, Niall - westchnąłem, mając dosyć tego faceta, wyjącego w rękaw.

- Nie obrażać pacjentów - odezwał się drugi z tych umundurowanych ciot. 

- Żartujesz? - zaśmiałem się szyderczo. - Przed chwilą przyczyniłeś się do pobicia jednego.

- Takie są zasady. Był agresywny - wzruszył ramionami. Musiał użyć dużo siły, by przytrzymać ramię Harry'ego. Prawdopodobnie by mu wyjebał, gdyby nie trzymali go tak mocno.

- Wszyscy stracicie pracę. Przysięgam, pewnego dnia rozkurwię was wszystkich - Harry się uspokoił. A przynajmniej tak wyglądał, ale w nim się gotowało. To dalszy stopień wkurwienia. Chłodne gadanie.

- Uważaj na słowa, jesteś zwykłym pacjentem - odpowiedział mu pracownik. Uśmiechnął się dumnie z tego co powiedział.

- Wyglądasz jak idiota - uśmiechnąłem się do niego pociesznie.

*

- Gdzie idziemy? - zapytałam zachrypniętym głosem. Głowa pękała z nerwów i emocji. On uderzył Harry'ego. Wszystko stało się tak nagle. Zostali sami z uzbrojonymi pracownikami. Mam nadzieję, że nie dadzą im żadnego pretekstu. Nikt się nie zaatakuje. Ja pierdolę, niech nic im się nie stanie... - Proszę, powiedz mi gdzie idziemy.

- Spokojnie, już niedaleko, skarbie - odpowiedział, trzymając mnie mocno za ramię. Zbliżaliśmy do biblioteki, ale skręciliśmy w tamten korytarz, w którym znalazłam się niedawno. Gwałtownie stanęłam, zapierając się z całej siły.

- Nie! - krzyknęłam, widząc znajomy napis "Izolatki -3. Cele -2". - Nie, nie, nie!

- Shh... - chwycił mnie mocno w pasie i ciągnął w stronę schodów.

- Nie, nie chcę! Nie zamykaj mnie! - czułam jak moje serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. 

- Spokojnie, spodoba ci się - odpowiedział spokojnie. Zaciągnął mnie na schody. Zaczęłam zwyczajnie krzyczeć. Opadłam na stopnie i zapierałam się o cokolwiek. Kopnęłam go kilka razy w uda, gdy chciał się się mnie ciągnąć.

- Zostaw mnie! - warknęłam, przeklinając w duchu, że ręce mam skute za plecami. 

- Jane... chodź ze mną, uwierz mi, tak będzie lepiej - uśmiechnął się lekko chwytając mocno moje kostki. - I nie kop mnie.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz