43. Nie mogę, kurwa, się ciebie pozbyć.

1.8K 97 115
                                    

Zamknąłem oczy.

Bałem się na nią spojrzeć, bo widząc te piękne usta, myślałbym tylko o nim. I o Zaynie. Obaj spróbowali jej pierwsi. I nie obchodzi mnie bycie pierwszym, kiedy Malik zabrał sam to, co do niego nie należało, ale cholernie obchodzi mnie Richard, któremu sama to dała. Dopuściła go do siebie. Teraz byłem pewien, że jest między nami dystans, którego tak się obawiałem.

- Zamierzasz to zrobić jeszcze raz? - spytałem nieswoim głosem, wciąż nie mogąc otworzyć oczu. Usłyszałem jej głęboki wdech.

- Nie - odpowiedziała po chwili. Skinąłem niepewnie głową.

- Co zamierzasz zrobić? - odważyłem się otworzyć oczy i spojrzeć w te piękne oczy, szukające we mnie jakiegoś zrozumienia. Jednak nie wiem, czy umiałem ją zrozumieć tym razem.

- To zależy... - przerwała nasze spojrzenie i wbiła wzrok w ziemię. - ...zależy jak się czujesz.

- Czuję się zdradzony.

Odpowiedziałem, zanim zdążyłem to przemyśleć. Uznałem te słowa za odważne, ale prawdziwe. Trochę tak się właśnie czułem, mimo, że Jane nigdy niczego mi nie obiecała. Bałem się jej odpowiedzi. Bez sensu. 

- Nie odbieraj tego w ten sposób, Harry - powiedziała po chwili. Spojrzeliśmy na siebie, wreszcie pewnie.

- Więc w jaki? - uśmiechnąłem się blado. Coś nieprzyjemnego ukłuło moje wnętrze.

- Jestem pogubiona i słaba. Nie mogę ci teraz niczego obiecać - spojrzała na mnie smutno. Wolałbym to odbierać na mój sposób.

- Świetnie - szepnąłem ironicznie, nie mogąc się powstrzymać.

- Nie o to mi chodzi... - pokręciła nieznacznie głową, skupiając na sobie mój wzrok. - Próbuję wyrzucić go z głowy.

- Och... - wyrwało się z moich ust. To dobrze, prawda?

- Dla nas - dodała po chwili.

Nic już więcej nie powiedziałem. Objąłem ją mocno i nie chciałem puścić. Powiedziała, że próbuje. Nie znaczy, że przyjdzie jej to łatwo, ale nie mogłem o tym myśleć.

*

Nie zapukałam. Weszłam do gabinetu dwie minuty po czasie i zobaczyłam go, siedzącego jak zwykle za biurkiem. Nie wiem, czy zauważył, że stoję przy drzwiach. Jego wzrok skupiony był na notesie, w którym kreślił zamaszystymi ruchami jakieś zdania. Nie odrywając poważnego spojrzenia z kartek, położył dłoń na kubku stojącym niedaleko. Zacisnął na nim palce i przyłożył do swoich subtelnych ust. Upił trochę napoju, przymykając oczy, dopiero wtedy jego brwi się rozluźniły. Odchylił głowę. Odstawił kubek. Powoli podniósł powieki, a jego wzrok spotkał się z moim.

- Jestem - powiedziałam cicho i niepotrzebnie. Podeszłam niepewnie bliżej. Usiadłam na krześle z drugiej strony biurka i czekałam aż coś powie, ale nie wyglądał, jakby zamierzał. Jednak wyraz jego twarzy zmienił się na łagodny i nieco przygnębiony. Nie mogę tego znieść.

- Cześć - powiedział w dziwny sposób. Jakby wyrwany z rzeczywistości. Jakbyśmy nie byli tym kim jesteśmy. Nie miałam pojęcia co ten człowiek ze mną robił. Kiedy na mnie patrzył, nie mogłam się uwolnić.

- Kawa? - zerknęłam na jego kubek, unosząc brew. Skinął głową, lekko zdziwiony. - Często ją pijesz. Ostatnio.

- Nie sądziłem, że jest to zauważalne - powiedział niepewnie, spoglądając na swoją kawę.

- Dla innych pewnie nie - odparłam cicho. Ugryzłam się lekko w język, po czasie. Spuściłam wzrok. - To chyba niezdrowe.

- Tak jak kochanie swojej pacjentki, oddanej komuś innemu, a jednak się dzieje - skomentował bez zastanowienia. - Wybacz. Przepraszam. 

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz