21. To koniec.

2.5K 142 32
                                    

- Miałem tylko godzinę - powiedział, nie spuszczając ze mnie mokrych oczu.

- Naszą ostatnią? - zapytałam połykając kolejne łzy. Złożyłam ręce na stoliku, chowając w nich twarz.

- Skarbie... - westchnął, spuszczając wzrok. - Kocham cię.

- Nie chcę, żebyś odchodził - jęknęłam, zachłystując się powietrzem. Zayn skończył widzenie, spojrzał na mnie smutno. Nie mogłam dostrzec dokładnie jego wyrazu twarzy. Wszystko było zamglone. Coś powiedział, ale nie słyszałam. Słyszałam tylko jego.

- To mój czas. Nie byłem dobrym człowiekiem - powiedział, wyciągając do mnie rękę. Przyłożył zimną dłoń do mojej twarzy, by wytrzeć łzy. - Kochanie, masz wszystko co trzeba, żeby podbić świat. Masz moje geny.

- Jesteś dobrym człowiekiem - zaszlochałam, ściągając jego dłoń z mojej twarzy. Ściskałam ją mocno. - Ja też jestem słaba. Też popełniam błędy.

- Jesteś bardzo silna i poradzisz sobie lepiej beze mnie - powiedział cicho, po czym zaczął płakać. - Tak bardzo chcę zobaczyć jak układasz sobie życie.

- Więc... - podniosłam głowę, czując jak pragnie opaść z nadmiaru emocji. - Nie odchodź.

- John, musisz już wracać - ktoś powiedział. Spojrzałam na drzwi, stał w nich ratownik pogotowia.

- Nie... - jęknęłam zamykając oczy.

Pracownik podszedł do nas i pomógł tacie wstać.

- Idziemy - powiedział.

Zaczął go prowadzić do wyjścia. Szłam za nimi, czując wszystko na raz. Myślałam, że eksploduję.

Patrzyłam jak wychodzą przez drzwi frontowe i nie mogłam na to patrzeć.

- Nie! - krzyknęłam, chcąc wybiec za nimi. Jakiś pracownik chwycił mnie mocno za ramiona. - Nie!

- Musi pani wrócić do środka - usłyszałam stanowczy ton.

- Nie! - krzyknęłam, wyrywając się. Mogłabym pobić każdego, kto stanąłby mi na drodze. - Nie, to ostatni raz! Ostatnia szansa!

- Skarbie - usłyszałam głos taty, odwracającego się do mnie przed wejściem do karetki. - Kocham cię tak bardzo.

- Nie odchodź - nie wiedziałam już co mówię. Po prostu czułam jak moje ciało drży i musi go zatrzymać. - Jesteś wszystkim!

- Kochanie, musimy się pożegnać - powiedział, a łzy niekontrolowanie płynęły po jego twarzy.

- Nie! Nie umieraj! Po prostu nie umieraj... - jęknęłam, czując, jak ktoś łapie mnie od tyłu. - Nie umieraj, proszę. Czekaj na mnie w domu.

- Skarbie...

- Błagam, nie... - drżałam, próbując zrzucić z siebie tego, kto mnie trzymał. - Zostań!

- John, musimy jechać. Natychmiast - ratownik denerwował się, lekko popychając tatę do wejścia karetki. 

- Jestem z tobą, zawsze - powiedział, patrząc na mnie jakby ostatni raz. Nie mogłam tego znieść.

- Nie mogę dać ci odejść... - nic nie widziałam przez łzy. Wyszłam z siebie. Rzucałam się i płakałam na cały głos. 

- Nie dawaj - powiedział, siadając w karetce. - Zawsze będę cię kochał. Jestem z ciebie dumny.

- Proszę... - poczułam jak moje kolana się zapadają i upadłabym na ziemię, gdyby nie osoba za mną. Ratownik zamknął drzwi karetki z hukiem. Myślałam, że umieram.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz