58. Wyprowadzałbyś psa?

1.5K 87 14
                                    

Był środek drugiej nocy mojej wolności. Nigdy w życiu nie udało mi się zrobić tak wiele, w tak krótkim czasie. Cały dom wygląda czysto i zadowalająco. Cedrik zrobił zdjęcia i wystawiliśmy je w internecie. Cena jest wręcz śmieszna. Na tyle śmieszna, że dwie osoby odpowiedziały na moje ogłoszenie jak typowi idioci, pytając czy to jakiś żart. A mnie nie zależy na pieniądzach, a na czasie. Odezwała się młoda para. Azjatka ze śmiesznym akcentem i jakiś Brytyjczyk. Chcieli obejrzeć dom jutro z samego rana. Miałam nadzieję, że namówię ich na jak najszybsze kupno, o ile w ogóle się zdecydują. No, ale kto by kurwa nie wziął takiego domu w takiej cenie... 

Wizyta z rana nie przeszkadzała mi. I tak nie mogłam spać w nocy. Po czasie spędzonym w szpitalu, robiło się dziwnie samotnie i niepokojąco, kiedy nie było setki innych ludzi w okół. Nawet jeśli to psychopaci. A ja chyba również byłam psychopatką, skoro siedziałam w samochodzie o czwartej nad ranem, obserwując mały, stary dom przy polnej drodze. Niewiele można było powiedzieć o jego mieszkańcach, ale widać było, że nienawidzą psa, który siedzi, bardzo ciasno uwiązany do drewnianego słupa. Ten widok pchnął mnie do tego, co chciałam zrobić od dłuższego czasu. Przekręciłam kluczyki w stacyjce i zabrałam je ze sobą. 

W oknach była tylko ciemność. Podeszłam bliżej. Pies nie spał, a jedynie wiercił się powoli. Kiedy usłyszał moje kroki, wstał i patrzył w moją stronę. 

- Hej, spokojnie - powiedziałam, kiedy zaczął szczekać. - Shh...

Sięgnęłam do węzła. Pies się uspokoił i zaczął merdać ogonem. No i świetnie.

- Idziemy - powiedziałam pośpiesznie, chwytając koniec liny. - Chodź.

Kiedy wskoczył na siedzenie pasażera, a ja usiadłam za za kierownicą, w jednym z okien zapaliło się światło.

- Spierdalamy, tylko nie szczekaj.

*

- Jest ciepła woda? - spytała Azjatka, która zadawała naprawdę mnóstwo pytań. Czemu się dziwić...

- Jest, możemy sprawdzić - skinęłam głową i odkręciłam kran w zlewie.

- Bardzo ładna kuchnia - ocenił Brytyjczyk, rozglądając się uważnie. - I te obrazki, urocze.

- Malowałam je na plastyce w szkole - uśmiechnęłam się, ale z jakiegoś powodu zrobiło mi się źle. - Mogą tu zostać.

- A co z meblami, zabrałaby pani wszystkie? - spytała Azjatka, patrząc na mnie dziwnie.

- Nie, wszystkie zostają. O ile to nie problem.

- Problem? Nie, oczywiście tylko... - Brytyjczyk spojrzał na mnie przenikliwie.

- O co chodzi z tą ceną? - Azjatka złożyła ramiona na piersiach. 

- Chodzi o to... - Brytyjczyk posłał żonie wychowawcze spojrzenie. - To piękny, duży i w pełni umeblowany dom. Bardzo zastanawia nas skąd tak okazyjna oferta.

- Sprawy osobiste - powiedziałam niepewnie. Miałam nadzieję, że nie będą drążyć tematu, a wezmą ten dom jeszcze dzisiaj.

- To trochę dziwne - Azjatka stwierdziła powolnie.

- Skarbie... - mąż skarcił ją szybko.

- Mój ojciec zmarł, a ja byłam w szpitalu przez kilka tygodni. Mieszkaliśmy tu tylko we dwoje - powiedziałam spokojnie. - Wróciłam dwa dni temu i nie potrafię tu mieszkać sama. Chcę jak najszybciej sprzedać dom, by wynająć coś małego w Londynie.

- Rozumiem - Brytyjczyk spojrzał na mnie z powagą. - Przykro nam, rozumiem.

*

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz