35. Więc proszę.

2.1K 108 121
                                    

Drzwi windy rozsunęły się, a ja trzymałem ją na rękach. Nie była zmęczona, ale chciała czuć jak najwięcej ciepła. Czułem najbardziej ambiwalentne uczucia, jakie mogłem sobie wyobrazić. Moje serce biło szybko, a oddech był krótki. Nie chciałem jej puszczać, ale domyślałem się dokąd pójdzie jej serce.

- Nie odsuwaj się - powiedziała cicho, przykładając rozgrzany policzek do mojej klatki piersiowej.

- Tylko jeśli poprosisz - odpowiedziałem półszeptem. Musiałem zabrać rękę spod jej kolan, żeby otworzyć drzwi, ale to nie powstrzymało jej przed uwieszeniem się na mnie. Z mimowolnym uśmiechem, wniosłem ją do mieszkania, pchając butem drzwi, które zamknęły się z lekkim hukiem. Wszedłem do sypialni i położyłem ją na łóżku. Wyglądała na niesamowicie skupioną, zaciskała mocno żuchwę, a jej oczy biegały po całym pokoju. Nawet naćpana była piękna. Nie chciałem, żeby miała zjazd następnego dnia. To mogłoby być trudne, zwłaszcza w tych realiach.

- Chcesz wody? - zapytałem spokojnie, skupiając na sobie jej spojrzenie. Patrzyła na mnie chwilę, po czym uśmiechnęła się powoli, a jej oczy błysnęły ciepłym blaskiem.

- Nie. Chcę ciebie tutaj - rozłożyła ramiona. Bicie mojego serca znowu przyśpieszyło. Zdjąłem z siebie marynarkę i usiadłem na łóżku, by zdjąć buty. Nie minęło kilka sekund, niż poczułem te długie, smukłe palce na moim torsie. Usiadła za moimi plecami, przytulając mnie lekko od tyłu. Odetchnąłem cicho. Zostawiłem buty i odwróciłem się do niej przodem.

- Zmęczona?

- Nie... - jęknęła przeciągle. - Proszę, nie idź spać.

Jej wzrok był przerażony, jakby nagle ktoś kazał jej emigrować na Syberię. Uspokoiłem ją spojrzeniem.

- Nie idę spać, spokojnie - położyłem się na łóżku. Z wielką przyjemnością poczułem, jak Jane wpycha się pod moje ramię, jak kot rządny uwagi. Objąłem ją lekko i spojrzałem w dół na te piękne, zielone, pobudzone oczy.

- To jest takie dziwne... - zaczęła. Wiedziałem, że zaraz się rozkręci. Nie byłem teraz dobrym towarzystwem. Potrzebowała kogoś równie naładowanego chemiczną energią.

- Co jest dziwne? - zapytałem cicho, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem.

- Ten dzień, ta noc. Tyle na raz - przewróciła teatralnie oczami, na co parsknąłem śmiechem. - Jak ze snu. I ten Michael... Przecież chwilę wcześniej mi o nim opowiedziałeś. I to, ten stan. Czuję się tak dziwnie. Boże, nigdy nie brałam narkotyków. Może zapaliłam trawkę parę razy, ale nawet na mnie nie działała...

- Teraz też ich nie wzięłaś - zauważyłem. - Możesz spokojnie nie liczyć tego razu, chyba, że chcesz go potraktować jako doświadczenie.

- Żeby nie próbować więcej? - zaśmiała się cicho.

- Nie - spojrzałem na nią surowo, powstrzymując uśmiech. - Żeby nie uciekać mi z pola widzenia i nie tańczyć z nikim innym.

- Aha... - powiedziała sarkastycznie i zaśmiała się. - To by niczego nie zmieniło, połknęłam to wcześniej.

- Tak... - przyznałem powoli. - Ale przynajmniej by cię nie obmacywał. Kutas pierdolony.

- Zazdrosny? - spojrzała na mnie z rozbawieniem.

- Oczywiście, że tak - prychnąłem, odchylając głowę. - Cholernie zazdrosny. Nawet nie chcę sobie tego przypominać.

- Widziałeś jak sobie radziłam? - spojrzała na mnie z dumą. To był potwornie uroczy widok.

- Tak. Świetny prawy sierpowy. Byłem pod wrażeniem - pogładziłem ją po plecach.

- Widzisz? Poradziłabym sobie sama! - zaśmiała się, zadowolona. Może to głupie, ale po tym ekstazy była beztroska i cieszyła się z małych rzeczy. Chciałbym, żeby próbowała wprowadzić to w życie.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz