10. Harry, przestań mnie podniecać.

3.3K 166 60
                                    

- Louis?

Wbiegłam po schodach i zobaczyłam sylwetkę znajomego, młodego mężczyzny na moim korytarzu. Było już ciemno, po kolacji. Powinniśmy być w swoich pokojach. Louis odwrócił się w moją stronę. Nie był chyba zadowolony z faktu, że mnie widzi. Przynajmniej tak wyglądał.

- Okej, wybacz, Jane, ale musiałem to zrobić... - podniósł ręce w geście obronnym i zbliżył się niepewnie.

- Czyli to prawda? Nakablowałeś na mnie? - zaśmiałam się cicho. 

- Nie jesteś wściekła? - zapytał zdziwiony. Uśmiechnął się niepewnie, jakby myślał, że to pułapka.

- Nie, przecież chciałeś dla mnie dobrze - wzruszyłam ramionami, po czym spojrzałam na niego z mocnym błyskiem w oku. - Ale mogłabym być...

- Do czego zmierzasz? - zmarszczył brwi.

- Potrzebuję przysługi.

- Jane... - zrobił krok w tył i wydawało mi się, że chce uciec. - Nie podoba mi się to.

- Wiem, wiem... ale posłuchaj - poprosiłam, ściszając głos. - Mogę się dostać do pokoju pacjenta na tym piętrze? Tylko ty je patrolujesz na tej zmianie.

- Mówiąc "pacjenta" oczywiście masz na myśli Stylesa, tak? - potarł czoło dłonią. - Słuchaj, nie będę kłamać, że jestem za. Co ja powiem innym pracownikom jeśli zauważą?

- Powiem ci, co powiesz - im bardziej mój uśmiech rósł, tym bardziej jego twarz wyrażała niepokój. - Doktor Kimmel powiedziała, że jestem potrzebna Harry'emu w terapii. Jeżeli ktoś się zorientuje, powiesz, że Harry się załamał, a ja słyszałam jego wrzaski przez ścianę, więc postanowiłam wyjść na korytarz. Ty także tu byłeś, otworzyłeś drzwi do jego pokoju, a on powiedział, że może rozmawiać tylko ze mną, więc dałeś nam minutę, czekając pod drzwiami. 

- To... to nie brzmi głupio, ale nie jestem szczęśliwy w tym momencie.

- Proszę, Louis. Wiesz, że nic złego się nie stanie.


Stanęłam pod drzwiami obok moich i zapukałam delikatnie. Usłyszałam ciche, zachrypnięte "proszę". Weszłam do pokoju i zamykając za sobą drzwi, wstrzymałam oddech. Leżał na łóżku i jedyne co miał na sobie, to luźne spodnie dresowe. Patrzył w sufit z tymi smukłymi palcami wetkniętymi w związane włosy. Miał tyle tatuaży. 

- O co chodzi? - zapytał zdezorientowanym głosem, przymykając oczy. Jeżeli to dostają pracownicy, zaglądający do niego o tej porze... mogę zostać pracownikiem.

- Nie przeszkadzam? - zapytałam cicho, wpatrując się w czarnego motyla. Motyl się poruszył, a chwilę później czułam na sobie parę pięknych, zielonych, niedowierzających oczu, wpatrzonych we mnie.

- Włamałaś się? - uśmiechnął się seksownie, unosząc tylko jeden kącik ust do góry. - Do mnie?

- Nie... - spojrzałam na łóżko. - Zrobisz mi miejsce, czy mam usiąść na tobie?

- Jesteś nieuprzejma. Prośba odrzucona - odparł surowym tonem i rozłożył się na łóżku jeszcze bardziej. - Pozostaje druga opcja.

- Zabawne - podeszłam do samego brzegu łóżka i wzięłam w obie dłonie jego bosą stopę, która także była seksowna, i zaczęłam lekko ją masować. 

- Uhhh... - wydał z siebie głośny, gardłowy dźwięk, odchylając głowę do tyłu. Zrobił mi miejsce, żebym usiadła. - Błagam, nie przestawaj.

 - Dobrze - odpowiedziałam, siadając na drugim końcu łóżka. 

- Mocniej... - wymruczał. Przełknęłam ślinę i zrobiłam to, o co poprosił. Sprawiał wrażenie, jakby był bliski spełnienia.

Demenatrium | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz