XXXVI

2.7K 161 13
                                    

Przez sposób, w jaki Lauren odezwała się do Keany byłam niemal pewna, że dziewczyna wyjdzie, ale, ku mojemu zdziwieniu, została.
-Słyszałam co ci się stało - weszła do pokoju w wysoko podniesioną głową i figlarnym uśmieszkiem na czerwonych ustach. - Szkoda, że nie umarłaś - zakpiła.
Podniosłam brwi. Kim jej się do cholery zdawało, że była?
Rysy Lauren zrobiły się ostrzejsze.
-Spierdalaj, zanim...
-Zanim co? - warknęła. - Hmm? - przekrzywiła głowę.
-Zabiję cię - warknęła z jadem w głosie.
Przygryzłam wargę wiedząc, że była do tego zdolna. Dobrze wiedziałam, że nie miała oporów przed skrzywdzeniem dziewczyny psychicznie ani fizycznie - nie uderzyła mnie, ale przyciskała do ściany i już to cholernie bolało.
Sądziłam, że Keana odejdzie, ale zamiast tego zaśmiała się, na co Lauren zacisnęła szczękę.
-Co jest tak kurewsko zabawne? - syknęł.
Dziewczyna z łobuzerskim uśmieszkiem pokręciła głową.
-To, że składasz puste obietnice. Szkoda, że myślisz, że naprawdę w nie wierzę.
-Nie znasz mnie - warknęłam.
-Oh, ależ znam - złośliwie się uśmiechnęła, a mi zacisnął się żołądek. - I wiem, że nie położyłabyś na mnie ręki.
Lauren tylko podniosła brew i łobuzersko się uśmiechnęła.
-Zgaduj dalej, suko. Jak na kogoś, kto tak dobrze mnie zna, nie wiesz do czego jestem zdolna.
-Zapominasz o wielu rzeczach, Jauregui. Nie zdziwiłoby mnie jeśli zapomniałaś ile razy mi groziłaś, ale nic z tego nie wyszło.
Tym razem Lauren się zaśmiała.
-Oczywiście, że nie. Jesteś głupia? Potrzebuję cię do swoich celów. Jak mogłabym coś takiego wyrzucić? - uśmiechnęła się.
Trafił w czuły punkt, bo jej twarz momentalnie skamieniała, a z jej ust wydobyło się warknięcie.
-Smaż się w piekle, Jauregui.
-Spotkamy się tam, skarbie - puściła jej oczko.
Skrzywiłam się, słysząc jak ją nazwał, a moje całe ciało przepełniła zazdrość.
Keana patrzyła na nią z obrzydzeniem.
-Marnuję na ciebie życie.
-A ty mój czas. Wypierdalaj stąd, Keana!
-Z przyjemnością - warknęła.
-Nie uderz w drzwi - zaśmiała się cicho.
Dziewczyna od razu się odwróciła, na co oboje wywróciliśmy oczami.
Dlaczego nie mogła już skończyć? Zaczęła działać mi na nerwy, a ledwo ją znałam.
-Jeszcze jedno - podniosła palec.
-Co? -warknęła Lauren.
-Nie mówię do ciebie - przeleciała po niej wzrokiem, po czym spojrzała prosto na mnie. - Mówię do twojej seks zabawki.
Rozszerzyły mi się źrenice.
-Nie mów tak na nią - warknęła.
Keana tylko ją zignorowała i do mnie podeszła.
-Uczciwie ostrzegam, używa cię do jednej i tylko jednej rzeczy. Nie obchodzisz ją ty ani twoje uczucia. Interesuje ją tylko co kryje się pod tymi ubraniami. Szkoda, że zdążyła zobaczyć już połowę.
Zarumieniłam się, zażenowana, że patrzyła na mój odkryty tors.
-Nie mieszaj jej w to - zagroziła Lauren.
-Pierdol się.
-Nie - pokręciła głową. - Byłam, widziałam, robiłam - łobuzersko się uśmiechnęła. - Nic specjalnego.
Zmarszczyłam brwi. Co to miało znaczyć?
Patrząc na nią stanęła prosto, pokazując, że ma gdzieś jej słowa, chociaż było widać, że ją trafiły. Zerkając na nią po raz ostatni, odwróciła się na piętach i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
-Co się do cholery właśnie stało? - wymamrotałam po kilku sekundach ciszy.
-Nic, po prostu ją ignoruj. Kłamie - zapewniła, lekko mnie całując i gładzą kciukiem po policzku.
Przygryzłam wargę.
-A tak poza tym kto to był? Znaczy... kim ona dokładnie jest?
Lauren potrząsnęł głową.
-Nikim ważnym.
Poczułam, że zaciska mi się żołądek. Wiedziałam, że coś ukrywa i zabijało mnie to, że znów zaczyna mnie okłamywać. Akurat wtedy, gdy wszystko zaczynało się układać.
Kładąc jej dłonie na torsie, zepchnęłam ją z siebie i usiadłam.
-Co ty robisz? - spytała.
-Skończyłyśmy już z kłamstwami i obiecałyśmy, że nie będzie między nami sekretów, a ty i tak znów to robisz - wzięłam wdech, rozczarowana kręcąc głową.
Chciałam, żeby było dobrze, ale jak wszystko może być okej, jeśli coś wciąż nie gra?
-Nie kłamię - mruknęła. - Przysięgam, że ona jest nikim.
-Nikt - robiłam w powietrzu cudzysłów - od tak wchodzi do twojego pokoju i życzy ci śmierci - wywróciłam oczami, krzyżując ręce na piersi.
-Robi to szalona suka, bo właśnie tym ona jest - pojebaną dziwką - pokiwała głową.
Westchnęłam, chwytając swoją bluzkę z podłogi i wkładając ją przez głowę.
-Camila...
-Nie - podniosłam dłoń. - Dlaczego chociaż raz nie możesz być ze mną szczera, bez wachania się i dawania mi prostych, chcę-łatwo-się-z-tego-wyplątać, odpowiedzi!
-Mówię ci prawdę! - krzyknęła desperacko, mierzwiąc palcami włosy. - Cholera, Camila... -wymamrotała.
Wzięłam głęboki wdech, patrząc na nią ze smutkiem.
Drapiąc się po karku, opuściła ramiona.
-Dobra, chcesz wiedzieć kim ona jest?
Pokiwałam głową.
-Proszę.
Westchnęła, puszczając ręce luźno.
-Okej, powiem ci.
Przygryzłam wargę, czekając na odpowiedź.
-Jest częścią grupy.

Danger "CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz