Zacisnęłam powieki, mrucząc pod nosem niecenzuralne słowa. Świetne wyczucie czasu, mamo.
-Cholera, cholera, cholera, cholera - mamrotałam, spanikowana.
Jeśli moja mama wejdzie do pokoju i zobaczy mnie z Lauren w łazience, będę więcej niż martwa. Kładąc dłonie na biodrach Lauren, odepchnęłam ją do tyłu.
-Zostań tu. Nie ruszaj się, ani nie odzywaj albo kopnę cię tam, gdzie słońce nie dociera - ostrzegłam, machając do niej palcem.
Lekko się zaśmiała.
-Nie odezwę się ani słowem - udała, że zamyka usta i rzuca klucz za siebie. Wywróciłam oczami.
Otwierając drzwi do łazienki, posyłając Lauren ostatnie ostrzegawcze spojrzenie, wyłączyłam światło, po czym zamknęłam drzwi.
-KARLA CAMILA CABELLO! Otwórz te drzwi w tej sekundzie, młoda damo! - irytujący głos mojej matki rozbrzmiał mi echem w głowie.
Wywróciłam oczami, po czym przekręciłam gałkę w drzwiach od pokoju i je otworzyłam.
-Tak?
-Nie tym tonem, młoda damo - syknęła, z ciemnymi oczami. Zwalczyłam chęć zaśmiania jej się w twarz.
-Przepraszam - sztucznie się uśmiechnęłam. - Gdzie moje maniery? - złożyłam ręce i przechyliłam głowę na jedną stronę.
Lekceważąco machnęła ręką.
-Chociaż raz nie zachowuj się jak dziecko, Camila - mruknęła swoim świętym tonem.
Zerknęłam na drzwi od łazienki, modląc się do Boga, żeby Lauren nie zrobiła niczego, co przykułoby uwagę mojej matki.
Mrugnęłam, patrząc prosto na nią.
-Czego chcesz mamo? - westchnęłam. Naprawdę nie obchodziło mnie, co zamierzała powiedzieć.
Posłała mi karcące spojrzenie.
-W jakim celu przyszłaś, matko? - zmieniłam słowa na takie, które jej odpowiadały.
Usatysfakcjonowana, uśmiechnęła się.
-Miałam zamiar powiedzieć ci, że ja i twój ojciec musimy załatwić kilka spraw w kościele i może nam to zająć chwilę - zatknęła kosmyk włosów za ucho.
Przygryzłam wnętrze policzka. Moi rodzice wychodzili, co oznaczało, że zostawałyśmy z Lauren same.
-Kolacja będzie gotowa przed moim wyjściem. Jeśli coś się stanie, znasz numer mój i ojca, więc możesz zadzwonić - myślała przez chwilę, co jeszcze miała mi powiedzieć. - Zdecydowanie nie chcę tu żadnych gości, gdy nas nie będzie i chcę, żebyś pilnowała domu. Upewnij się, że Sofia zrobi prace domowe i pójdzie spać.
Przytaknęłam, nie bardzo skupiając uwagę na jej słowach, ale chcąc, żeby już sobie poszła. Zaczynałam tracić cierpliowość, jeśli chodzi o jej wychodzenie.
-Naprawdę mam to na myśli, Camila. Nie chcę tu nikogo. Jesteś uziemiona - powiedziała.
Posłałam jej spojrzenie pełne irytacji.
-Dobrze, mamo.
-W porządku. Ufam, że dotrzymasz słowa - pochyliła się i mnie przytuliła.
Niezręcznie odwzajemniłam uścisk, po czym się odsunęłam i skupiłam na swoich stopach,ignorując jej spojrzenie.
Westchnęła.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
-Tak - szepnęłam. - Wiem.
Kiwając głową, odwróciła się i wyszła z pokoju.
Zamykając za nią drzwi, odwróciłam się, mając zamiar wrócić do łazienki, gdy zamiast tego Lauren wyszła ze środka.
Zanim zrozumiałam, co się dzieje, Lauren owinęła rękę wokół mojej talii, przyciągając mnie blisko siebie, po czym przyciskając do ściany. Mogłam poczuć jej gorący oddech na ustach. - Więc - oblizała usta. - Masz dom dla siebie? - łobuzersko się uśmiechnęła.
Potrząsnęłam głową, czując jak na policzki wkrada mi się lekki rumieniec.
-Zamknij się - wymamrotałam, odwracając od niej wzrok.
Po naszym intensywnym obściskiwaniu się, wciąż byłam trochę rozkojarzona i zaczynało być to widać. Skłamalabym mówiąc, że nie czułam się jakbym miała odlecieć. Dawała mi coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. To było intrygujące, a jej usta na moich... perfekcja.
Oklepane, wiem, ale taka była prawda.
Skłamałabym również, mówiąc, że nie całowała dobrze, bo w rzeczywistości robił to zajebiście.
Zbliżając się do mnie, aż jej ciało było przyciśnięte do mojego, trzymała ręce na mojej talii, zatrzymując mnie w jedym miejscu, a jej usta zbliżyły się do mojego ucha.
-Proponuję skończyć to, co zaczęłyśmy - szepnęła uwodzicielsko - tam, w łazience - pociągnęła za pasek moich jeansów - właśnie tu. - Przesunęła głowę, a jej usta były teraz kilka centymetrów od moich. - Co ty na to, skarbie?
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a do środka weszła Sofia. Świetne wyczucie czasu.
-Hej... Camila, wiedziałaś, że mama i tata-- gdy jego wzrok napotkał mnie i Lauren, jego źrenice się rozszerzyły.
Przeklnęłam swoje życie po raz trzeci tego dnia, gdy szybko odepchnęłam od siebie Lauren.
-To, ugh, to nie to na co wygląda - wymamrotałam, przechodząc przed Lauren i bliżej mojej siostry.
Oczy Sofii powędrowały na mnie i Lauren na zmianę, po czym zatrzymały się na dziewczynie i przejechały ją od stóp do głów.
Właśnie wtedy zorientowałam się, że była bez koszulki i krwawiła. Niezbyt dobre połączenie.
-Wow. Rodzice wyszli sekundę temu, a ty już zmieniłaś orientacje i zgarnęłaś dziewczynę do pokoju? - zaszydziła Sofia ze złośliwym błyskiem w oku. - Nie mogę się doczekać wyrazów ich twarzy, kiedy im opowiem, że jesteś lesbą.
-Nic nie widziałaś! Nawet nic nie robiłyśmy! - warknęłam, zaczynając się niecierpliwić.
-Ona jest bez koszulki, przyciśnięta do ciebie, a w dodatku krwawi. Ta, zdecydowanie nic się nie stało - wywróciła oczami. Sarkazm przesiąkł każde słowo, które powiedziała.
-Proszę, nie mów nic mamie ani tacie - poprosiłam. Byłam już w wystarczającym gównie, jeśli dowiedzieliby się o tym, wylądowałabym na pierwszej stronie jako ofiara morderstwa.
Skrzyżowała ręce na piersi.
-Co będę z tego miała? - przechyliła głowę na bok, podnosząc brew.
-Dam ci cokolwiek chcesz! - szybko powiedziałam. - Tylko nic im nie mów.
Chwilę myślał nad tym, co powiedziałam, po czym pokiwała głową.
-W porządku.
Zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Biorąc głęboki wdech, spojrzałam na nią.
-Dziękuję.
-Tak, tak - wymamrotała Sofi, mając zamiar wyjść, gdy odezwała się Lauren.
-Zaczekaj.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Co ty robisz? - szepnęłam.
Zignorowała mnie, przesuwając za siebie, po czym podeszła do mojej siostry.
-Nie będziesz sobie chodziła i mówiła swojej siostrze, co ma robić - Lauren spojrzał na Sofi, chcąc ją zastraszyć. - Zwłaszcza, gdy nie ma to nic wspólnego z tobą - przysunęła się bliżej dziewczyny, patrząc na nią z góry w taki sam sposób, w jaki patrzyła wcześniej na Ruby. - Rozumiesz?
Sofia szybko przytaknęła, ciężko przełykając ślinę.
-T-tak.
-To dobrze. Teraz idź stąd i udawaj, że nic nie widziałaś - oblizała usta, mówiąc każde słowo zimnym tonem. - Bo nie widziałaś. Rozumiesz?
-Tak - Sofi nieprzytomnie przytaknęła, po czym wyszła, mamrocząc przeprosiny i zamknęła za sobą drzwi.
Odwróciłam się w stronę Lauren, uderzając ją w biceps. Nie ruszyła się nawet o centymetr, ale na mnie spojrzała.
-Za co to do cholery było? - warknęła.
-Nie musiałaś jej tak straszyć! - energicznie pokręciłam głową, patrząc na nią spode łba.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
-Jeśli w ten sposób posłucha, mam to w dupie - podszła do mojego łóżka, po czym na nie opadła i chwyciła w rękę pilot od telewizora. Włączając go, położyła się, oglądając jakiś program, który akurat leciał.
CZYTASZ
Danger "Camren
FanficPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)