XXI

2.6K 184 11
                                    

Czy właśnie prawie uprawiałam seks z Lauren Jauregui?
Mam wrażenie, że tak i nie wiem co teraz ze sobą zrobić.
Może powinnam pójść w ślady Blair Waldorf z Plotkary, gdy straciła dziewictwo z Chuckiem - odwiedzić księdza w okolicznym kościele i się wyspowiadać.
Dłużej nad tym myśląc stwierdziłam, że by nie wyszło, ponieważ moi rodzice znali wszystkich w kościele i jeśli dowiedzieliby się co zrobiłam z Lauren miałabym mocno przerąbane. Zapomnijcie o szlabanie, jeśli by się dowiedzieli zostałabym odcięta od świata i zamknięta jak zwierze.
Może mogłabym powiedzieć Ally...
Ha, jasne. Pewnie by się posikała i dostała ataku serca, a ostatnim czego potrzebowałam było wiezienie jej do szpitala i tłumaczenie dlaczego w ogóle zemdlała.
Zgaduję, że najbezpieczniejszym wyjściem było siedzenie cicho i próbowanie udźwignięcia tego najspokojniej jak się dało.
Na razie nie wychodziło mi to za bardzo.
Może jeśli wylałabym na siebie trochę wody święconej, pozbyłabym się tego wszystkiego.
Oglądam za dużo telewizji.
Delikatnie uderzenia opon o kamienie na drodze przywróciły mnie do rzeczywistości, w której siedziałam w samochodzie Lauren ze ściśniętymi nogami i dłońmi na udach.
Lauren trzymała oczy na drodze, koncentrując się na niej i kołysząc do swojej własnej melodii.
Jak ta dziewczyna może być taka spokojna?
Podczas gdy ja miałam, prawie że załamanie psychiczne, ona zachowywała się jakby nic się między nami nie wydarzyło
- Co z tobą nie tak? - głos dziewczyny wyrwał mnie z rozmyślań. Odwróciłam głowę w jej stronę.
Naprawdę mnie teraz o to pyta? Jak głupia może być?
- Nic. - mruknęłam.
Laurem zaśmiała się bez cienia rozbawienia.
- To oczywiste, że o coś chodzi, więc czy możemy skończyć to pieprzenie i przejść do sedna? - oderwała oczy od drogi i przeniosła je na mnie. Jej spojrzenie sprawiło, że zaczęłam się wiercić na siedzeniu, podobnie jak za pierwszym razem, gdy tu siedziałam.
- Tylko myślę o różnych rzeczach. - wzruszyłam ramionami, spoglądając w okno. Wiem, że odpowiedziałam wymijająco, ale naprawdę nie chciałam poruszać tematu zżerającego mnie od środka. Jeśli bym to zrobiła, wszystko między nami stałoby się niezręczne, a nie chciałam, żeby się do mnie nie odzywała.
Jednak myśląc dłużej, może to nie byłoby aż takie złe...
- Na przykład? - skupiła się z powrotem na drodze. Przytrzymując kierownicę lewym kolanem, włożyła rękę do kieszeni swojej skórzanej kurtki, po czym wyciągnęła z niej papierosa i zapalniczkę. Zapalając go, włożyła między usta, a następnie odsunęła kolano i położyła na jej miejscu dłoń.
Zaciągając się, otworzyła okno i wypuściła przez nie dym.
- Nie wiem. - wymamrotałam. - Po prostu... O wszystkim. Tak sądzę. - wzruszyłam ramionami.
Lauren podniosła brew, patrząc na mnie przez sekundę.
- Tak sądzisz? - potrząsnęła głową. - Powinnaś wiedzieć o czym myślisz. - ponownie się zaciągnęła i wypuściła idealne kółko z dymu.
Przygryzłam wargę i moment po tym, gdy to zrobiłam, wydałam z siebie sfrustrowany jęk, przypominając sobie, że po tym zrobiliśmy co zrobiliśmy w magazynie.
- Serio, Camila? - gwałtownie skręciła i się zatrzymała. - Co z tobą nie tak? - całkowicie się odwróciła, wiercąc wzrokiem dziurę w moim profilu.

Lauren's POV

Ta dziewczyna mnie zabije.
Jest tak kurewsko myląca.
W jednej chwili mnie wyzywa, później jest zabawna, następnie cicha i nieśmiała, po czym się wścieka i zanim się orientuję, obściskujemy się.
Czy właśnie to robią grzeczne dziewczyny? To część ich życia? Bo jeśli tak, to nie chcę brać w niej udziału.
Po tym, co stało się w magazynie - co przyznaję było najgorętsze, zważając na to, że nie miałam pojęcia, że ma w sobie coś takiego.
To znaczy, była cholernie seksowna i zajebiście się całowała, ale nie myślałam, że zajdziemy tak daleko.
Cóż, aż do chwili kiedy ona tego chciała.
Tym razem to nie ja decydowałam. To była ona.
Zazwyczaj taka pierdoła by mnie zdenerwowała, ale w tej jednej sytuacji odebrałam to jako kurewsko seksowne.
Zwłaszcza, że Camila nie jest jak inne dziewczyny.
Tak czy inaczej, od tamtego momentu była cicha, a ta suka jest wszystkim oprócz ciszy. Nawet, kiedy zabrałam ją z imprezy, nie potrafiła się zamknąć.
Przyłapaniem się na zerkaniu na nią i podziwiającą od stóp do głów. Jej włosy były rozczochrane, bluzka pognieciona, ale wyglądała... dobrze.
Kiedy skończyłam na nią patrzeć, zauważyłam, że jest trochę zamyślona, ale nie przykuwałam do tego zbyt wielkiej uwagi, do chwili w której wydała z siebie dźwięk brzmiący jak kpina.
Spytałam o co chodzi, na co odpowiedziała, że nic takiego i tylko myślała o wszystkim.
Zazwyczaj miałam w dupie co myślą dziewczyny tak długo, jak dostawałam co chciałam - szybki numerek, czasem kilka razy - ale było w niej coś, co zawsze mnie ciekawiło.
Nie mogłam dłużej wytrzymać. To doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Serio, Camila? - gwałtownie skręciłam i zatrzymałam samochód. - Co z tobą nie tak? - odwróciłam się, wpatrując w jej profil, czekając aż też na mnie popatrzy.
- Nic. - wzruszyła ramionami.
Zakpiłam.
- Naprawdę? Znowu będziemy przez to przechodzić? - zwalczyłam chęć wywrócenia oczami.
- Przez co? - warknęła, patrząc na mnie.
- To! - odrobinę podniosłem głos. - Próbowanie ominięcia wszystkiego, co cię męczy. Nienawidzę tego.
- Dlaczego nie możesz po prostu odpuścić? - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Nie mogę.
- Dlaczego? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Bo wiem, że coś cię męczy, ale jesteś upartą suką i nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi.
- Znowu będziemy przez to przechodzić? - powtórzyła moje słowa, mrużąc oczy.
- Przechodzić przez co? - zadrwiłam.
- Wyzywanie. - skrzyżowała ręce na piersi.
- Może gdybyś chociaż raz zachowała się jak normalna dziewczyna, nie miałabym ochoty żeby się zwymyślać. - położyłam nacisk na ostatnie słowo, głęboko oddychając.
Wściekała się o nic.
Potrząsnęła głową.
- Wiesz co? - warknęła.
- Co?
- Nie mam na to czasu. - odpinając pas, wyswobodziła się z niego i otworzyła drzwi.
- Co ty wyprawiasz?!
- Idę jak najdalej od ciebie. - wyszła z samochodu, po czym trzasnęła drzwiami.
To suka.
Jęcząc, wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i wyszedłam, zatrzaskując za sobą drzwi jak ona sekundę temu.
- Gdzie masz zamiar iść?
- Gdziekolwiek, byle daleko od ciebie. - odkrzyknęła, po czym ruszyła przez ulicę.
Ruszyłam za nią.
- Co do cholery jest z tobą nie tak?
Zatrzymała się.
- Ze mną? - odwróciła się, a jej włosy wzniosły się w powietrze i uderzyły ją w twarz.
- Tak, z tobą. - syknęłam.
Sztucznie się zaśmiała.
- Wydaje mi się, że pytanie brzmi: co jest nie tak z tobą, koleżanko.
Zaśmiałam się.
- Ze mną wszystko idealnie. Nigdy nie było lepiej.
- Ugh! - uderzyła stopą w podłogę. - Czy możesz chociaż na chwilę przestać brać wszystko za żart?
- Kto powiedział, że uważam to za żart? Zachowałaś się jak największa suka na świecie, chciałam tylko rozluźnić atmosferę, zanim się z nią stopisz.
- Jesteś niemożliwa, wiesz? - krzyknęła sfrustrowana.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
- Wiem, słyszałem to już. - posłałam jej uwodzicielskie spojrzenie.
Skrzywiła się.
- Obrzydzasz mnie, Jauregui.
- Och, czyżby? W takim razie dlaczego próbowałaś się ze mną pieprzyć w magazynie, skarbie? - złośliwie się uśmiechnęłam.
Musiałam przyznać, że doprowadzanie jej do szaleństwa było moją ulubioną częścią dnia.
Stała tam z szybko poruszającą się klatką piersiową, a złość wręcz z niej buchała, wzniecając wokół płomienie (nie dosłownie, ale wiecie o co chodzi).
- Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego nie?
- Bo nie jestem twoim 'skarbem' i nigdy nim nie będę. - warknęła.
- Ha, to zabawne, zważając na to, że praktycznie pieprzyłyśmy się w magazynie...
- Możesz przestać do tego wracać? - krzyknęła.
- Czemu? Nie możesz zaakceptować prawdy? - podniosłam brwi.
- Jakiej prawdy? - spojrzała na mnie jakbym miała pięć głów.
-O tym, co zrobiłyśmy. - stwierdziłam.
- Gdy ostatni raz sprawdzałam, nie zrobiłyśmy nic. - syknęła.
- Och? Więc twoje oddawanie się mnie było niczym? - długo na nią patrzyłam. Nie miała nic do powiedzenia. - Dokładnie. Czy możemy już skończyć to przedstawienie i wrócić do auta? Umieram z głodu.
- Cóż, to dla ciebie beznadziejne, nieprawdaż? Bo nigdzie z tobą nie idę.
- Co do kurwy nędzy ma znaczyć, że nigdzie ze mną nie jedziesz? Gdzie indziej mogłabyś pójść? - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Gdzieś, gdzie cię nie ma. - spojrzała na mnie po raz ostatni, po czym zaczęła odchodzić.
Patrzyłam jak szła w kierunku lasu. Jęknęłam w duchu. Zaraz zostanie zabita.
Westchnęłam.
- Czekaj!
- Co?! - krzyknęła z twarzą czerwoną ze złości.
- Nie odchodź. - wymamrotałam.
Zmarszczyła brwi.
- Co?
- Powiedziałam, żebyś nie odchodziła.
Jej maska opadła.
- Czemu nie?
Przygryzłam wargę, drapiąc się po karku.
- Nie wiem... - mruknęłam, odwracając wzrok.
Zadrwiła z tego.
- Widzisz? Właśnie o to mi chodzi! - wyrzuciła ręce w górę jak ja poprzednio.
Patrzyłam na nią, zastanawiając się o co tym razem chodzi.
- W jednej chwili zachowujesz się jak pierdolona suka, a w następnej jesteś... miła. - potrząsnęła głową. - Nie rozumiem cię.
- Co tu jest do rozumienia?
- Dużo.
Wypuściłam głęboki oddech.
- Po prostu tu wróć, żebyśmy mogły pójść coś zjeść. Okej?
- Nie. - odpowiedziała prawie natychmiast.
Wystarczy. Za dużo tego.
- Świetnie. Chcesz tu zostać? Proszę bardzo. Nie zatrzymuję cię. Ten jeden raz chciałam zrobić coś odpowiedniego i ponownie uratować twoją dupę, ale jeśli chcesz iść sama przez las i zostać zabita, to tak zrób. - zaczęłam się cofać. - Skończyłam. - odwracając się, skierowałam się w stronę samochodu, kiedy usłyszałam za sobą cichy pomruk.
Po kilku sekundach ciszę przerwał głos Camili.
- Czego ode mnie chcesz?
Zatrzymałam się, ale nie postanowiłam nie odwracać, czekając aż będzie kontynuowała.
- Czego chcesz, Lauren? - desperacja była słyszalna w jej głosie.
Odwróciłam się.
- O czym ty mówisz?
- Cholernie dobrze wiesz o czym mówię. - zaczęła do mnie podchodzić. - W jednej sekundzie chcesz mnie zabić, potem mnie ratujesz, kłócimy się, wyzywasz mnie, po czym zachowujesz się, jakby nic się nie stało, przepraszasz i koło się zatacza. A teraz chcesz, żebym z tobą poszła po tym, co się wydarzyło? - potrząsnęła głową. - Nie rozumiem tego. Wydaje mi się, że coś jest z tobą nie tak. Czego ode mnie chcesz? Co cię uszczęśliwi? Huh? - stała teraz naprzeciw mnie. - Czy chcesz żebym odeszła? Tego pragniesz? Chcesz, żebym zostawiła cię w spokoju?
Patrzyłam na nią z rozszerzonymi źrenicami, przyswajając wszystkie jej słowa. Poczułam, jak coś przewraca mi się w żołądku, gdy spojrzałam jej w oczy.
- Nie. - szepnęłam.
- Więc czego chcesz? Mam zostać?
Oblizałam usta, nie odrywając od niej wzroku. Po kilku sekundach potrząsnęłam głową.
- Nie.
Zmienił jej się wyraz twarzy.
- Więc o co chodzi?
Pomimo ścisku w środku, nie mogłam się powstrzymać. Moja głowa mówiła mi jedno - żeby tego nie robić. Żeby pozwolić jej odejść i zapomnieć o wszystkim, co było między nami - ale moje (bez względu jak oklepanie to brzmi) serce kazało mi zostać.
- Chcesz wiedzieć, czego chcę? - odezwałam się. Wreszcie pozbyłam się dumy i przyjęłam prawdę. Nic nie mówiła, patrząc mi w oczy.
Owinęłam rękę wokół jej talii.
- Chcę ciebie. - szepnęłam, po czym naparłam na jej wargi.
Na początku próbowała to przerwać, ale z czasem się poddała, chwytając dłonią moją szyję i przyciągając bliżej. Atmosfera wokół robiła się coraz gorętsza. Nasze języki walczyły o dominację, aż w końcu się od niej oderwałam. Nasze klatki piersiowe szybko się poruszały, a oddechy były urywane.
Opierając nasze czoła oblizałam usta, rozkoszując się smakiem. Patrząc jej w oczy przez wieki zorientowałam się, że uścisk w brzuchu zniknął, a moje całe ciało się rozluźniło. Nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu.
- Co jest takie zabawne? - spojrzała na mnie, trzymając mi ręce na ramionach.
Potrząsnęłam głową, patrząc na niebo, po czym znów na nią.
- Normani miał rację.
Zmarszczyła brwi.
- Normani?
- Tak, Normani. To jedna z grupy.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Co powiedziała? - w jej oczach czaiły się iskierki ciekawości.
Uśmiechnęłam się.
- Że cię lubię.
Jej źrenice się rozszerzyły i przygryzła dolną wargę.
- I? - spojrzała mi w oczy z nadzieją.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
- Miała rację.

---------
Ajjj jak uroczo się skończyło
Tego wam było trzeba 👌

Danger "CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz