Camila's POV
Poczułam, że coś przewraca mi się w żołądku, kiedy zrozumiałam, że będę zmuszona do zrobienia czegoś, na co nie mam najmniejszej ochoty.
Poza tym, że byłam przywiązana do łóżka, ona nie chciał przestać, bez względu ile razy ją prosiłam. Jedynie kontynuowała robienie tego, co ją zadowalało, wywołując u mnie jeszcze więcej łez.
Czułam się bezużyteczna, brudna... obrzydliwa.
Chciałabym, żeby się pośpieszyła i było już po wszystkim. Zabija mnie fakt, że nie mogę zrbić nic oprócz przeleżenia całego wydarzenia.
Zacisnęłam powieki czując, że chwyciła guzik moich jeansów. Zaczęłam krzyczeć, próbując ją odciągnąć od tego, co zamierzała zrobić.
Zamiast tego Ruby się zdenerwowała i zatkała mi usta dłonią.
-Proszę... - moje łkanie brzmiało jak bełkot.
Zaczęłam ruszać dolną połową ciała, próbując ją kopnąć gdzieś, gdzie by ją zabolało. Wszystko, żeby tylko zyskać trochę więcej czasu.
-Pieprzona suko, przestań się ruszać! - warknęła, napierając na mnie jeszcze bardziej, przez co gwałtownie złapałam powietrze.
Zaczęłam jeszcze głośniej krzyczeć w jej rękę, chcąc, żeby ten koszmar się już skończył.
Ruby łobuzersko się uśmiechnęła, potrząsając głową.
-Nie potrafisz się nauczyć, prawda, kochanie? - zakpiła. - Mam zamiar cię pieprzyć i nic na to nie poradzisz- mrugnęła do mnie uwodzicielsko, po czym się pochyliła i ponownie przyssała się do mojej szyi.
Zaczęłam skomleć z przerażenia i niedowierzania. Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły, a moje ciało zaczęło się trząść ze strachu, kto mógł tu wejść.
-Masz trzy sekundy, żeby z niej zleźć albo rozpierdolę ci głowę w kawałki - usłyszałam znajomy głos z nutą groźby, przez którą dostałam gęsiej skórki.
Ruby odsunęła usta od mojej szyi, nisko warcząc.
-Kto do kurwy nędzy pozwolił ci przerwać? Powiedziałam już, że potem ją dostaniesz.
Ktokolwiek stał w drzwiach, cicho się zaśmiał.
-Chyba nie rozumiesz, Ruby...
-To raczej ty nie rozumiesz - odpyskowała. - Jestem zajęta.
Pół sekundy później kula z pistoletu przeleciała centymetry od mojej głowy. Podskoczyłam, kuląc się.
-Co do cholery?! - warknęła Ruby, odwracając się w kierunku drzwi, dając mi świetny widok na stojącegą tam Lauren z nienawiścią wymalowaną na twarzy.
Ogarnęła mnie ulga, a z oczu popłynęły łzy. Przyłożyłam dłoń do ust, zszokowana widząc ją tutaj.
-Następnym razem ta kulka przeleci przez twoją pierś - zakpiła Lauren, trzymając w dłoni broń.Lauren's POV
-Jauregui - warknęł Ruby przez zaciśnięte zęby. - Co ty tu kurwa robisz?!
-Nie pomyślałaś, że poskładam wszystko do kupy? - zaśmiałam się, potrząsając głową. - Za jak głupią mnie masz?
Ruby otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale byłam pierwszy.
-Jesteś jebaną idiotką myśląc, że nie zorientuję się, że ją zabrałaś. Popełniłaś duży błąd, bo gdybyś była sprytna, nie zrobiłabyś tego, co zrobiłaś - spojrzałam na nią, mówiąc chłodnym tonem.
-Dosyć długo ci to zajęło, Jauregui - zachichotała Ruby. - To znaczy, ile minęło? - udała, że patrzy na zegarek. - Godzina? Dwie? Więcej? Sądziłam, że jesteś w tym dobra.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
-Wiesz - zaczęłam, bawiąc się pistoletem. - Jestem najlepsza w zabijaniu - podniosłam wzrok.
-Powininnam się ciebie bać? - podniosła brew.
Rozbawiona się uśmiechnęłamm. Co to za pytanie? Każdy inny już dawno by się posrał ze strachu.
Pamiętam, jak Parker się prawie posikał, kiedy rzuciłam go na ziemię.
-Zdecydownie powininnaś - powiedziałam i wycelowałam pięść w jej twarz, przez co odleciała do tyłu. Podeszełam do niej, uderzając ją jeszcze kilka razy, sprawiając, że zwinęła się z bólu.
Wykorzystałam ten moment, żeby podbiec do Camili i odwiązać jej lewą rękę, po czym przenosząc się na prawą. Przeklnęłam pod nosem, próbując rozwiązać węzły. Kiedy uwolniłam jej dłonie, poczułam, że jestem odciągana do tyłu i uderzyłam w podłogę, po czym dostałam w nos.
Kilkukrotnie uderzyła mnie w policzki i szczękę, aż ją z siebie zepchnęłam, po czym trafiłam ją w twarz.
Jęknęła z bólu, co wywołalo u mnie triumfalny uśmiech. Jeśli teraz była obolała, poczekajcie na to, aż z nią skończę.
Podniosłam się z niej, po czym chwyciłam ją za szyję, pociągnęłam w górę i rzuciłam o ścianę. Zbliżyłam się do jej twarzy.
-Nawet nie wiesz w jakie gówno się wpakowałaś, kładąc ręce na mojej dziewczynie - warknęłam.
Z trudem utrzymywała się na nogach, mimo to łobuzersko się uśmiechnęła.
-Ma ciało, za które można zabić, Jauregui - oblizała usta. - wielki kubański tyłek i fajne cycki- urwała, próbując przywrócić swój oddech do normalności. - Nic dziwnego, że wciąż ją trzymasz.
Odciągnęłam ją od ściany, po czym znów nią w nią rzuciłam.
-Na twoim miejscu uważałabym na słowa - zacisnęłam szczękę, ignorując ból z każdej jej części.
-Albo co?
Złośliwie się uśmiechnęłam.
-Zabiję cię - ściszyłam głos do szeptu i gdy miała zamiar rzucić jakąś ripostę, mocno złapałem ją za szyję, sprawiając, że się zachwiała.
Zaczęła mi się wyrywać, chcąc, żebym ją puściła.
Pokręciłam głową, zwijając dłoń w pięść, po czym trafiłam nią w jej brzuch, przez co zaczęła kaszleć.
Ponownie wycelowałam w jej jelito, a następnie trafiłam w profil.
Wyczułam obecność kogoś innego w pokoju. Nie odwracając się, trzymałam Ruby, zaciskając z wściekłości zęby.
Wszystko, co ta szmata mi zrobiła, zaczynając od jej pierwszych słów, Ari, restauracji, dźgnięcia nożem, zabrania Camili i robienia z nią Bóg wie co. To było już za dużo i wiedziałam, że muszę z tym skończyć.
Chwytając jej koszulkę, rzuciłam nią przez pokój, a jej głowa uderzyła w ścianę.
Odwracając się, zobaczyłam trzęsącą się, skuloną Camilę z rękami owiniętymi wokół własnego ciała.
Moje oczy złagodniały i dopiero wtedy zobaczyłam ranę na jej policzku, szyi, odsłoniętą klatkę piersiową i rozpięte jeansy. Eksplodowała we mnie wściekłość i pewnie byłam cały czerwona.
Uspokoiłam się wystarczająco, żeby zdjąć kurtkę i podejść ostrożnie do jej trzęsącego się ciała.
-Proszę, załóż to - szepnęłam delikatnie, wiedząc, że się bała.
Przygryzła wargę, zastanawiając się co zrobić.
Delikatnie położyłam jej dłoń na ramieniu, na co ona się wzdrygnęła i odwróciła głowę.
Zalała mnie fala smutku. Bała się.
-Nie skrzywdzę cię - wymamrotałam. - Tylko włóż na siebie kurtkę, przykryje cię.
Słabo przytaknęła i trzęsącą się ręką wzięła ode mnie okrycie, po czym przysunęła je do swojej klatki piersiowej.
Chciałam jedynie mocno ją przytulić i obiecać, że wszystko będzie dobrze. Chciałam się upewnić, że wszystko w porządku i zabrać ją do domu, gdzie będzie bezpieczna, ale wcześniej musiałam załatwić ważną sprawę.
Wtedy to wszystko mnie zalało, gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłem, że Ruby zniknęła. Zmarszczyłam brwi, zdezorientowany.
Podchodząc do drzwi, miałam zamiar wyjść, kiedy usłyszałam słaby głos mówiący, żebym uważała, a chwilę później coś uderzyło mnie w tył głowy. Upadłam z bólu i jęcząc podniosłam się na łokciach.
Podnosząc wzrok, zobaczyłam Ruby trzymającą w ręce broń. Moją broń.
Nawet się nie zorientowałam, że mi wypadła.
Wszystko przede mną lekko zawirowało, a po chwili widziałam przed sobą dwie postacie. Spojrzałam na nie niezadowolona. Jeden mi wystarczy, dziękuję bardzo.
Próbowałam usiąść, ale zostałam spowotem powalona na ziemię przez but Ruby na swojej piersi.
Spojrzałem na nią spode łba.
-Naprawdę myślałaś, że możesz zrobić to wszystko i tak po prostu odejść? - rozbawiona porkęciła głową. - Nie wiesz, do czego jestem zdolna, Jauregui.
Zwalczyłam chęć wybuchnięcia śmiechem. Zachowuje się, jakby siedziała w tym już długi czas, ale tak naprawdę był to tylko rok. Ja robiłam to odkąd tylko pamiętam.
Nieznacznie odwróciłam głowę i zobaczyłam, że Normani weszła po schodach. Podniosła pistolet i delikatnie nim potrząsnęła, pokazując, że chroni moje tyły.
Pokiwałam głową, po czym odwróciłam się spowrotem do Ruby.
-Możesz ssać mi kutasa - zakpiłam.
-Szkoda, że nie jestem twoją małą dziwką. Co przypomina mi - łobuzersko się uśmiechnęła - że zamierzam ją ostro zerżnąć, kiedy już z tobą skończę.
-Dlaczego sądzisz, że tego dożyjesz? - podniosłam brew.
Ruby miała zamiar odpowiedzieć, kiedy Normani podniosła broń i strzeliła przez pokój, zdobywając pełną uwagę Ruby, dając mi wystarczająco czasu na wstanie, chwycenie jej nadgarstka i wyrwanie jej pistoletu z ręki.
Oderzyłam jego koniec o głowę Rose, rozcinając ją, po czym uderzyłam nią o podłogę. Odsuwając się, patrzyłam jak trzyma się za nią i brzuch, jęcząc z bólu.
-Miło było cię poznać, Ruby Rose- wymówiłam jej imię z obrzydzeniem, przez które przenikała nienawiść. Podniosłam broń, wycelowałam w jej pierś, gotowa, żeby strzelić i na dobre zakończyć jej życie.
-Nie - odezwał się delikatny głos.
Zmarszczyłam brwi, ale nie odważyłam się odwrócić.
-Co?
-Nie strzelaj, Lauren - rozpoznałam głos Camili.
Wzmocniłam uścisk na pistolecie.
-Dlaczego nie?
-Ponieważ... - zbliżyła się do mnie, przyciskając do siebie kurtkę.
Pokręciłam głową.
-Nie ma mowy, żebym pozwoliła tej szmacie żyć. Zapłaci za to, co ci zrobiła.
-Jest okej, Lauren. Spójrz, nic nie zrobiła.
-Ta, nie ma za co. Jeśli bym nie przyszła, zgwałciłaby cię i Bóg wie co jeszcze - zacisnęłam zęby, z każdą sekundą jeszcze bardziej chcąc ją zabić.
-Ale mnie uratowałaś - szepnęła, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Czy nie to się liczy? Że nic mi nie jest?
-Oczywiście, że to się liczy - wymamrotałam. - Ale to wciąż jej nie usprawiedliwia. Zabiję ją za samą myśl o położeniu na tobie rąk. Co innego atakować mnie, co innego ludzi, na których mi zależy.
-Nie rób tego, Lauren. Proszę. Chcę tylko iść do domu - szepnęła. - Proszę... - mogłam wyczuć w jej głosie desperację.
Chwilę nad tym myślałam, po czym opuściłam rękę. Włożyłam broń do tylnej kieszeni, a Camila wypuściła oddech.
-Dziękuję - szepnęła.
Przytaknęłam, po czym się odwróciłam i od razu owinąłem ręce wokół jej drobnego ciała, przytulając ją. Po chwili się we mnie wtuliła. Przycisnęłam usta do czubka jej głowy.
Objęła mnie jeszcze mocnej.
-Przepraszam - szepnęłam. - To nie miało się stać.
-To nie twoja wina - odszepnęła.
Odsunęłam się, patrząc na jej pociętą twarz. Coś przekręciło mi się w żołądku. Biorąc jej twarz w dłonie, spojrzałam jej głęboko w oczy, po czym się schyliłam i pewnie złączyłam nasze usta.
Odwzajemniła pocałunek, chwytając mnie za kark.
Oderwałam się od niej, a nasze oddechy się zmieszały. Chwyciłam jej dłoń.
-Chodźmy stąd.
Pokiwała głową.
Zanim wyszłyśmy odwróciłam się i zobaczyłam Ruby zwijającą się z bólu.
Wyciągając broń z jeansów, strzeliłam jej w nogę.
-Karma to suka - warknęłam, po czym zeszłam po schodach i wyszłam z magazynu. Camila szła obok, a Normani tuż za nami.
Może jej nie zabiłam, ale kurwa i tak dostanie to, na co zasługuje.
Postaram się o to.

CZYTASZ
Danger "Camren
FanfictionPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)