L

2K 132 24
                                    

Camila's POV

Dwa dni. Dwa cholerne dni odkąd ostatni raz widziałam Lauren i mogę śmiało powiedzieć, że zaczynałam się niecierpliwić. Spędzanie z nią każdej chwili, a brak możliwości zobaczenia jej to duża zmiana zwłaszcza, że przywykłam do bycia blisko niej i jej dotyku. Chciałam również poczuć jej usta na swoich. Nazwijcie mnie szaloną, ale ta dziewczyna potrafiła sprawić, że czułam się jakbym leżała na kłębiastej chmurze, wysoko na niebie. Przez cały dzień miałam ochotę wysłać jej smsa. Spytać, czy wszystko w porządku, jak poszło dochodzenie, ale Lauren ostrzegała mnie, żebym tego nie robiła, bo policja mogła w każdej chwili sprawdzić jej telefon. Nienawidziłam faktu, że nie mogłam być na każdym kroku jej drogi ale cieszyłam się, że chciała, żebym była bezpieczna. Ostatniej rzeczy, której teraz potrzebowałam, to ingerencja moich rodziców.

- Panno Cabello, czy jest jakiś powód dla którego nie uważasz na mojej lekcji? - podniosłam głowę i zobaczyłam Panią Hendricks, wpatrującą się we mnie przez swoje okulary na czubku nosa.

Przygryzłam wargę a moje policzki na pewno były teraz koloru pomidora.

- Nie, Pani Hendricks.

- Więc mam nadzieję, że skończysz marzyć i skupisz się na lekcji.

Pokiwałam głową a ona popatrzyła ma mnie srogo, zanim odwróciła się i kontynuowała lekcję. To była ostatnia lekcja a ja marzyłam o tym, żeby wstać z krzesła i pójść do domu. O wiele bardziej wolałam być w domu niż słuchać Pani Hendricks opowiadającej o tym, jak rozpoczęła się druga wojna światowa. Uderzałam palcami w ławkę, licząc każdą sekundę która została do końca. Ally mogła na bieżąco informować mnie, co się dzieje, bo skończyła odpowiadać na wszystkie pytania i dostała od Lauren pozwolenie, żeby dać mi znać.

Kiedy tego dnia wyszła z komisariatu, napisała mi sms'a mówiącego, jak wszystko poszło gładko. Powiedziała też, że była tam Lauren ale nie wyglądało na to, żeby miała jakieś problemy. Cieszyłam się. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ją aresztowano. Moje myśli znów zostały przerwane, tym razem przez dzwonek. Zebrałam książki i wsunęłam je do torby, po czym wyszłam z pomieszczenia.

Na korytarzu przepchnęłam się przez ludzi żeby dostać się do swojej szafki i w końcu do cholery się stąd wydostać. Nie rozumiem dlaczego ludzie muszą zatrzymywać się na środku korytarza żeby porozmawiać? Nie mogą usunąć się na bok?

Idioci.

Potrząsnęłam głową kiedy w końcu dotarłam do szafki. Wpisałam kod i otworzyłam drzwi, po czym wrzuciłam wszystko do środka.

Mój telefon zabrzęczał w kieszeni. Jęknęłam. Dlaczego nikt nie chciał mnie zostawić w spokoju? Wyciągnęłam komórkę.

Od: Nieznany

Wyjdź na zewnątrz.

Uniosłam brwi w zdziwieniu, a mój brzuch skurczył się z powodu nieznanego numeru. Szybko odpisałam.

Do: Nieznany

Kto to?

Sekundę później ekran mojej komórki się zaświecił.

Od: Nieznany

Zobaczysz ;)

Przygryzłam wargę i rozejrzałam się dookoła. Nawet jeśli część osób wyszła, to kilka z nich jeszcze wciąż się tutaj kręciło. Jeśli byłby więc to jakiś zabójca, miałabym świadków.

Zanim się zorientowałam, stanęłam przed podwójnymi drzwiami, a strach przejął nade mną kontrolę. Skąd ta osoba, kimkolwiek była, miała mój numer?

Danger "CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz