Reszta popłudnia minęła mniej więcej tak, jak chciałam - spokojnie.
Od mojego wybuchu na Lauren, nie powiedziała ona ani słowa, podobnie jak ja. Pewnie wreszcie zrozumiała, że mówiłam serio.
Czy ją lubię? Pewnie. To się pojawiło, kiedy zobaczyłam ją w lesie, ale prawie zniknęło w momencie, w którym znikąd pojawiła się jakaś laska, a ona nagle się zdenerwowała i nie chciała mi powiedzieć kim ona jest czy co się stało.
To znaczy, prowatność to jedno, ale bycie osobą wymagającą od innej, żeby o wszystkim im mówiła - jak to robi ze mną -, ale kiedy to jej się spyta, nie piśnie ani słówka.
Jak wielką hipokrytką trzeba być? Co innego, gdyby nic nie chciała wiedzieć ode mnie, ale robi to zawsze i nawet nie chce mi powiedzieć co się dzieje, gdy pojawia się ktoś z jej przeszłości? To pierdolenie.
Hannah Beth przyszła z naszymi zamówieniami, które jadłyśmy w ciszy, jakbyśmy przeżywały śmierć kogoś, kogo obie znałyśmy.
To było dziwne, ale szczerze mówiąc jednocześnie przyjemnie. Może poza tą mroczną atmosferą wokół.
Wiem, że słowa rozsadzały ją od środka, ale nie dałam jej szansy ich wypowiedzieć, bo za każdym razem, gdy otwierała usta by cos powiedzieć, przerywałam jej w jakikolwiek sposób, jaki przyszedł mi do głowy.
Chwytając cheeseburgera, ugryzłam kawałek, po czym wzięłam łyka lemoniady, ignorując oczy Lauren na sobie. Czucie na sobie jej intensywnego wzroku sprawiało, że czułam się nieco niekomfortowo, ale nie pokazałam jej ani odrobiny słabości. Miałam zamiar to wygrać bez wględu na to, czy jej się to podobało czy nie.
Nie byłam niczyją dziwką, zwłaszcza nie Lauren. Mogłam znieść tylko trochę, a jej zmiany nastroju były tego dużą częścią.
Pocałunek nie zawsze wszystko naprawi, podobnie jak przeprosiny. Potrzebowałam wyjaśnienia i miałam zamiar je zdobyć. Nawet, jeśli miałoby to zająć miesiące czy lata. Dostanę je, bo zasługiwałam, zwłaszcza po wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni, łącznie z uratowaniem jej dupy - i to wiele razy.
Kiedy skończyłam lunch, wytarłam usta w serwetkę, po czym wstałam i poszłam do łazienki. Podeszłam do zlewu, trzymając ręce pod automatuczną mydelniczką, a następnie potarłam je o siebie (XD), a wokół wytworzyła się różowa piana. Odkręcając korki, włożyłam ręce pod ciepłą wodę, po czym ją zakręciłam i wyciągnęłam chusteczki, aby wytrzeć dłonie. Kiedy już to zrobiłam, wyrzuciłam je do śmietnika i zerknęłam do lustra.
Westchnęłam, przebiegając palcami po włosach. Wyglądałam beznadziejnie. Wydymając dolną wargę, przygryzłam wnętrze policzka i zaczęłam się zastanawiać co się stanie, kiedy wyjdę z łazienki i restauracji, uwalniając się jednocześnie od Lauren i jej kłamstw.
Kiedy miałam zamiar wyjść, drzwi otworzyły się od drugiej strony i do środka weszła Ari. Zmarszczyłam usta po jednej stronie twarzy na widok dziewczyny, przez którą Lauren miała nagle kij w dupie. Jeśli ona nic nie powie, to Ari powinna. Podchodząc do brunetki, oparłam się o zlew sąsiadujący z jej.
-Hej.
Oderwała oczy od swoich rąk i przeniosła je na mnie.
-Hej - oblizała usta, po czym zabrała dłonie spod kranu i wzięła kilka chusteczek do wytarcia rąk.
-Okej, więc wiem, że mnie nie znasz - założyłam kosmyk włosów za ucho. - Ale zauważyłam, że znasz Laurem i chciałam tylko spytać...
-Przepraszam - potrząsnęła głową, przerywając mi. - Wiem, do czego zmierzasz i bez względu na to, jak bardzo bym chciała, nie moge ci pomóc.
-Dlaczego nie? - zmarszczyłam brwi. - To oczywiste, że coś się między wami stało i mam prawo wiedzieć co.
Westchnęła, przechodząc obok mnie w kierunku drzwi.
-Słuchaj, wydajesz się miła, ale ja po prostu... nie mogę - wzięła głęboki wdech, chwytając za klamkę. - Nie powinnam ci nic mówić i ,szczerze mówiąc, Lauren też nie. Nie chcę być nie miła, ale najlepiej by było, gdybyś pilnowała własnych spraw. - otworzyła drzwi i już miała zamiar wyjść, kiedy nagle się zatrzymała. - Daj temu kilka dni. Jestem pewna, że ci powie - posłała mi coś na kształ pocieszającego uśmiechu, po czym wyszła.
Stałam tam zdezorientowana, podczas gdy mój mózg przetwarzał jej słowa. Niby dlaczego Lauren nie powinna nic mówić? To chyba oczywiste, że miało to z nią coś wspólnego, a jeśli miałam mieć z nią coś wspólnego, miałam również prawo wiedzieć.
Jakim cudem mogłabym być z nią czymś więcej, jeśli nawet jej nie ufałam? Ani jeśli ona mi nie ufała?
Pozbyłam się tych myśli ze swojej głowy, uświadamiając sobie, że minęło już dobre dziesięć minut, a ja wciąż nie opuściłam łazienki. Chwytając za klamkę, wyszłam i skierowałam się do stolika, gdzie Laurem intensywnie się w coś wpatrywała z ustami zaciśniętymi w cienką linię.
Podążyłam za jej wzrokiem i napotkałam Arianę.
Przygryzając wargę zdecydowałam, że powinnam już iść. To znaczy, nie ma sensu dłużej tu być.
-Pa - wymamrotałam, po czym odeszłam i wyszłam z restauracji. Na zewnątrz wiatr uderzył we mnie jak milion małych igiełek.
Obejmując swoje ciało rękoma, wypuściłam głęboki wydech, czując jak narasta we mnie tysiąc różnych emocji, od złości, przez zdezorientowanie, aż do irytacji. Zdecydowanie kiepska kombinacja.
Kiedy miałam zamiar wejść na parking, zostałam pociągnięta w tył i odwrócona tak, że stałam twarzą w twarz z nikim innym jak Lauren Jauregui.
Zwalczyłam chęć uderzenia jej w twarz.
-Powiedziałam, że nie chcę, żebyś za mną biegła - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Ta, cóż, mówisz mnóstwo rzeczy, a ja nigdy nie słucham - wzruszyła ramionami. - Czemu miałabym zrobić to tym razem? - przysunęła swoją twarz blisko mojej.
Patrzyłam na nią z obrzydzeniem, po czym wyrwałam rękę z jej uścisku i się odsunęłam.
-Nie dotykaj mnie.
Mrocznie się zaśmiała, potrząsając głową.
-Zawsze pierdolona królowa dramatyzowania - włożyła ręce do kieszeni, pozwalając swoim kciukom wystawać.
-Nie byłabym nią, gdybyś chociaż raz się otworzyła. To znaczy, chociaż tyle mi jesteś winna po wszystim, co przez ciebie przeszłam - syknęłam.
-Kurwa, skończ z tym już - warknęła. - Nie muszę ci wszystkiego mówić, Camila.
-Ja też nie, ale jesteś tak irytująca, że się poddałam, bo jestem na tyle miła - udałam, że gwałtownie wciągam powietrze. - Ale, ups, zapomniałam - uderzyłam dłonią w swoje udo. - Nie obchodzi cię nikt oprócz samej siebie i, co zabawne, zajęło mi dwa dni - zakpiłam. - Nie, skreśl to, zajęło mi dzień, żeby sobie to uświadomić.
Warknęła, ze złością w oczach.
-Jesteś cholerną suką - warknęła, a z jego oczu ciskały pioruny.
Wzruszyłam ramionami.
- Ty jesteś jeszcze gorszą suką- przechyliłam głowę na bok. - Jak widać obiee już coś o sobie wiemy - sztucznie
się uśmiechnęłam.
Nawet nie zdążyłam zakodować, co się dzieje, kiedy Lauren chwyciła mnie za przedramiona i przycisnął do drzwi swojego samochodu.
Gwałtownie nabrałam powietrza. Ból rozszedł się po moim ciele po kilku sekundach szoku.
-Teraz posłuchaj i lepiej się skup, pierdolona suko - warknęła morderczym tonem, z twarzą niebezpiecznie blisko mojej. - Jeśli nie chcę, nie muszę ci nic mówić. Rozumiesz? Nie mam zamiaru się z tym pierdolić i to, że ty mi coś powiedziałaś, gówno znaczy - zadrwiła. - Powinnaś całować mi dupę za utrzymanie cię przy życiu - patrzyła mi prosto w oczy, nie odrywając ich nawet na sekundę. - Powiniennam cię zabić, kiedy miałam okazję - po raz ostatni mnie przycisnęła, po czym puściła na ziemię. Jej klatka piersiowa gwałtownie się poruszała ze złości.
Pomimo tego, co mówiła moja głowa, nie mogłam powstrzymać łez spływających mi po policzkach i rozmazujących obraz.
Skłamałabym, mówiąc, że mnie nie skrzywdziła i nie chodzi mi o ból w plecach. Mówię o jej krzywdzących słowach.
Potrząsając głową, spojrzałam na nią po raz ostatni, po czym ją pokiwałam, uświadamiając sobie kim naprawdę była. Po wszystkim, co dla niej zrobiłam... Przygryzłam wargę, zabraniając sobie płakać tuż przy niej. Nie mam zamiaru pokazywać mu ani odrobiny emocji. Pozwalając łzie spłynąć mi po twarzy, szybko ją wytarłam i się wyprostowałam.
-Cóż, to musi być dla ciebie beznadziejne - szepnęłam chrapliwie. - Ale nie martw się - lekceważąco machnęłam ręką. - Nie będziesz musiała się o mnie dłużej martwić, bo z tym skończyłam. Do widzenia, Lauren - odwracając się, zaczęłam odchodzić, a kiedy miałam już opuścić to miejsce, samochód zatrzymał się tuż przy mnie.
Odskoczyłam od tego nagłego ruchu. Patrząc w lewo, zawiesiłam wzrok na czerwonym samochodzie zaparkowanym tuż obok, który miał przyciemnione szyby i błyszczące brzegi. Wytarłam oczy, żeby wyraźniej widzieć obraz przede mną. Nawet się nie zorientowałam, że szyba została opuszczona, dopóki ktoś się do mnie nie odezwał.
-Podoba ci się to, co widzisz?
Spojrzałam w okno, widząc ciemną postać, dostrzegalną dzięki światłu wlatującemu do środka. Musiałam się gapić jak idiotka. Brawo, Camila, dodaj to do swojej listy idiotyzmów.
-Przepraszam.
-Nie ma za co. Tylko patrzyłaś - lekko się zaśmiał.
-Camila? - odwróciłam głowę w stronę Lauren patrzącą na mnie z dezorientacją.
Wywróciłam oczami, wracając do nieznanego chłopaka.
-Dzięki - wymamrotałam.
-Potrzebujesz podwózki? Wyglądasz na smutną. Wiem, że mnie nie znasz, ale widziałem, co się stało między tobą i twoją dziewczyną i jestem pewien, że nie chcesz się z nią teraz widzieć. Mam rację?
Przygryzłam wargę.
-Ona nie jest moją dziewczyną - tylko tyle powiedziałam.
Mogłam dostrzec łobuzerski uśmiech czający się na jego ustach.
-Ah, tak czy inaczej, wydajesz się przybita. Mam cię podwieść? Obiecuję, że nie gryzę - podniósł rękę i po raz pierwszy mogłam zobaczyć jego twarz. Miał nietypowy kształt twarzy i piękne błękitne oczy, które świetnie się komponowały z jego czarnymi włosami.
-Camila! - Laurem krzyknęła jeszcze głośniej z nutką desperacji, którą zakryła determinacją.
-Co ty na to? - głos nieznajomego sprawił, że znów się na nim skupiłam.
Spojrzałam na niego, Lauren, a na koniec na samochód i bez zawachania chwyciłam klamkę drzwiczek.
-Camila, nawet nie waż się wchodzić do tego samochodu! - głos Lauren rozbrzmiał mi w głowie. Mogłam stwierdzić, że się zbliżała, bo jej głos był coraz wyraźniejszy.
Zignorowałam ją, otwierając drzwi i wchodząc do środka.
-Camila! - krzyknęła
-Jedź - powiedziałam, orientując się, że Lauren była już blisko.
-A co z twoją dziewczyną? - łobuzersko się uśmiechnął, odpalając silnik.
-Już ci powiedziałam, że to nie moja dziewczyna - szepnęłam. - A teraz jedź.
Chłopak docisnął gaz i samochód wyjechał z parkingu, zostawiając za sobą malejącą Lauren.--------
Super pomysł z wejściem do nieznajomego typa do auta
Wszyscy razem brawo dla Camili 👏👏👏
CZYTASZ
Danger "Camren
Hayran KurguPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)