Zamknęłam za sobą drzwi Keany i się zaśmiałam, słysząc jej narzekania o tym, co jej zrobiłam.
To nie moja wina. Suka na to zasłużyła.
-Zapłacisz za to Jauregui! - krzyknęła. - Obiecuję ci to!
Ignorując ją potrząsnęłam głową i zeszłam na dół do grupy, którzy automatycznie przestali gadać i się na mnie spojrzeli.
-I? - Zayn wstał. - Zrobiłaś to? Masz przesyłkę?
Kiwnęłam głową, wyjmując przesyłkę zza pleców, po czym rzuciłam ją przez pokój, a on złapał.
-Dobra robota, Jauregui - z podziwem pokiwał głową. - Jak to zrobiłaś?
Łobuzersko się uśmiechnęłam, przypominając wcześniejsze wydarzenia.
-Jak mogłabym zawieść tak seksowną dziewczynę jak ty? - jęknęłam nisko, przyciągając ją bliżej za biodra. Zanurzyłam twarz w jej włosach i zaczęłam popychać w kierunku łóżka.
Przygryzając wargę, chwyciła mnie za koszulkę, składając jednocześnie mokre pocałunki na mojej szczęce.
-Nie wiem, ale jeśli się postarasz to obiecuję, że dam ci tą przesyłkę - zbliżyła się do moich ust, ale wyprzedziłam ją, przyciskając wargi do jej szyi.
Chłopaki są mi za to sporo winni.
Kiedy jej nogi zderzyły się z łóżkiem, poleciała na nie, ciągnąc mnie za sobą. Ułożyłam się tak, żeby na nią nie napierać. Pochylając się, złożyłam mnóstwo pocałunków na jej szyi i przeniosłem na klatkę piersiową.
Jęknęła, wplątując palce w moje włosy, żeby przyciągnąć mnie jeszcze bliżej.
Jęknęłam, żeby ją zadowolić. Musiała uwierzyć, że mi się to podoba. Suka nie mogła nic podejrzewać.
-Lauren... - gwałtownie nabrała powietrza, gdy lekko przygryzłam jej skórę. - O mój Boże... - jęknęła głośno.
W duchu modliłem się, żeby Camila nic nie usłyszała. Ostatnim, czego potrzebowałam, była moja dziewczyna budząca się przez jęki z końca korytarza.
Oderwałam się od niej, trzymając twarz nad jej.
-Brakowało mi tego - przygryzłam wargę.
Wypuściła oddech.
-Mi też - chwytając mnie za kark, pociągnęła mnie w dół, żeby złączyć nasze usta, ale tak jak poprzednio, odsunąłem się.
Nie ma mowy, żebym ją pocałowała.
Skończyłam z jej gierkami, a to był ostatni raz, kiedy pozwalam czemuś takiemu się wydarzyć.
Camila była dla mnie wszystkim i nie miałam zamiaru jej zdradzać. Zwłaszcza, kiedy miałam przy sobie kogoś jak ona.
Głęboko w sercu czułam, że staję się dla niej delikatna. Nigdy nie przypuszczałabym, że coś takiego się stanie.
Odkąd Ari mnie wykiwała, nie ufałam nikomu. Wtedy ona weszła do mojego życia i pokazała, że jeśli się przyjżę, to zobaczę, że jest jeszcze kilku ludzi, którym mogę zaufać i mimo, że poznałam Camilę w dziwnych okolicznościach, to cieszę się, że weszła do lasu i zobaczyła jak zabijam Parkera.
Bez względu na to, jak pojebanie to brzmiało, zbliżyło nas to do siebie i będę za to wdzięczna do końca życia. Nawet nie wiem co by się stało, gdybym jej nie poznała, ale jednego jestem pewna - moje życie nie byłoby wtedy tak ciekawe.
Zauważyłam, że Keane zaczyna denerwować mój brak chęci do wymiany śliny, więc zrobiłam coś równie dobrego. Zaczęłam ściągać jej szlafrok. To na chwilę odciągnie jej myśli.
Jeśli dasz jej coś, nad czym może pracować, to skupi na tym całą swoją uwagę, więc jeżeli musiałam zdjąć jej szlafrok, a następnie dać jej ściągnąć moją koszulkę, to byłam skłonna do poświęceń.
Kiedy już miałyśmy to za sobą, przebiegła palcami po moich piersiach. Normalnie bym jęknęła i uznał to za pociągające, ale mogłam myśleć jedynie o tym, że jej palce nie dorównywały palcom Camili.
Kaeany były żądne, a Camili delikatne. Keana ciągnęła, podczas gdy Camila pchała. Były całkowitymi przeciwieństwami.
Przejechałam dłońmi po jej rękach i złączyłam nasze palce, a mój oddech uderzał o jej twarz.
-Keana?
-Hm? - mruknęła. Zamknęła oczy, biorąc głębokie wdechy.
Zaczęła się podniecać, więc to był dobry moment.
-Gdzie jest przesyłka? - wymamrotałam jej do ucha, po czym złożyłem na nim delikatny pocałunek.
Pokręciła głową.
Zaczęłam składać lekkie pocałunki, chcąc sprawić, żeby zapomniała, że miała mi nic nie mówić dopóki nie skończymy.
-Gdzie ona jest, Keana? Muszę mieć pewność, że nie kłamiesz.
-Nie kłamię - wydyszała.
-W takim razie - zassałam. - Powiedz mi - przygryzłam. - Gdzie ona jest - polizałam, a ona się poddała.
-Pod moim łóżkiem - powiedziała na wydechu.
Łobuzersko się uśmiechnęłam, nie odrywając ust od jej skóry.
-Dzięki skarbie - wciąż całowałam jej szyję, podczas gdy jedna z moich rąk zanurkowała pod łóżko.
Nie miała pojęcia co się dzieje i tak miało zostać. Przenosząc się na drugą stronę, zaczęłam ssać i przygryzać, przez co wygięła plecy w łuk. Macałem wszystko pod materacem, chcąc jedynie znaleźć tą przesyłkę i stąd wyjść.
Kiedy miałam zamiar wstać i zacząć jej szukać, wyczułam coś pod palcami i od razu wiedziałam, że właśnie tego szukałam. Wyciągając ją spod łóżka, odsunęłam się od Keany.
-Miło mi się z tobą pracowało, skarbie. Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy - wstałam, podeszłam do swojej poszulki i ją założyłam.
-O czym ty mówisz? - powiedziała, nierówno oddychając.
-Ty, moja droga, właśnie zostałaś ograna - łobuzersko się uśmiechnęłam. - Przez gracza.
-O czym ty do cholery mówisz, Jauregui? - warknęła, siadając na łóżku.
Lekko się zaśmiałam, podnosząc w górę przesyłkę.
-Powinnaś już wiedzieć jak nie ulegać pokusie. Niczego się nie nauczyłaś?
-Ty żmijo! - krzyknęła.
Zaśmiałam się.
-Jakbym już tego nie słyszała- otworzyłam drzwi, ale przed wyjściem się odwróciłam. - Następnym razem, kiedy spróbujesz takich sztuczek, nie będę cię uwodziła. Zabiję cię - i po tych słowach wyszłam.
Co śmieszne, to nie była pusta obietnica.
-Ona cię zabije! - zaśmiał się Justin.
-Lepiej śpij dziś z jednym okiem otwartym - zaśmiał się Dean, sięgając po puszkę piwa.
Zachichotałam.
-Zaufaj mi, nic mi nie zrobi. Ta suka wie, że ze mną się nie pieprzy.
-Nie jestem tego taka pewna, Jauregui - Normani siadła naprzeciwko. - Dziś widocznie miała ochotę się z tobą pieprzyć.
Zaśmiałam się.
-To przez ten urok. Działa za każdym razem - żartobliwie puściłam im oczko, po czym zerknęłm na swój zegarek. - Cóż, jest za piętnaście druga, a ja padam na twarz.
-Ta, lepiej się już kładźmy. Mamy przed sobą ciężki dzień, a ciebie czeka szkoła, Jauregui- Zayn wskazał na mnie.
-Cholera - mruknęłam. Całkiem o tym zapomniałam.
-Po prostu się prześpij - zawołał Justin.
-Ta, dla ciebie to łatwe. Nie musisz budzić się za kilka godzin - mruknęłam, wstając.
-Hej - podniósł ręce w górę. - Ja tylko mówię.
Wzdychając, potarłam swój kark.
-Wiem - oblizałam usta. - Do zobaczenia później.
Wszyscy kiwnęli głowami.
-Jestem z ciebie dumny, Jauregui - Zayn poklepał mnie po plecach i potarł ramię w ramach uznania. - Odwaliłaś dzisiaj kawał dobrej roboty. Nie tylko dałaś sobie radę z Ruby...
-Pieprzona małpa dałaby sobie radę z Ruby, Zayn. Ten dzieciak jest cholernie słaby - wywróciłam oczami.
Lekko się zaśmiał.
-Okej, okej, masz rację - uśmiechnął się. - Ale poza tym uratowałaś swoją dziewczynę i odzyskałaś moją wysyłkę. I to wszystko jednego dnia.
-Jeśli to nie jest swag, to nie wiem co! - krzyknął Justin.
-Dzięki, doceniam to.
Mimo, że mieliśmy z Zayn'em większe i mniejsze kłótnie, wciąż byliśmy jak rodzeństwo.
-Nie ma za co, a teraz na górę do swojej dziewczyny. Jestem pewien, że za tobą tęskni - cicho się zaśmiał, po czym zajął swoje stałe miejsce.
Uśmiechnęłam się.
-Do zobaczenia - przybiłam z chłopakami piątkę, po czym weszłam po schodach do swojego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
Camila wciąż spokojnie spała na moim łóżku, szczelnie owinięta kołdrą i przytulona do poduszki. Lekko się zaśmiałam. Wyglądała tak niewinnie.
Coś we mnie miało nadzieję, że zostanie taka na zawsze.
Odwróciłam się i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam ryzykować, że Keana wtargnie tu w nocy i spróbuje się na mnie odegrać.
Mimo, że ją ostrzegałam, a ona wiedziała, że nie powinna ze mną zadzierać, nie miałam zamiaru ryzykować zwłaszcza, gdy była tu Camila.
Podchodząc do łóżka, upewniłam się, że wszystko jest w porządku, po czym delikatnie pogładziłam dłonią jej policzek. Rozcięcia powoli się leczyły i byłam pewna, że zostaną po nich blizny, ale nie mogłam nic na to poradzić.
Wzdychając pochyliłam się i przycisnęłam usta do jej czoła, po czym się odsunęłam. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
Nie byłam gotowa, a ona tym bardziej.
Wyprostowując się, miałam zamiar odejść i poszukać jakiejś pościeli, którą mógłabym położyć na ziemi, żeby było mi w miarę wygodnie, gdy poczułam lekkie pociągnięcie za rękę.
Marszcząc brwi odwróciłem się i zobaczyłem Camilę patrzącą na mnie sennym wzrokiem.
-Nie idź - szepnęła.
Wpatrywałam się w nią, chcąc, żeby kontynuowała.
-Zostań ze mną - przesunęła się na łóżku. - Proszę - wymamrotała.
Prygryzłam wargę, zastanawiając się co zrobić, gdy przypomniałam sobie dzisiejsze wydarzenia i uświadomiłam, że mnie potrzebowała.
Obiecałam, że będę ją chroniła.
Podniosłam kołdrę, położyłam się obok i okryłam nas oboje, po czym objąłem ją ręką, przyciągając bliżej.
-Wszystko w porządku? - szepnęłam.
Kiwnęła głową.
-Prześpij się trochę, skarbie.
Ziewnęła, wtulając się we mnie, po czym odpłynęła w głęboki sen.
Czas mijał, a ja się w nią wpatrywałam. Musiałam mieć pewność, że wszystko było dobrze i nic jej nie przeszkadzało.
Obserwowałam, jak jej klatka piersiowa rytmicznie się unosi i opada, a jej ciało coraz bardziej się relaksuje.W głowie miałam tylko jedno - musiałam się upewnić, że wydarzenia z dzisiaj już nigdy się nie powtórzą. Że będzie bezpieczna bez względu na wszystko. Miałam potrzebę bycia blisko niej 24/7.
Sama myśl o jej straceniu doprowadzała mnie do szaleństwa, a wizja kogoś ją krzywdzącego wywoływała u mnie instynkt mordercy.
Byłam pewna, że oszalałam, ale gdy czas mijał, a ja wciąż podziwiałam jej piękno, uświadomiłam sobie, że to nie szaleństwo.
Nie.
Ale, zamiast tego, przytafiło się coś dużo bardziej niebezpiecznego niż się spodziewałam.
Zakochałam się w niej.
I to przerażało mnie najbardziej.------------
Za bardzo was rozpieszczam 👶
CZYTASZ
Danger "Camren
FanfictionPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)