LV

1.7K 127 32
                                    

Lauren's POV

- Jesteś słodka kiedy się denerwujesz - zagruchała Camila przez telefon a ja mogłam sobie wyobrazić, że się przy tym uśmiechała.

Jęknęłam.

- Nie jestem zdenerwowana, skarbie - skrzywiłam się wyrzucając piłkę w powietrze, po czym łapiąc ją i powtarzając proces, z telefonem między uchem a ramieniem.

- Nie musisz mnie okłamywać. Wiem, jacy są moi rodzice. Masz prawo, żeby być zdenerwowana.

- Po raz dziesiąty mówię, że się nie denerwuję - syknęłam zniecierpliwiona.

Camila zachichotała.

- Cokolwiek powiesz. Po prostu bądź sobą i wyglądaj odpowiednio.

Wywróciłam oczami.

- Sobą? Czyli chcesz, żebym wzięła ze sobą broń? Poza tym, co jest złego w sposobie, w jaki się ubieram?

- Nie - westchnęła. - Nie chcę, żebyś wzięła ze sobą broń - nastąpiła przerwa podczas której zapewne przebiegła palcami po włosach, jak zawsze w takiej sytuacji. - Ubierasz się jak bandyta, Lauren.

Praktycznie zakrztusiłem się własną śliną.

- Bandyta?

- Tak. Nie, że żebym uważała, że to nie jest seksowne, ale moi rodzice nie polubią cię, jeśli przyjdziesz w jeansach, t-shircie i skórzanej kurtce. Idziemy na obiad. Pokaż im, że jesteś jak wszyscy.

- Ale nie jestem jak wszyscy.

- Najwyraźniej. Wiem, że nie jesteś, ale musisz chociaż spróbować udawać, że tak jest. Pokaż, że nie mają się o co martwić.

Westchnęłam, zaciskając powieki.

- Sprawiasz, że staje się to bardzo trudne, skarbie.

- Wcale nie. Po prostu jesteś zbyt leniwa, żeby się wystroić.

Zachichotałam wiedząc, że miała rację.

- Nie musisz ubierać garnituru ani sukienki, Lauren. Wystarczy, że dobrze się zaprezentujesz.

Pokiwałam głową.

- Dobrze.

- Dziękuję.

- Wszystko dla ciebie Camz.

Spojrzałam w górę i zauważyłam chłopaków wchodzących do salonu. Usiadłam odkładając piłkę i przełożyłam telefon do lewej dłoni, po czym przybiłam każdemu z nich piątkę.

- Dobrze. Cóż.. niestety muszę zrobić zadanie domowe. Do zobaczenia później.

- Tak, do zobaczenia - westchnęłam.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też - odsuwając komórkę od ucha, zakończyłam rozmowę.

- Camila? - spytał Zayn, wskazując telefon i unosząc wysoko brwi.

Pokiwałam głową, biorąc głęboki oddech. Marcus zachichotał.

- O co chodzi, Jauregui? Nie chce uprawiać z tobą seksu?

Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego.

- Nie, idioto. Mam dzisiaj spotkać jej rodziców.

- Ohh - Zayn wyraźnie zasygnalizował, że rozumie mój ból. - Masz spotkać jej rodziców, tak? Powodzenia. Na pewno ci się przyda.

Pokiwałam głową.

- Wiem.

- Co jest nie tak z jej rodzicami? - spytała Normani, układając swoje nogi na stole.

Danger "CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz