Lauren's POV
-Co jest z tobą nie tak? - spytała Camila, gdy wyszłam z samochodu i do niej podeszłam.
W duchu przeklnęłam jej zdolność zauważania nawet najmniejszych zmian. Na przykład, kiedy zmienia mi się nastrój, ona potrafi to wyczuć.
Wzruszyłam ramionami, oplatając ją ręką.
-Nic.
Jej usta opuściło ciężkie westchnęcie. Oblizałam wargi, chcąc poczuć na nich jej.
-Mówisz to za każdy razem, gdy o coś takiego pytam - wymamrotała.
-Więc po co pytać, skoro zna się odpowiedź? - cicho się zaśmiałam, przyciągając ją bliżej.
Wywróciła oczami.
-Bo czasem mam nadzieję, że powiesz prawdę, zamiast ciągle kłamać.
Skrzywiłam się, lekko od niej odsuwając.
-Chwila, Camz, nigdy cię nie okłamałam.
-Owszem, okłamałaś i wciąż to robisz - stwierdziła. - Za każdym razem, kiedy pytam cię co jest nie tak, a uwierz mi, wiem, że coś cię dręczy, zbywasz mnie, mówiąc, że to nic, gdy wiem, że o coś chodzi. Jestem z tobą wystarczająco długo, że wiem kiedy nie jesteś do końca szczera.
-Oh, naprawdę? - ponownie się zaśmiałam. - Więc dlaczego twierdzisz, że tym razem kłamię? - spojrzałam na nią z rozbawieniem.
-Cóż, zacznijmy od tego, że po wyjściu trzasnęłaś drzwiami samochodu, a pamiętajmy, że mnie prawie za to zabiłaś. Traktujesz samochody jak swój skarb i po drugie - podniosła w górę dwa palce. - Masz taką minę, jakbyś chciała kogoś zamordować.
Pokiwałam głową, pod wrażeniem jej toku myślenia.
-Nieźle - łobuzersko się uśmiechnęłam. - Naprawdę nieźle.
Z dumą się uśmiechnęła.
-Ale - podniosłam palec, na co zmarszczyła brwi. - Dlaczego sądzisz, że nigdy nie skłamałam, zachowując się normalnie? To znaczy, bądźmy szczere, skarbie. Kiedy żyjesz tak, jak ja, kłamstwo to twoje drugie imię - uśmiechnęłam się do niej. - Poza tym jest wcześnie rano. Naprawdę sądzisz, że może mnie to cieszyć?
-Ja po prostu... - wydęła usta, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę - wiem, że nie kłamałaś.
Postanowiłam trochę się z nią podrażnić.
-Cóż, może gdy ci coś mówiłam, kłamałam. To znaczy, skąd możesz wiedzieć czy tak nie było?
Wiedziałam, że jakoś do niej dotarłam, bo zaczęła się wiercić, myśląc nad odpowiedzią.
-Może skłamałam mówiąc, że jesteś seksowna - powiedziałam z uśmiechem.
Wciągnęła powietrze.
-Nie zrobiłabyś tego!
Powstrzymałam chęć wybuchnięcia śmiechem.
-Skąd wiesz? - podniosłam brew.
Wydęła usta.
-Bo nie okłamałabyś mnie w takiej sprawie.
-Skarbie, masz o mnie zbyt dobre zdanie - zaśmiałam się, a na jej pięknej twarzy pojawił się grymas.
Skrzyżowała ręce na piersi, skupiając wzrok na ścianie naprzeciw.
-Jestem seksowna i dobrze o tym wiem.
Nie mogłam już znieść tego, jak urocza była - nazwijcie mnie szaloną, ale ta dziewczyna jest wręcz rozkoszna - i wybuchnęłam śmiechem, a ona jeszcze bardziej skrzywiła.
-Nienawidzę cię - mruknęła, przechodząc obok i wchodząc po schodach do szkoły.
-Czekaj, Camz - zaśmiałam się, biegnąc za nią. Chwyciwszy za ramię, obróciłam ją przodem do siebie. - Tylko żartowałam.
-Skąd mam wiedzieć, że tylko żartowałaś? - powiedziała dziecięcym głosikiem.
-Camz... - wymamrotałam, kładąc jej dłoń na policzku. - Nie mogłabym skłamać na temat tego jak... - cicho się zaśmiałam. - Seksowna jesteś.
Uderzyła mnie w tors.
-Jesteś straszną świnią - mruknęła.
-Przepraszam - pochyliłam się, żeby nasze oczy były na tym samym poziomie. - Nie chciałam się zaśmiać - z uśmiechem pogłaskałam ją kciukami po policzkach.
Spojrzała mi w oczy, po czym wzdychając odwróciła wzrok.
-I tak wiem, że coś cię dręczy.
-Dręczyło, ale przestało. Dzięki tobie jest lepiej - oblizałam usta, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy.
Po kilku sekundach znów się do mnie odwróciła.
-Powiesz mi o co chodziło?
Opuściłam ręce, wiedząc, że nie odpuści.
-O Keanę.
Zmarszczyła brwi, a na jej twarzy wymalowane było zdezorientowanie.
-Keana? - spytała. - Kto to jest?
-Ta sama suka, która kocha mnie wkurwiać - mruknęłam.
Podniosła brwi, chcąc, żebym kontynuowała.
Rozejrzałam się, po czym zaciągnęłam ją na bok korytarza.
-Weszła do pokoju, kiedy powiedziałam ci o - zakaszlałam. - Ari.
Camila przygryzła wnętrze policzka, próbując sobie przypomnieć.
-Ohhh. Pamiętam ją. Też jej nie znoszę - z obrzydzeniem wydęła usta.
Lekko się zaśmiałam.
-To jest nas dwoje, skarbie.
-Więc co zrobiła tym razem?
Zamarłam, przypominając sobie jak Keana groziła, że opowie Camili o naszej przeszłości. Zaczęłam się zastanawiać czy powinnam jej powiedzieć i zdecydowałam, że powinnam zrobić to później.
-Potem ci powiem.
-Dlaczego nie możesz powiedzieć tego teraz? - jęknęła, nieusatysfakcjonowana.
-Bo mamy w tej szkole niesamowicie wścibskich ludzi, poza tym to długa historia. Ta, którą chciałabym ci powiedzieć, gdy jesteśmy same - wyszłam z rogu, w którym stałyśmy i zaczęłyśmy iść korytarzem.
-Ale...
Pochylając się, złączyłam nasze usta. Po kilku sekundach się odsunęłam.
-Za dużo gadasz, wiesz?
Camila przygryzła wargę.
-Może powinnam to robić częściej.
-Dlaczego? - uśmiechnęłam się.
-Bo wtedy musiałabyś mnie częściej całować.
Przysuwając się bliżej, otarłam o siebie nasze usta.
-Nie muszę mieć pretekstu, żeby to zrobić, Camz - pocałowałam ją, przysuwając bliżej.
Polizałam jej dolną wargę, na co otworzyła usta. Wślizgnęłam do nich swój język i jęknęłm, chwytając ją za tyłek, jednocześnie popychając na szafki, nie będąc w stanie dłużej się kontrolować.
Camila przebiegła dłońmi po moich plecach i włosach, napierając swoimi ustami na moje, nasze języki poruszały się w każdą stronę.
Czułam, że ludzie wokół się na nas gapią, co dało mi dodatkowy zastrzyk adrenaliny i chcęć pokazania im kto jest mój i że Karla Camila Cabello jest dla nich wszystkich niemożliwa do zdobycia.
Odsunęłam się, opierając o siebie nasze czoła. Obie ciężko oddychałyśmy, wpatrując się sobie w oczy. Kiedy miałam zamiar ponownie złączyć nasze usta, dziewczyna położyła mi dłonie na klatce piersiowej, chcąc przed tym powstrzymać. Pokiwałam głową, pokazując, że rozumiem. Musnęłm jej wargi, po czym chywciłam ją za rękę.
Camila poprawiła bluzkę, jednocześnie oblizując usta, rozkoszując się smakiem. Chwilę później mocno się zarumieniła, uświadamiając sobie, że gapiła się na nas prawie cała szkoła.
Cicho się zaśmiałam, przyciągając ją bliżej. Przysunęłm usta do jej ucha.
-Ignoruj ich. Są po prostu zazdrośni, że jesteś moja, a ja twoja.
Camila z uśmiechem przygryzła wargę.
Patrzyłam na nią, gdy szłyśmy w kierunku jej szafki. Część mnie krzyczała, żeby nie mówić jej nic o Keanie. Że jeśli to zrobię, mogę zniszczyć wszystko, ale ta druga część twierdziła, że właśnie tak będzie najlepiej. Że Camila wolałaby to usłyszeć ode mnie niż od Keany, która mogłaby skłamać tylko, żeby zniszczyć jedyną dobrą rzecz w moim życiu.
Camila ścisnęła moją dłoń, wyrywając z zamyślenia.
-Wszystko okej? - szepnęła.
Przytaknęłam, przywołując na usta uśmiech.
-Tak, wszystko w porządku.
Z uśmiechem pokiwała głową, po czym otworzyła szafkę.
Włożyłam dłonie do kieszeni spodni, zastanawiając się która ze stron miała rację.
Czas mijał, a ja zorienowałam się, że wyłapuję wszystko, co kocham w Camili. Na przykład to, że gdy się denerwowała, przygryzała wargę albo kiedy robiła się zażenowana, rumieniąc się zasłaniała twarz. Kochałam czuć jej usta na swoich, to, jak nie godziła się na moje pierdolenie, jak bez wahania walczyła o swoje...
W sumie opisałam wszystko, co kochałam i wtedy zdecydowałam, że jedyną słuszą decyzją będzie powiedzenie Camili prawdy. Bez względu na konsekwencje.
-Okej, co chciałaś mi powiedzieć? - Camila siadła w moim samochodzie.
Była pora lunchu, a ja napisałam do niej, żebyśmy spotkali sie tutaj. Nie chciałam jej więcej okłamywać ani czekać do końca dnia.
Teraz albo nigdy.
-Kiedy wróciłam rano do domu, byłam szczęśliwa, że wszyscy jeszcze spali, bo szczerze mówiąc nie chciało mi się ich słuchać, ale oczywiście Keana była już na nogach i jak zawsze zaczęła gadać byle co, żeby tylko mnie wkurzyć. Wspomniała o tobie i spytała czy to z tobą byłam w nocy. Powiedziałam, że to nie jej sprawa i wtedy... - przełknęłm ślinę, oblizując usta. - Zagroziła, że powie ci o... - urwałam, nie będąc w stanie skończyć.
Camila zauważyła, że czuję się niekomfortowo, więc zalała ją fala troski. Chwyciła mnie za dłonie.
-Śmiało - zachęciła.
-Zagroziła, że powie ci o... naszej przeszłości -skrzywiłam się na to słowo.
Spojrzałam na nią, próbując wyczytać z jej twarzy emocje, ale mi się nie udało. Ścisnęło mi się serce, kiedy puściła moją rękę i położyła sobie dłonie na kolanach.
-Co to znaczy? Twoja przeszłość? - spytała cicho.
Zacisnęłam powieki, kręcąc głową, w duchu przeklinając, że pozwoliłam temu zajść tak daleko.
-Do znaczy, że kiedy się złościłem, ja...
-Ty co?
-Szłam do jej pokoju...
Camila wiedziała, co teraz powiem, ale chciała to usłyszeć ode mnie.
-I? - szepnęła.
-I uprawiałyśmy tam seks.
Dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła. Jedynie cała zdrętwiała, zaszkliły jej się oczy, przez co wyglądała jak posąg.
Napięcie wzrosło. Zaczęłam odliczać sekundy, aż coś powie.
Doszłam do stu, kiedy zaczęła się kręcić na siedzenie. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że jej oczy były pełne łez.
-Camz...
Potrząsnęła głową, uciszając mnie. Oblizała usta, po czym przygryzła dolną wargę.
-Próbujesz mi powiedzieć, że za każym razem, gdy się denerwowałaś, po prostu... uprawiałaś z nią seks?
Schowałam usta do środka, przeklinając dzień, w którym dotknęłam Keany.
-Tak.
-Za każdym razem, kiedy się pokłóciliśmy, po prostu tam szłaś i ją pieprzyłaś?
-To nie tak jak myślisz - zaczęłam, ale mi przerwała.
-To nie tak jak myślę? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem. - To jest dokładnie tak, jak myślę. Właśnie przyznałaś, że uprawiałaś z nią seks za każdym razem, gdy się zdenerwowałaś.
-Tak, ale to było zanim zaczęłyśmy się spotykać.
- Czekaj - podniosła ręce w górę. Z zamkniętymi oczami pokręciła głową, próbując uporzadkowac myśli. - O co dokładnie ci chodzi?
-Pieprzyłam się z nią tylko wtedy, gdy dopiero się poznałyśmy - zapewniłam. - Ciągle na siebie warczęłyśmy, a ja i tak miałam dużo na głowie. Dopiero co zabiłam Parkera, a ty to widziałaś. Nie wiedziałam co z tobą zrobić i szczerze mówiąc, strasznie mnie wtedy wkurwiałaś. Musiałam się jedynie wyładować.
Camila pokiwała głową.
-A co z tym razem, kiedy się pokóciliśmy po... no wiesz, pocałunku? - położyła jedną dłoń na drugą. -Wiem, że nie byłyśmy wtedy do końca oficjalnie razem, ale... - wzruszyła ramionami, przygryzając wargę.
Odwróciłam wzrok, przypominając sobie jak Normani do mnie przyszła mówiąc, że czuję coś do Camili, a ja poszłam do Keany. Spojrzałam na swoje dłonie.
Camila uznała moją ciszę za odpowiedź, a napięcie jeszcze bardziej wzrosło.
-Czy to cokolwiek dla ciebie znaczyło?
Gwałtownie podniosłam głowę.
-Co? Pocałunek? Oczywiście...
-Nie - pokręciła głową. - To, co robiłaś z Keaną...
-Oh - oblizałam usta, odrobinę się do siebie śmiejąc. - Zupełnie nic. Była tylko ucieczką od problemów, nic więcej.
Camila zaczęła bawić się palcami, a ja wpatrywałam się w nią, zastanawiając o czym myśli.
-Czy kiedykolwiek... dotknęłaś ją... po tym, jak zaczęłyśmy być razem?
-Nie.
-Naprawdę?
Przytaknęłam.
-Camz, już ci mówiłam. Wszystko działo się zanim cokolwiek między nami zaszło.
-Okej.
-Okej? - spytałam, niepewna jej odpowiedzi.
-Ta, okej - wzruszyła ramionami.
Siadłam prosto, wpatrując się przed siebie. Po jakimś czasie ciszy, zdecydowałam ją przerwać.
-Czy... wybaczysz mi?
Patrzyłam, jak chwilę nad tym myśli, po czym wreszcie przytaknęła.
-Tak.
Moja twarz się rozświetliła.
-Naprawdę?
-Tak, to znaczy, czy to boli? Pewnie, ale nie byłyśmy wtedy oficjalnie razem ani nic - spojrzała na mnie. Miałaś pełne prawo robić co chcesz. Nie miałam na ciebie żadnego wpływu.
-Przepraszam - wymamrotałam. - Wiem, że powinnam powiedzieć ci o tym wcześniej, ale myślałam, że to nie jest jeszcze właściwy moment.
-W porządku - wzruszyła ramionami. - Jak już mówiłam, nie byłyśmy wtedy razem.
-Cieszę się, że mamy to już za sobą i nie muszę martwić się Keaną opowiadającą ci kłamstwa.
Camila delikatnie sie uśmiechnęła.
-Jak na kogoś kto cię nienawidzi, ma na twoim punkcie sporą obsesję.
Wywróciłam oczami na myśl o Keanie.
-Jest suką.
-Nigdy nie byłaś z nią w żadnym związku, prawda?
Pokręciłam głową.
-No co ty. Oszalałaś? Była dobra do tylko jednej, jedynej rzeczy, o której ci już mówiłam.
Camila wypuściła głęboki wydech.
-To dobrze. Ostatnim, czego potrzebuję, jest jedna z twoich byłych, próbująca wszystko zniszczyć.
-Nawet, gdyby Keana była moją byłą, którą nie jest, nie miałabys się o co martwić. Teraz ty jesteś moją dziewczyną i tylko to się liczy - delikatnie pogłaskałam ją po policzku.
-A przy okazji - Camila się podniosła i siadła na mnie okrakiem.
Zszokowana na nią spojrzałam, kładąc dłonie na jej udach.
-Tak?
-Jeśli kiedyś będziesz zła czy coś takiego, zawsze możesz przyjść do mnie - przejechała palcami od mojej szyi, przez klatkę piersiową, aż do paska.
Oblizałem usta, ściskając jej uda.
-Oh, naprawdę?
Przytaknęła.
-A teraz się liczy? - szepnęłam.
-Jesteś zła? - mruknęła seksownie.
-Bardzo - jęknęłam.
-W takim razie tak.
Nie zawahałem się przed złączeniem naszych ust. Wplątałem jej dłoń we włosy, przyciągając bliżej, drugą ręką chwytając w pasie.
Przesunęła dłońmi po moim torsie, po czym oplotła mi je wokół szyi. Zaczęła bawić się moimi włosami, ocierając o siebie nasze dolne połowy.
Jęknęłam jej w usta, chcąc poczuć ją całą. Te wszystkie ubrania tylko stały nam na drodze, a w tym momencie chciałam dotknąć jej skóry.
- Tak bardzo cię pragnę - warknęłam jej do ucha.
-Jak bardzo? - szepnęła z ustami przy mojej szyi.
-Cholernie bardzo - wymamrotałam. - Nawet nie wiesz jak bardzo chcę poczuć twoją skórę przy mojej. Mój penis poruszający się w tobie. To, jakbyś się wokół niego zaciskała - jęknęknęłam na samą myśl, ocierając się swoim okrytym penisem o jej krocze.
-Lauren... - jęknęła. Zaczęła całować mnie po szyi, po czym wróciła z powrotem do ust, trzymając dłonie po obu stronach mojej głowy.
Zjechałam ręką w dół, aby chwycić zapadkę. Pociągając ją, drugą ręką przytrzymałam Camilę, a górna część siedzenia się położyła, żeby łatwiej było się nam ruszać. Zjechałam dłońmi na jej tyłek i lekko go ścinęłam, na co dziewczyna głośno jęknęła.
Przejechałam swoim językiem po jej, kosztując jej słodkości. Zaskomlała mi w usta, przez co uświadomiłam sobie jaka była niewinna.
Obracając nas tak, że byłam na górze, położyłam ręce po obu stronach jej głowy, próbując znów oddychać w normalnym tempie. Odgarnąwszy jej włosy z twarzy, złączyłam nasze wargi w obiecującym pocałunku, przez który miała zapomnieć o otaczającym ją świecie.
Wypchnęła biodra w górę, pokazując, że chciała więcej. Robiło się zbyt gorąco, żeby przestać. Wpadłam na pewien pomysł, gdy oderwałam się od jej ust i zaczęłam składać pocałunki na jej szyi, zjeżdżając aż do jej osłoniętych piersi.
-Tak bardzo cię pragnę - szepnęłam.
-Więc mnie bierz.
Pokręciłam głową.
-Nie tutaj.
Camila przestała się ruszać.
-Proszę... - wymamrotała.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jej są zamknięte.
-Spójrz na mnie..
Zrobiła to, o co ją poprosiłam.
-Jak bardzo tego chcesz? - spytałam, kreśląc językiem wzorki na jej klatce piersiowej.
Camila jęknęła.
-Bardzo, bardzo mocno.
Przesunęłam twarz tuż nad jej.
-Zrobię drugą najlepszą rzecz - oblizałam usta. - Okej?
Pokiwała głową, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Zjechałam dłońmi do jej jeansów. Pocałowałam ją w usta, jednocześnie odpinając guzik i rozpinając rozporek.
Podniosłam się tak, że leżałam teraz tuż obok niej. Położyłem dłoń na jej brzuchu, gdzie zaczęłam kreślić kółka, po czym przesunęłam dłoń niżej. Obserowałam jak Camila przygryza wargę.
Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, gdy położyłam dłoń na jej strefie intymnej. Nieco się odsunęłam; obie ciężko oddychałyśmy.
-Wszystko w porządku? - szepnęłam, upewniając się, że nie działam zbyt szybko.
Pokiwała głową.
Nie odrywając od niej wzroku, przesunęłam dłoń jeszcze dalej, czując jaka jest już mokra. Położyłam kciuk na jej łechtaczce i zaczęłam nim kręcić, przygotowując ją na to, co miało się stać chwilę później.
-L-Lauren... - wymruczała.
Musnęłam jej szczękę.
-Może trochę zaboleć, bo nie jesteś do tego przyzwyczajona...
-Okej.
Całując ją w usta, powoli weszłam w nią jednym palcem.
Camila wygięła plecy w łuk, a jej jęki brzmiały jak piękna kołysanka.
Ostrożnie zaczęłam ruszać w niej palcem, chcąc, żeby się przyzwyczaiła do tego uczucia.
Camila wypchnęła biodra, pokazując, że chce więcej i właśnie to zamierzałam jej dać. Przyśpieszyłam swoje ruchy, chwilę później dokładając jeszcze jeden palec. Zaczęłam nimi kręcić, dostarczając jej dwa razy więcej przyjemności.
-O mój Boże... - jęknęła. - Lauren... - gwałtownie wciągnęła powietrze. - Ja... - złączyła usta, nie będąc w stanie powiedzieć nic więcej.
Wiedziałam, że była blisko, bo zaczęła się wokół mnie zaciskać. Poruszałam dłonią jeszcze szybciej, a gdy już miała dojść, przestałam.
-C-co ty robisz?
-Jako twoja dziewczyna muszę sprawić, żebyś czuła się dobrze - szepnęłam. - I właśnie to zamierzam teraz zrobić.
Camila otworzyła oczy.
-Co chcesz zrobić?
-Zobaczysz - delikatnie ją pocałowałam, po czym przesunęłm tak, że moja twarz była tuż nad jej kroczem. Chwyciłam jej jeansy i zsunęłam aż do kostek.
-Lauren...
-Shh, pokochasz to - zapewniłam.
Pokiwała głową, obserwując co dokładnie miałam na myśli.
Zdjęłam jej bieliznę i wtedy zamarła, zaciskając nogi.
-Coś nie tak?
Pokręciła głową i zobaczyłam jak się rumieni.
-Nie masz powodu, żeby czuć się zażenowana. Jesteś piękna, okej?
Po kilku sekundach wreszcie się poddała.
-Nie musimy tego robic, jeśli nie chcesz - nie chciałam, żeby myślała, że musiała się do mnie dopasować. - Jeśli robię coś za szybko, możesz mi powiedzieć.
-Nie, jest w porządku - wzięła głęboki wdech. - Jestem gotowa.
-Napewno? - spojrzałam jej w oczy.
-Tak.
Kiwając głową, powoli rozchyliłam jej nogi. Oblizałam usta, po czym chwyciłam ją za uda i się do nich przysunęłam. Bez wahania przycisnęłam do niej język.
Obie jęknęłyśmy. Ja, bo mogłam jej spróbować, a ona przez przyjemność, którą odczuła.
Zaczęłam lizać i ssać, nie omijając żadnego miejsca. Jęknęłam, gdy Camila wplątała palce w moje włosy, a jej jęki wypełniły cały samochód. Przesunęłam język do jej wejścia, poruszając nim jak wcześniej palcami, co doprowadziło ją na szczyt. Wypuściła soki, które wylizałam do czysta.
Włożyłam jej majtki i jeansy, a następnie na nią spojrzałam, mierzwiąc jej włosy.
-Wszystko w porządku?
-Tak - szepnęła. - Jak się tego nauczyłaś?
Cicho się zaśmiałam.
-Lata praktyki, skarbie - mrugnęłam.
Camila przygryzła wargę.
-To było...
-Niesamowite - skończyłam za nią.
Przytaknęła.
-Bardzo.
Łobuzersko się uśmiechnęłam.
-Tylko sobie wyobraź co mógłabym z tobą zrobić w łóżku.
-Nie... - położyła mi dłoń na torsie, muskając ustami szyję. - kuś, bo będę chciała się przekonać.
Jęknęłam, odwracając głowę tak, żeby nasze wargi się spotkały. Po kilku minutach się od niej oderwałam.
-Mimo, że bardzo chciałabym zostać, musimy wracać na lekcje.
-Nie, nie musimy.
-Mamy jeszcze jakieś cztery lekcje...
Wzruszyła ramionami.
-Więc?
-Od kiedy zrobił się z ciebie taki badass? - cicho się zaśmiałam.
-Od kiedy dowiedziałam się co potrafi twój język - zarumieniła się, słysząc własne słowa, na co natychmiast ją pocałowałam.
-Uwierz mi, skarbie. Nie miałabym nic przeciwko spędzenia reszty dnia na pokazywaniu ci co potrafię, ale naprawdę powinnyśmy iść do sali. Już zbyt dużo ominęłaś.
Westchnęła, a jej ramiona opadły.
-Dobra.
Zaczęłam się z niej podnosić, gdy zostałam ponownie pociągnięta w dół.
-Ale - Camila obróciła nas tak, że teraz to ona była nade mną. - Nie, dopóki ci się nie odpłacę - łobuzersko się uśmiechnęła i przysięgam, że najchętniej bym ją teraz przeleciała, ale się powstrzymałam, ciekawa co planowała.
Podniosłam brwi.
-Co masz na myśli?
Wzruszyła ramionami, przygryzając wargę.
-Myślałam o czymś podobnym, co ty zrobiłaś mi.
Już chciałam zacząć się dopytywać, gdy uświadomiłem sobie o czym mówiła.
-Chcesz...
-Tak.
-Ale...
-Żadnych ale - powiedziała. - Chcę.
-Camz, jesteś pewna? Nie musisz tego robić.
Camila wywróciła oczami.
-Za dużo się martwisz.
-Po prostu nie chcę, żebyś tego żałowała...
-Nie będę, obiecuję - musnęła moje usta, po czym odpięła mój mi pasek. Patrzyłam jak go ściąga, po czym odpina moje spodnie i rozpina rozporek.
Chwyciłam ją za biodra.
Ruszyłam się, żeby łatwiej jej było zdjąć mi spodnie. Zjechały mi do kostek, a Camila oblizała usta, widocznie skupiona na tym, co zamierza zrobić i chwyciła gumkę moich bokserek.
Chwyciłam jej dłonie.
-Jesteś tego pewna?
-Tak, Lauren - fuknęła, uwalniając ręce z mojego uścisku, po czym ściągnęła bokserki, dzięki czemu zobaczyła mojego penisa w pełnej okazałości.
Cicho się zaśmiałam, gdy rozszerzyły się jej źrenice.
-Przestraszona?
-Nie - odpowiedziała zbyt szybko i tedy wiedziałem, że zdecydowanie była.- po prostu jest...duży.
-Nie ma czego - zapewniłam.
-Nie boję się, Lauren - warknęła.
Podniosłam ręce.
-Okej, okej...
Camila zakpiła, kładąc dłonie na moich nogach. Bez wahania się pochyliła, po czym otworzyła usta i wzięła w nie mojego penisa.
Z przyjemności wywróciłam oczy w tył.
Camila przejechała językiem wokół czubka, lekko ssąc, a następnie zaczęła powoli ruszać głową w górę i w dół, przyzwyczajając się do mojego rozmiaru.
Wplątałam jej palce we włosy i, upewniając się, że dobrze ją trzymam, pomogłam jej nadać tempo. Z moich ust wyrwał się jęk..
Minęło trochę czasu, odkąd poczułam taką rozkosz.
-Kurwa, Camz - jęknęłam.
Nie wiem gdzie do cholery nauczyła się tak ssać, bo zanim się zorientowałam, delikatnie przejechała po nim zębami.
Kilka sekund później doszłam w jej ustach.
Zaskoczyło mnie, gdy zobaczyłam jak przełyka, wycierając usta. Założyła mi spodnie i bokserki, jak ja jej wcześniej. Przejechałam dłońmi po twarzy, a następnie zmierzwiłam włosy, wypuszając głęboki wydech.
-Kurwa mać.
-Było źle?
Prawie wyleciały mi oczy.
-Źle? Skarbie, zdecydowanie nie było źle. Kurwa, gdzie ty się tego nauczyłaś?
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem.
-Chodź tu - chwyciłam jej dłoń, przyciągając do siebie. - Wszystko w porządku?
-Tak, Lauren, jest okej - zachichotała. - Zachowujesz się jakbym popełniła jakieś przestępstwo czy coś.
-Wiem, ale dla każdej dziewczyny pierwszy raz jest stresujący. Tym bardziej, że dziewczyny z penisem nie spotyka się zbyt często.
-Cóż, co mogę powiedzieć? - łobuzerko się uśmiechnęła. - Jestem mistrzem - strzepnęła z ramion niewidzialny pyłek. -i nie przeszkadza mi to, że go masz...podoba mi się.
Ze śmiechem musnęłam jej usta.
-Kocham cię.
-Też cię kocham.
-Chodź, powinnyśmy się już zbierać.
Skrzywiła się.
-Ale ja nie chcę.
-Skarbie - jęknęłam. - Proszę?
Fuknęła, krzyżując ręce na piersi.
-Dobra.
Cicho się zaśmiałam, całując ją w nos.
-Dziękuję.
Camila żartobliwie wywróciła oczami.
-Wszystko jedno - zeszła za mnie na swoje siedzenie, po czym zapięła spodnie, upewniła się, że wygląda normalnie i wyszła.
Zrobiwszy to samo, spotkałam się z nią przed samochodem.
-Chodźmy - kiwnęłam głową w kierunku szkoły.
Weszłyśmy do środka trzymając się za ręce. Na szczęście dzwonek jeszcze nie zadzwonił i wciąż miałyśmy jakieś dwie minuty przerwy.
Zdycydowałyśmy, że lepiej się przejść niż iść na stołówkę, bo samo dojście tam zajęłoby resztę wolnego czasu.
-Więc - ścisnęłam jej dłoń.
-Tak? - spojrzała na mnie.
-Cieszysz się jutrem?
-A co jest jutro?
-Poznasz moich rodziców... - dziwnie na nią spojrzałam. - Już zapomniałaś?
-Nie, po prostu powiedziałaś, że spotykamy ich w sobotę.
-Jutro jest sobota, Camila - cicho się zaśmiałam.
-Nie, wcale nie. Powiedziałaś mi wczoraj, a to był...
-Czwartek.
Jej oczy się rozszerzyły.
-Nie, nieprawda.
Ze śmiechem pokiwałam głową.
-Tak, skarbie. To był czwartek.
-Byłam pewna, że to był wtorek... - pokręciła głową. - Jestem taką idiotką.
-Nie jesteś. Zapomniałaś jaki to dzień, i co z tego?
-Tak, ale jeśli nie zaczęłabyś tego tematu, całkiem bym cię olała.
-Nie do końca. Przypomniałabym ci jutro.
-Prawda...
-Za dużo myślisz, wiesz?
Uśmiechnęła się.
-Wiem.
-Po prostu się zrelaksuj.
-Mam nadzieję, że mnie polubią... - skrzywiła się.
Zatrzymałam się na środku korytarza.
-Czego można w tobie nie lubić? - oplotłam ją rękami, przysuwając bliżej.
-Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Nie chcę tylko zrobić złego wrażenia.
-Po prostu bądź sobą.
Westchnęła.
-To nie jest takie proste.
-Jest - zapewniłam.
-Poznawanie rodziców jest ważną częścią związku... Nie chcę tego zepsuć.
-Nie zepsujesz, uwierz mi.
Camila wciąż wyglądała, jakby w to wątpiła.
Chwyciłam jej twarz w dłonie, spoglądając w oczy.
-Ufasz mi?
-Oczyciście, że tak - spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakbym powiedziała najbardziej niedorzeczną rzecz na świecie.
-Więc uwierz, kiedy mówię, że cię pokochają - urwałam. - Tak samo jak ja - pocałowałam ją w czoło.
Z delikatnym uśmiechem pokiwała głową.
-W porządku.
Po jej słowach ponownie chwyciłyśmy się za ręce, kierując w stronę swoich klas. Zadzwonił dzwonek, a korytrze wypełniły się tłumem uczniów, ale w tym momencie nic nam nie przeszkadzało. Byłyśmy w naszym własnym świecie, kiedy odprowadziłam Camilę pod salę, pocałowałam i odeszłam do swojej.
Siedząc przy ławce, zaczęłam myśleć nad dzisiejszymi wydarzeniami.
Jeśli ktoś poprosiłby, żebym podsumowała je w jednym zdaniu, powiedziałby jednynie, że Camila i ja jesteśmy naprawdę nienormalną parą.

CZYTASZ
Danger "Camren
FanficPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)