Lauren's POV
Powrót do domu minął w całkowitej ciszy. Normani nic nie mówiła, patrząc na drogę, a Camila wyglądała przez okno, lekko trzęsąc się z zimna, bo pod moją kurtką miała jedynie stanik.
Złączyłam zęby, mocno zaciskając szczękę. Sama myśl o kimś kładącym na niej swoje łapy doprowadzała mnie do szaleństwa.
Nie powininnam jej pozwolić wejść do tego samochodu.
Nie powinnam aż tak jej denerwować.
Powinnam po prostu powiedzieć jej prawdę o Ari.
Jeszcze mocnej ścisnęłam kierownicę, ignorując ból w całym ciele. Może i porządnie pobiłam Ruby, ale ona też wyrządziła mi trochę krzywdy.
Normani spojrzała na mnie surowo.
Tylko potrząsnęłam głową, próbując się nie zdenerwować.
Jedyne, o czym mogłam myśleć, to zabicie tej suki: sprawienie, żeby zapłaciła za wszystko, co zrobiła Camili. Powinnam to zrobić, ale nie mogłam. Nie kiedy Camila mnie prosiła. Co innego, gdyby to był zwykły dzień, ale dziś było... inaczej. Bała się, była bez koszulki, zraniona, pocięta i tak bardzo chciała wyjść, że nie miałam serca jeszcze bardziej jej zasmucić.
Skręciłam i kilka minut później wjechałam na podjazd i zatrzymałam się przed domem. Oparłam się o siedzenie, pozwalając swojej głowie uderzyć o zagłówek.
Ciche mruczenie silnika było jedynym dźwiękiem nas otaczającym.
Normani spojrzała na mnie, po czym kiwnęła głową, poklepała mnie po ramieniu, po czym wyszła i zniknęła w ciemności.
Nie odzywałam się, bo nie wiedziałam co mogłabym w tym momencie powiedzieć.
Usłyszałam z tyłu szelest, ale postanowiłam go zignorować.
Chciałam jedynie zamknąć oczy i zniknąć raz na zawsze. Może wtedy wszystko wróciłoby do normalności, a Camila byłaby bezpieczna.
Po kilku minutach stwierdziłam, że przydałoby się coś powiedzieć, żeby przerwać ciszę.
-Chcesz iść do domu?
Czekając na odpowiedź uderzałam palcami o podłokietnik.
-Nie - wymamrotała cicho. - Moi rodzice nie mogą zobaczyć mnie w takim stanie... - szepnęła.
Kiwnęłam głową, po czym się pochyliłam i wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki. Wyszłam z samochodu, trzasnęłam drzwiami i podeszłam do strony Camili. Pociągnęłam za klamkę, kucając, żeby być z dziewczyną na jednym poziomie. Lekko pogładziłam ją po policzku, po czym wślizgnęłam rękę pod jej nogi i wokół talii, a następnie ją podniosłam, zamykając drzwi biodrem i skierowałam się w stronę drzwi frontowych.
Na szczęście były uchylone. Kopnęłam je, po czym weszłamm do środka i po schodach, nie sprawdzając nawet czy chłopaki są w środku.
Idąc wzdłuż korytarza, doszłam do swojego pokoju, weszłam do niego i posadziłam Camilę na łóżku. Westchnęłam patrząc na nią, a następnie delikatnie zamknęłam drzwi.Camila's POV
Patrzyłam jak Lauren zamyka drzwi, zostawając nas same. Przełknęłam ślinę, oblizując usta.
Bolało mnie całe ciało i miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie mi głowa.
Nawet nie byłam w stanie opisać dzisiejszych wydarzeń. Miałam wrażenie, że brałam udział w jakiejś operze mydlanej.
Nie mogłam uwierzyć, że przytrafiło mi się coś takiego, ale przynajmniej było już po wszystkim.
Chciałam jedynie wziąć długi prysznic i wymazać to z pamięci.
Podniosłam wzrok, słysząc szelest. Prygryzłam wargę, nie wiedząc co zrobić czy powiedzieć. W duchu wzdychając, zaczęłam bawić się palcami, unikając wzroku Lauren.
Łóżko lekko opadło od ciężaru dziewczyny.
-Chcesz wziąć prysznic? - usłyszałam delikatne mruknięcie Lauren.
Spojrzałam na nią, kiwając głową.
-Tak, bardzo chętnie.
Wstała, po raz drugi biorąc mnie w ramiona i weszła do łazienki.
Posadziła mnie na szafce obok zlewu, a ja wzięłam głęboki wdech, trzymając ją przez chwilę za ramiona, próbując się uspokoić.
Lauren spojrzała mi na chwilę w oczy, a następnie podeszła do wanny. Odkręciła kran, pozwalając gorącej wodzie polecieć.
Przygryzłam wargę, obserwując jak stojąc tyłem do mnie sprawdza ręką temperaturę wody.
Kiedy wszystko było gotowe, podeszła spowrotem do mnie.
-Okej, wszystko jest gotowe. Dasz radę sama czy potrzebujesz pomocy? - oblizała usta, ponownie patrząc mi w oczy.
Nie wiedziałam dlaczego, ale gdy na mnie patrzyła, mój żołądek wywijał fikołki.
Lekko pokręciłam głową.
-Nie, poradzę sobie.
Przytaknęła.
-Daj znać, gdybyś czegoś potrzebowała. Będę w pokoju, okej?
Przerzuciła włosy na drugą stronę.
-Okej.
Pochyliła się, całując mnie w czoło, po czym wyszła z łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Ostrożnie zeskoczyłam z szafki, nie chcąc skrzywdzić się jeszcze bardziej, a następnie zdjęłam jeansy i kurtkę Lauren. Przez chwilę ją trzymałam, badając palcami powierzchnię.
Wzięłam głęboki wdech, rzuciłam ją na bok, po czym ignorując ból zdjęłam bieliznę, którą też upuściłam na ziemię.
Wchodząc do wanny, syknęłam, czując nagłe ciepło, ale po chwili się do niego przyzwyczaiłam i usiadłam.
Dobrze było znów czuć się bezpiecznie. Być w atmosferze, do której byłam przyzwyczajona, a nie w tej sprzed jakiejś godziny. Przyjemnie było też zmyć z siebie cały ten brud.
Chwytając małą gąbkę, zaczęłam trzeć nią skórę, chąc zapomnieć ten dzień, usta i ręce Ruby na sobie.
Wreszcie umyłam głowę i wróciłam do mycia ciała, na którym dzisiejsze wydarzenia pozostawiły ślady. Widząc rany i rozcięcia na nadgarstkach, moje emocje osiągnęły wyższy poziom, a do oczu napłynęły mi łzy, rozmazując obraz.
Nawet nie zauważyłam jak mocno zaczęłam płakać, aż zobaczyłam, że moje ręce i nogi są czerwone przez ciągłe ich tarcie, gdy łzy kapały do chłodniejszej wody.
Przygryzłam wargę, chcąc się uciszyć. Ostatnim, czego potrzebowałam, był ktoś zastający mnie tu płaczącą i nagą w wannie.
Przełknęłam ślinę, potrząsając głową. Musiałam pozbyć się tych myśli. Zapomnieć o Ruby, Andrew i wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.
Musiałam.Lauren's POV
Kiedy usłyszałam dźwięk puszczanej wody, zaczęłam się uspokajać. Opierając się o poduszkę, wzięłam kilka głębokich wdechów, oczyszczając umysł.
Jak mogłam dopuścić temu zajść tak daleko? Jak mogłam dopuścić do skrzywdzenia Camili? Jak mogłam dopuścić kogoś do położenia na niej rąk?
Powinnam szybciej wpaść na to, że ona ją zabrała. Powinnam się pośpieszyć, myśleć bardziej racjonalnie i może wtedy uchroniłabym ją przed przechodzeniem przez to wszystko.
Przebiegłam palcami po włosach, z frustracji. Jak możesz ratować tego, na kim ci zależy, kiedy nie możesz nawet uratować siebie?
Po kilku minutach usłyszałam ciche szlochanie i coś ścisnęło mnie w sercu.
Nasłuchiwałam, modląc się w duchu, żeby się już skończyło.
Chciałam tam wejść i ją uspokoić. Chciałam ją zapewnić, że będzie dobrze, że wszystko się poprawi i wróci do normalności.
Ale wiedziałam, że jeśli nawet udałoby się o tym nie myśleć, wspomnienia i blizny nieustannie będą jej przypominały, co się stało.
Nie mogła uciec.
Potarłam oczy, potrząsając głową, gdy szlochanie przeszło w płacz. Dźwięki wydawane przez Camilę przeszły przez ścianę i rozbrzmiały mi w uszach. Nie chciałem tego słyszeć.
Nie było mnie tam, gdy Ruby ją dotykała. Nie było mnie tam, kiedy prawie została zgwałcona. Nie było mnie tam, gdy się bała i mnie potrzebowała. Nie było mnie tam i nigdy nie będę w stanie sobie tego wybaczyć.
Zapiekły mnie kąciki oczu i zanim się zorientowałam po policzkach poleciały mi łzy.
Zacisnęłam powieki, kręcąc głową.
-Przepraszam - szepnęłam w przestrzeń, chociaż w sercu wiedziałam do kogo mówię. - Przepraszam, że nie uratowałam cię wcześniej - przerwałam, oblizując usta. - To wszystko moja wina.
-To nie twoja wina - usłyszałam cichy głos i natychmiast podniosłam na łóżku, a następnie zaczęłam pocierać oczy widząc Normani stojącą w wejściu do pokoju.
Siedziałam cicho, nie będąc w stanie niczego powiedzieć. Potarłam rękami twarz, próbując pozbyć się wszelkich dowodów na to, że płakałam.
-Nie musisz ukrywać swoich uczuć - wszła do środka, zamykając za sobą drzwi. - Widzę to w twoich oczach. Zależy ci na niej i zabija cię to od środka. Zżera cię fakt, że nie uratowałaś jej wcześniej, ale musisz zrozumieć, że nie masz kontroli nad wszystkim.
Potrząsnęłam głową.
-Powinnam jej powiedzieć o tej cholernej sprawie z Ari. Jeśli bym tak zrobiła, nic złego by się nie wydarzyło - powiedziałam gorzko.
Normani westchnęła.
-Nawet, gdybyś to zrobiła, Ruby znalazłaby inny sposób, żeby ją zdobyć. Wiesz o tym. Nie jesteś superbohaterem, Lauren. Jesteś człowiekiem jak każdy inny.
Odwróciłam wzrok.
- Nie powinnam byłapozwolić jej wejść do tego samochodu.
- Nie - warknęła Normani - Nie powinnaś, ale co się stało, to się nie odstanie i nie możesz tego zmienić, Lauren. Ale wiem, co możesz zrobić.
Oblizując usta, przełknęłam ślinę, czekając na jej następne słowa.
-Możesz się upewnić, że wszystko u niej w porządku i ją pocieszyć, bo właśnie tego teraz najbardziej potrzebuje. Twoje obwinianie się jej nie pomoże. Potrzebuje kogoś, kto tu dla niej będzie i obie wiemy, że tym kimś jesteś ty - po tych słowach odwróciła się z pokoju. - Jeszcze jedno, Lauren.
Spojrzałam na nią.
-Możesz uważać się za niepokonaną, ale wszyscy czasem przegrywamy - sekundę później drzwi się zamknęły, zostawiając mnie w pokoju samą.

CZYTASZ
Danger "Camren
FanficPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)