Lauren's POV
Czy ta suka oszalała?
Jak mogła po prostu wejść do samochodu jakiegoś nieznajomego?
Jest głupia?
Zgaduję, że tak.
Zaczęłam przemierzać parking, próbując zebrać się w sobie, po czym się złamałam. Jesli myśleliście, że coś mnie trafiło wcześniej, powinniście zobaczyć mnie teraz.
Byłam bliski zamordowania kogoś przez narastający we mnie stres.
Gdzie do cholery była Camila, kiedy się jej potrzebowało?
Skup się Lauren, skup się. Mentalnie się zbeształam, pocierając swój kark.
Nawet nie wiedziała kim on był. To znaczy, gdyby było inaczej, od razu wsiadłaby do samochodu, a tak zajęło jej to dobre pięć minut. Cholera, nawet jeśli by go znała, nie powinna tak po prostu uciec.
Musiał jej coś powiedzieć...
To znaczy, nie ma innego wyjaśnienia, dlaczego mogłaby uciec z nieznanym kolesiem.
Jezus Maria. Jak nieostrożnym można być?
Kopnęłam oponę cudzego samochodu, a w myślach jęknęłam. Prawdopodobnie wyglądałam w tym momencie jak jakaś nienormalna socjopatka, ale miałam to w dupie. Camila odjechała z kimś, kogo nie znam.
Samochód nie wyglądał ani troche znajomo, a przez przyciemnione szyby nie mogłam zobaczyć nic w środku.
Kurwa.
Przeklnęłam swoje życie, po czym zaczęłam kierować się w stronę swojego auta. Nie ma mowy, żebym pozwoliła jej odjechać z jakimś idiotą i za nimi nie gonić.
Musiałabym być idiotką.
Kiedy już znalazłam swojego range rovera, szeroko otworzyłam drzwi i weszłam do środka, natychmiastowo odpalając silnik. Coś mi mówiło, że Camila nie była w dobrych rękach i nie zamierzałam bezczynnie się gapić na to, jak potoczą się sprawy.
Znajdę ją. Nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz, jaką zrobię.
Wycofując, wyjechałam z parkingu i ruszyłam wzdłuż ulicy, w tym samym kierunku co Camila chwilę wcześniej.
Jechałam tak do skrzyżowania, na którym uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie pojechali dalej.
Wyrzucając z siebie wiązankę przekleństw, szybko zawróciłam i skierowałam się w stronę swojego domu.
Przekraczając dozwoloną prędkość, miałam nadzieję nie spotkać policji, po nie miałam na nich czasu.
Stwierdzając, że przydałoby się powiadomić ekipę, że wracam i mają być gotowi. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Wybierając numer, przysunęłam telefon do ucha, jednocześnie skręcając w kolejną ulicę.
- Tak? - zachrypnięty głos Normani rozbrzmiał w słuchawce.
- Hej słuchaj, możecie przygotować sprzęt? Musimy coś, a raczej kogoś wytropić - ponownie skręciłam.
- Po co? - mogłam stwierdzić, że zaczęła wypełniać moją prośbę, bo usłyszałam szuranie.
- Po prostu to zrób. Powiem ci wszystko, kiedy wrócę do domu, okej? - powiedziałam.
- Okej, do zobaczenia.
- Pa. - po tych słowach się rozłączyłam.
Mam nadzieję, że kiedy znajdę Camilę, będzie w jednym kawałku.Camila's POV
Zaczynałam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam wsiadając do tego samochodu.
Nie dlatego, że Andrew - wreszcie poznałam jego imię - robił coś dziwnego, ale po prostu nie byłam tu z nikim znajomym.
Nie miałam pojęcia kim był Andrew i mnie to martwiło.
Głupia Lauren, to przez nią się wkurzyłam.
Może gdyby nie był tak kontrolująca i irytująca, nie byłabym tu teraz.
Wzdychając, odparłam brodę na dłoni, spoglądając na zewnątrz.
- Wszystko okej? - Andrew przeniósł wzrok z drogi na mnie.
Oblizałam usta, powoli przełykając ślinę.
- Ta, chyba jestem po prostu zmęczona.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- To zrozumiałem. Każda dziewczyna byłaby zmęczona po kłótni, jakiej byłem świadkiem.
Zrobiłam się spięta, na wzmiankę o Lauren i naszej sprzeczce.
Nigdy wcześniej nie widziałam jej tak złej, a to jak wręcz uderzyła mną o samochód naprawdę mnie przestraszyło.
To znaczy, widywałam ją złą, ale nie aż tak...
- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. - delikatnie się uśmiechnął.
Potrząsnęłam głową.
- W porządku. - lekceważąco machnęłam ręką. - Jestem wdzięczna za to, że tam byłeś. Nawet nie chce myśleć co by się ze mną stało, gdybyś mnie nie uratował. - zażartowałam ckliwym tonem.
Chłopak szeroko się uśmiechnął.
Wow, flirtujesz z nieznajomym, Camila? Przeszłaś samą siebie. Głos w mojej głowie zaczął się wreszcie odzywać.
Rumieniąc się, przygryzłam wargę, odwracając głowę.
Nie będę kłamać, jest całkiem uroczy.
Ale nie jest Lauren. Moja podświadomość znów dała o sobie znać.
Mentalnie się opieprzyłam, po czym oparłam o wygodny, skórzany fotel.
- Gdzie zawieść, piękna?
- Umm. - czy naprawdę powinnam podawać nieznajomemu swój adres? Przygryzłam wargę. - 102 Anderson Lane. - wymusiłam lekki uśmiech.
To było wystarczająco blisko mojego mieszkania. Musiałam przejść ze dwa bloki, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało.
- Okej. - skręcił w inną ulicę.
Chciałam tylko wrócić do domu, wziąć gorący prysznic i zrobić sobie długą drzemkę.Lauren's POV
- Dlaczego do cholery mieliśmy wyciągać cały sprzęt? Myślałem, że mamy zająć się Ruby o czwartej. Czemu nie jesteś w szkole? - głos Zayn'a dotarł do moich uszu w chwili, w której przekroczyłam próg domu.
- Sprawa z Ruby musi poczekać. Mamy ważniejsze rzeczy do roboty, a szkoła to szkoła. Mam ją w dupie.
- Nie możesz tak po prostu jej olewać. Kiedy się zerwałaś? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Naprawdę wypytujesz mnie o szkołę? - warknęłam, zaczynając być sfrustrowaną. - Naprawdę mnie to nie obchodzi. Chcę tylko znaleźć Camilę i upewnić się, że dzisiaj nie umrze!
Wszyscy się uciszyli, a Zayn lekko się zaśmiał.
- Zwołałaś nas wszystkich dla dziewczyny? Dziewczyny, od której kazałem ci się trzymać z daleka?
- Ona nie jest jakąś tam dziewczyną i niekoniecznie mogę ją ignorować, skoro chodzimy razem do szkoły, idioto. - warknęłam z jadem w każdym moim słowie.
- Nawet nie wiesz w co się pakujesz, Jauregui. - powiedział gorzko Zayn, kręcąc głową. - Naprawdę chcesz powtórkę z tego, co wydarzyło się z Ari?
- Nie. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. - Nie wymawiaj imienia tej suki. Rozumiemy się?
Zayn wziął głęboki wdech, po czym odrzucił głowę do tyłu, ściskając końcówkę swojego nosa.
- Czuję się jakbym brał udział w jakiejś pieprzonej operze mydlanej.
- To ty dramatyzujesz. - wywróciłam oczami.
- Zamknij się. - wymamrotał. - Ona nie może się tu kręcić i wplątywać w biznes, Jauregui. To zbyt ryzykowne i tym razem nas złapią, bo już dwie suki wiedzą, co robimy.
- Ari nie piśnie ani słówka, wie, co dla niej dobre, a Camili... Już wyjaśniałem jej sytuację - oblizałam usta. - Słuchaj, muszę ją znaleźć, okej? - powiedziałam. - Nie mogę się teraz z tobą kłócić. Ona jest w samochodzie z jakimś nieznajomym, o którym nie wiem nic i muszę ją znaleźć. Pomożesz mi czy nie?
Zayn patrzył na mnie przez, mogłoby się wydawać, wieki, po czym jego twarz złagodniała.
- Naprawdę ci na niej zależy, prawda? - spojrzał na mnie z powagą.
Poczułam, jak robi mi się gorąco w szyję, kiedy jego słowa rozbrzmiały mi głowie. Bez chwili zawahania pokiwałam głową.
- Tak, nawet bardzo. - szepnęłam.
- W takim razie chodźmy. Musi być gdzieś niedaleko. Jak długo jej już nie ma? - podszedł do rzeczy potrzebnych do znalezienia Camili.
- Nie wiem. - przyznałam głupio. Przebiegając palcami po włosach, spojrzałem na Normani. - Kiedy do ciebie zadzwoniłam?
Wyciągnęła telefon.
- Jakieś pół godziny temu.
- I masz odpowiedź.Cammila's POV
Zdawało mi się, że jechaliśmy przez wieki. Normalnie dotarcie do miejsca, gdzie miał mnie zabrać nie zajmuje tyle czasu.
- Zgubiłeś się czy coś? -spojrzałam na niego.
- Nie, dlaczego?
- Bo mam wrażenie, że jedziemy od kilku godzin, a mój dom nie jest aż tak daleko stąd. - przygryzłam wargę.
- To dlatego, że jesteś zmęczona. - wyjaśnił. - Wydaje się dłużej, ale jedziemy dosłownie kilkanaście minut.
Powoli pokiwałam głową, nie chcąc brnąć dalej.
Mam szczęście, że zabiera mnie do domu.
Po długich, męczących, wyczerpujących pięciu minutach, samochód się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu. - odwrócił się do mnie z łobuzerskim uśmiechem.
Przytaknęłam.
- Dziękuję za wszystko. - uśmiechnęłam się. - Naprawdę to doceniam.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy.
- Ja też. - chwyciłam za klamkę, a następnie otworzyłam drzwi i wyszłam.
Gdyby tylko podniosłam wzrok, poczułam jak coś przeskakuje mi w żołądku, a serce zamiera.
- Czekaj. - odwróciłam się. - To nie jest Anderson Lane.
- Och, naprawdę? - lekko się zaśmiał. - Musiało mi się coś pomylić. - warkot silnika ucichł. - Wiesz, co mówią. Nie rozmawiaj z nieznajomymi
- Co do cho...
- Hej, kochanie.
Odwróciłam się, a moje oczy się rozszerzyły, po czym poczułam coś zakrywającego moje usta i silną parę rąk oplatającą moja ciało. Zaczęłam krzyczeć, kopiąc w co popadnie. Do oczu napłynęły mi łzy, gdy próbowałam pozbyć się dłoni na ustach.
Ale zanim mogłam znów zacząć się wierzgać, poczułam, że odpływam i sekundę później moje ciało bezwładnie opadło w ręce oprawcy, a wszystko wokół ogarnęła ciemność.

CZYTASZ
Danger "Camren
FanfictionPostanowiłam, że przerobię znane wszystkim, kultowe opowiadanie "Danger" wersję Camren. Jak wszystkie wiemy, polski wattpad jest ubogi w opowiadania Lauren & Camila, więc chcę to zmienić. Mam nadzieję, że spodoba:)