Jak ostatnimi dniami, znowu przysnęłam.
Niestety zaledwie na kilka sekund, bo po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
Leżenie w łóżku i oglądanie filmów zaczęło mi się powoli nudzić, co jak widać, wspaniale sprzyja spaniu.Zgramoliłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi.
Wraz z odkluczeniem zamka, pewien osobnik niespodziewanie wtargnął do środka.
Mój stan twarzy wyglądał krytycznie, ale gdybym była nawet po ataku os to Luke kompletnie by to zignorował.- Pewka, rozgość się. - zatrzasnęłam za blondynem drzwi.
- Wpadłem z genialnym pomysłem, który i tak musisz zaakceptować, ale lepiej jednak przedstawić szczegóły, bo serio podjarała mnie sytuacja i dlatego od razu przyleciałem. - wymamrotał na jednym wydechu.
- Wowowow, wolniej. Jaki pomysł, dlaczego genialny i czy chcesz coś do picia? - weszliśmy do salonu.
- Bo zamówiłem bilety do Sydney i z powrotem, pięć dni, i nie chcę.
- Lecisz do Sydney? Po co? - opadłam na kanapie obok.
- Lecimy.
- Co? My? Przecież zaraz rok, bilet kosztuje i chłopaki nie mieli przyjechać?
- Wrócą z nami, bilet stawiam, zostaną Ci jeszcze trzy dni - uśmiechnął się inspirująco. - I tak teoretycznie nie masz wyjścia, poza tym możesz wpaść do mamy czy babci, no i jakąś większą imprezą pożegnać miasto z okazji studiów?
- Kiedy wylot? I za bilet oddam, proszę mnie nie denerwować.- zaśmiałam się.
- Wiedziałem! - przycisnął mnie do siebie całymi siłami. - Jutro z rana.
trippin lumia, miake, mike(nie pamiętam ich głównego szipu hahah)
CZYTASZ
welcome back, @Luke5SOS ✉
Fanfictionkontynuacja powieści "hi, @Luke5SOS ✉" {za to też przepraszam} "Obiecałam sobie, że nie zwątpie. Bo wiecie, na przestrzeni roku może zmienić się dosłownie każdy szczegół. No i zmieniło się. Oczywiście, że zmieniło. Nawet bardzo dużo. Jeżeli chodz...