forty five

5.3K 419 22
                                    

- Dzień dobry wszystkim, nazywam się Niace Gerald. - mężczyzna zapisał na ogromnej tablicy jedynie swoje nazwisko. - I od dzisiaj poprowadzę z Wami zajęcia biologii  podstawowej.

Okej, mówiąc młody, jest to dosłowne określenie.
Gdyby Luke nie golił swojego kopru, wyglądałby 10 lat starzej niż Pan Gerald.
To cholernie dziwne nazywać osobę prawie w swoim wieku.. panem.

Wykład minął dosyć szybko.
Jako, że jest to dopiero 'dzień zapoznawczy' nie był też długi.
Została jeszcze lekcja doradztwa kierunkowego, o czym kompletnie nie miałam wcześniej pojęcia, ale odbędzie się na szczęście w tej samej sali.

Między obydwoma wykładami dostaliśmy czas na krótkie zapoznanie się z uczelnią, w tym trzeba też odwiedzić sekretariat w celu zdobycia kluczy do schowków.

Wizualnie jest tutaj naprawdę przyjemnie, a informacja o 'schowkach', jaśniej- szafkach, jeszcze bardziej podniosła mój zachwyt.
Przypomina to trochę liceum.

- M-Mia? - odwróciłam się w kierunku źródła dźwięku.

Nie wierzę własnym oczom.

- Cindy? Jak? Boże.. - pokręciłam głową w niedowierzaniu. - Co Ty robisz w Australii? CO TY ROBISZ TUTAJ?  

- Ja.. matko. Co Ty robisz w Brisbane? - zapytała.

Momentalnie przyciągnęłam dziewczynę do siebie.

- Jak mnie w ogóle poznałaś?

- Może lepiej jak usiądziemy i na spokojnie wszystko wyjaśnimy. - zaproponowała odklejając się ode mnie i wskazując na ławkę.

To wszystko dosłownie mijało się z cudem.
Spotykam po raz pierwszy  internetową przyjaciółkę, po kilku latach pisania, po straconym kontakcie, pochodzącą z Anglii.
To mi się chyba przyśniło.

- Dobra może ja zacznę.. - zaśmiała się. - Po pierwsze, boże, jesteś taka śliczna. Po drugie, przeprowadziłam się tutaj do ojca, kiedyś Ci mówiłam, że mieszka w okolicach Brisbane. No i... jak Cię poznałam. - szatynka skierowała wzrok na moją rękę.

- Konik morski. - zaśmiałam się.

Moja blizna z tyłu ręki jest w kształcie konika morskiego.
Nie pytajcie.

- Nie mogę.- wzięła moją twarz w dłonie. - Jesteś milion razy piękniejsza niż przez Skype. No i taka niziutka. - odłożyła je z powrotem.

- Taaaak, to akurat cudowny komplement. - zaśmiałam się. A ja zacznę od tego, że jestem w totalnym szoku i nie wybaczę Ci tego, jak mogłaś nie odpisywać mi tyle czasu!

- Usunęłam twittera i nie mam pojęcia jakim cudem, zgubiłam też Twój numer. No a na Skype nigdy Cię nie było i...

- Okej, jednak wybaczam. Ale... jejku, jest mi tak dziwnie.

- Mi też. - znowu się zaśmiała. - Teraz Ty? Co robisz w Brisbane?

- Wyjechałam na studia, pierwszy rok medycyny. Wynajęłam mieszkanie no i tak sobie tutaj żyję. - uśmiechnęłam się szczerze.

- Ambitnie! Kiedyś mówiłaś też coś o angielskim?

- Rozwiało się. - zaprzeczyłam. - A Ty? Co robisz akurat na tej uczelni?

Cindy jest ode mnie dwa lata młodsza, więc nie jest jeszcze studentką.

- Przyszłam do brata, uczy tutaj. - spojrzała na salę naprzeciwko. - I chyba nawet miałaś z nim teraz wykład.

- Niace Gerard? To Twój brat?

- Rodzony. Tylko, że ja mam dwa nazwiska, ale wiesz o jednym. - zmarszczyła nos.

Nadal trwam w szoku nie do opisania.

dobra, Mia ma w końcu jakąś koleżankę tutaj
powiązałam to wszystko, im więcej szczegółów, tym więcej akcji

jeżeli zapomnieliście kto to Cindy, to ta twitterowiczka, z którą pisała Mia (cindyc)

welcome back, @Luke5SOS ✉Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz