-Artemis czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- Megan już powoli traciła cierpliwość.
-No tak, biorę pół litra cukru i kilka łyżeczek mleka.
-Pół litra mleka i kilka łyżeczek cukru!-kosmitka złapała książkę kucharską i przywaliła sobie nią w głowę jęcząc- Wyjdź z mojej kuchni! Wybacz, ale nie potrafisz gotować.
-Właściwie to tylko ty tu umiesz- wtrącił Mal, nie odrywając wzroku od telewizora cały czas zmieniając kanały. Obok niego, na kanapie byli jeszcze Jaime i Virgil.
Megan przyznała mu rację, po chwili znów rzuciła się w wir krzątania po kuchni z radością że nikt już jej nie będzie przeszkadzać. Dni robiły się coraz chłodniejsze więc rozweseliła wszystkich informacją że, po skończonych misjach na kolację zrobi największą pizze jaką zdoła.
Do salonu wszedł Tim i Bart, usiedli obok Virgila. Ten drugi ręku trzymał niewielką butelkę wody, przez chwilę było spokojnie... ale tylko chwilę.
-Ej, Tim-zagadnął do niego Bart szturchając go lekko w żebra- zobacz, co tu jest?
Postawił butelkę na małym stoliku przed nimi. Tim pochylił się nad rzeczą.
-Nic tu nie ma...
Jednak zanim dokończył Bart ścisnął ją z dwóch stron tak że woda trysnęła mu prosto w oczy.
-Ha, ha, ha-śmiał się zwijając na kanapie-zawsze dasz się nabrać!
-Osz! TY JAJNIKU!- Tim już właśnie miał go zaatakować gdy do pokoju weszli Dick, Conner i Wally.
Widać było że cała trójka jest świeżo po prysznicu. Conner i Dick mieli ręczniki zawinięte po damsku na głowie.
-Łał, czuję się tak czysto i świeżo! Użyłem żelu pod prysznic Artemis i moja skóra jest teraz taka gładka i delikatna!
-No, jak dobrze się w końcu wykąpać-westchnął Conner.
-Przynosicie hańbę mężczyzną- za nimi do pokoju wszedł Red Arrow z włosami zlepionymi od błota i brudu i trochę podartym kostiumem w kilku miejscach.
Wally podszedł do niego w bardzo mało męski sposób.
-Ale ja przynajmniej ładnie pachnę!-powiedział mu a następnie podstawił rękę pod nos- wąchaj!
Roy odtrącił ją z obrzydzeniem.
-Idę wypłakać się nad przyszłością tego kraju. Jakby ktoś mnie szukał mam depresję i zjadam nam resztki lodów z zamrażarki-wyrecytował bez emocjonalnie po czym wszedł do kuchni.
Dick zdjął ręcznik z głowy i włożył koszulkę.
-Chłopaki gotowi?-rzucił w stronę młodszych bohaterów- gdzie Garfield?
-Śpi-odpowiedział mu Impuls- zaraz, zaraz... Tylko ja, żuczek, Robin, Hawkins i Bestia? Bez nadzoru? Widzicie! Wiedziałem że w końcu nam zau...
-Nie Bart, ja idę z wami. A teraz iść mi po tego zielonego śpiocha bo im szybciej wrócimy tym szybciej zjemy pizze!
Roy właśnie wkładał sobie wielką łyżkę lodów czekoladowych do ust. Jego mina wyrażała coś w stylu ,,kobieta podczas okresu'' i ,,totalna depresja''.
-Poradzisz siebie sam?-powiedział z lodami w buzi- wiesz na ogół na jednego idiotę, czytaj Bart, przypada dwóch mądrych.
-Przestań Roy, wygrywałem z takimi kiedy Ziemia była jeszcze płaska.
-Bardzo zabawne- rudy chłopak zmrużył oczy- idę po Bestię. Widzimy się za minutę przy Sferze.
***
Walka kończyła się już na dobre. Bohaterzy mierzyli się z jakimś nieklasyfikowanym olbrzymem. Nie stanowił on dużego zagrożenia, ale zniszczone wieżowce w centrum Nowego Yorku mogą niewielkiej liczbie populacji jednak troszeczkę przeszkadzać.
Gigant wyrwał z ziemi latarnię i zamachnął się nią na Nightwinga.
-Uważaj!- Robin odepchnął go w ostatniej chwili.
Mężczyzna spojrzał na niego lekko wstrząśnięty.
-Powinieneś dostać podwyżkę-powiedział po czym wstał wracając do bitwy.
Tim stał tam jeszcze chwilę z otwartymi ustami i niedowierzaniem w oczach schowanych za maską.
-Zaraz, to ja w ogóle coś zarabiam?!-zdziwił się.
Niebieski żuk wycelował we wroga i strzelił laserem ogłuszając go, na co potwór wydał z siebie okrzyk który spokojnie można było usłyszeć na drugim końcu kraju. Kiedy już się z tego otrząsnął złapał pierwszą rzecz jaka nawinęła mu się pod rękę (na nieszczęście był to Static) i cisną we wrogów.
Jaime wykorzystał przeciw niemu jeszcze kilka strzałów o tej samej częstotliwości powalając go na dobre.
-Ale jestem głodny, ratowanie ludzkości strasznie wzbudza mi apatyt! Ruszać się smarki, wracamy!
-O patrzcie! Ktoś wyrzucił całkiem porządnego murzyna!-zażartował Tim pomagając wyjść koledze ze śmietnika w który wpadł przez Olbrzyma.
***
Na szczęście dla wygłodniałego Dicka zostało jeszcze mnóstwo jedzenia. Został w kuchni rozmawiając z Malem i Kaldurem. Z to młodsza grupa wzięła swój przydział pizzy i usiadła na kanapie.
-Chce ktoś ostatni kawałek-rzucił Bart patrząc na żółty trójkąt z pożądaniem.
-Bierz- Tim grzebał w komórce.
-TAK!- zanim ktokolwiek zdążył dodać coś jeszcze Impuls pochłonął wszystko.
-Po co się pytałeś skoro i tak chciałeś to zjeść?-spytał Virgil
-Bo cenię was bardziej niż pizze-odpowiedział Bart z pełnymi ustami.
KOMENTUJ!
MÓW CO SIĘ PODOBA CO NIE I CO CHCESZ ZOBACZYĆ!!!
CZYTASZ
Liga Młodych? Liga Młodych.
FanfictionJeżeli jeszcze nie wiesz co to Liga Młodych... lepiej szybko nadrób zaległości. Masz tu skarbnice wszystkich przygód młodych bohaterów. Zapraszam do czytania (Piszcie jeśli chcecie przygody z jakimiś konkretnymi bohaterami. :) UWAGA: Opowiadanie z...