Dzień Pierwszy - Robin

477 42 24
                                    

Rozpoznano Robin B20

-I mówisz, że jest już tam chłopak w moim wieku?-spytałem Dicka jeszcze raz. 

Jechaliśmy czarnym BMW, oczywiście dzięki przychylności Bruca nie popierdalam właśnie do Szczęśliwego Portu na piechotę. 

Po tym, jak Dick zaproponował mi dołączenie do Ligii Młodych zgodziłem się bez namysłu. Już nie mogę się doczekać poznania nowych osób! Co prawda kojarzyłem trochę Wallego, często u nas bywał, najczęściej wyjadając wszystko co mieliśmy w lodówce.

-Jezu... Smarku-jękną uderzając głową o kierownicę, korki w Gotham działały mu na nerwy- Ma na imię Garfield, ale jest dość... specyficzny od kiedy Królowa Pszczół zabiła jego matkę.

-Widział to?-spytałem marszcząc brwi przypominając sobie gdy Kapitan Boomerang zabił mojego ojca.

-Widział jak jej samochód spadał z klifu... zresztą nie ważne, nie odzywa się do nikogo od kiedy go przywieźliśmy-westchnął- Podaj mi telefon, chyba zrobię zakupy.

Chłopak zadzwonił do Megan, którą kojarzyłem z opowieści. Rozmawiali chwilę, Dick co jakiś czas powtarzał ,,chleb, rzodkiewki, masło i dwa wina''. Nie byłem zadowolony z tego powodu, że muszę czekać jeszcze dłużej i obserwować Nightwinga na zakupach zastanawiającego się czy mleko UHT nie jest lepsze od tego zwykłego. Dziwne, że rozkmina nad jajami z wolnego chowu zajmuje mu dłużej niż namierzenie nowej kryjówki Jokera.

Czas jaki Dick spędził na zakupach przesiedziałem w samochodzie grając na telefonie. Kiedy wrócił droga do Góry zajęła nam niecałe dziesięć minut. Wyjąłem z bagażnika jedną siatkę z zakupami a Dick drugą.

Weszliśmy do środka od tyłu, było to duże tajne przejście które otworzyło się gdy do niego podeszliśmy. Dickowi dziś się nigdzie nie śpieszy, stanął aby pogadać z niejakim Mal'em wyprowadzającym właśnie motor na zewnątrz. Temat o ostatnim meczu piłki nożnej jeszcze mogłem przeczekać, ale gdy zaczęli nawijać o pogodzie uznałem, że ten frajer robi to specjalnie!

-Dick, ej Dick!-zwróciłem na siebie jego uwagę- ja już idę!

Kiwnął głową i wrócił do rozmowy. Po chwili udało mi się od razu trafić do salonu, podszedłem do grupki roześmianych kobiet siedzących w kuchni.

-Cześć! ty pewnie jesteś ten nowy! Megan-przedstawiła się, podeszła do mnie i uściskała, spodobało mi się takie przywitanie- Kawy, herbaty, soku? Whiskaczyka?

Zaśmiałem się.

-Może być sok- podniosłem siatkę z zakupami którą cały czas maiłem w ręce.

-Super! Ktoś nareszcie zrobił zakupy-wzięła ode mnie torbę- każę Connerowi wypakować je do lodówki.

Postawiła torbę na blacie i nalała mi soku jabłkowego do szklanki, podziękowałem i usiadłem na jednym z wysokich krzeseł przy kuchennym blacie.

-To są Artemis, Zatanna, Raquel i Karen- Megan po kolei przedstawiła koleżanki.

-Tim Drake, nowy Robin-powiedziałem dumnie.

Ciemne dżinsy i czerwona koszulka mogły nie zdradzać mojego drugiego "ja".

-Serio Smarku, jesteś tu dopiero dziesięć minut i już zdążyłeś zbajerować wszystkie laski?-usłyszałem za plecami głos Dicka, posłałem mu łobuzerski uśmiech mówiący "jestem lepszy w podrywaniu niż ty" i z celebrowałem moje zwycięstwo soczkiem.


Megan wstępnie już przedstawiła mi wszystkich członków Ligii. Był już dość późny wieczór, siedziałem na kanapie czekając na Black Cannary. Miałem jeszcze spytać się o treningi, teoretycznie odbywają się one w grupach wiekowych, a ja raczej nie kwalifikuje się do walki z Connerem lub Royem... no bez przesady, ale chcę jeszcze trochę pożyć.

Odwróciłem się, gdy usłyszałem kroki i przybliżający się głos. Zza rogu wyłoniła się wysoka blondynka trzymająca za ramię młodego, o dziwo, zielonego chłopaka.

-Wiem, że jest ci ciężko- mówiła nadal do niego, chyba mnie nie zważyli- ale wszyscy zaczynają się martwić. Nie odezwałeś się od kilu miesięcy...

Nie słuchałem dalej co mówi, nastolatek patrzył na nią obojętną miną. Przez cały monolog Cannary nawet nie drgnął. Kaszlnąłem delikatnie aby zwrócić na siebie jej uwagę.

-Ehem, bo ja w sprawie treningów...

-Aaa, wiem, wiem- nie pozwoliła mi dokończyć- Na razie będziecie trenować we trójkę ty, Beast Boy i Lagaan. Sprawiedliwi są jeszcze w trakcie szukania nowych członków, ostatnio... nie wpuszczamy byle kogo- zmarszczyła brwi, nie byłem na bieżąco z ploteczkami wśród Ligii Sprawiedliwych więc postanowiłem pozostawić tę sprawę bez komentarza- Cóż... to ja was zostawiam, ale raczej nie pogadacie... Pozdrów ode mnie Bruca!

I wyszła. Chłopak ominął mnie bez słowa i poszedł w stronę kuchni. Chciałem o coś spytać, ale zorientowałem się, że nawet nie wiem jak ma na imię. Właściwie nie spodziewałem się pół nastolatka pół małpy. Raczej kogoś w stylu smutnego emosia w za dużej bluzie i z mocą telekinezy. 

-Więc... skąd jesteś?-spytałem, posłał mi znudzone spojrzenie jednocześnie wrzucając resztki makaronu z serem na talerz. Nie widziałem w jego wzroku złości, bardziej litość, patrzył jak na małe dziecko które znowu zesrało się w majtki- okej, nie musisz odpowiadać. Ale wiedz, że mi się nigdzie nie śpieszy a jestem aż nazbyt uparty! Właściwie to nawet nie wiem jak stąd wyjść. Zrobimy tak, będę zadawał pytania a ty mrugniesz raz na nie i dwa razy na tak, zgoda?

Znowu posłał mi to spojrzenie, powrót do gburowatego Bruca który już pewnie przykleił się do fotela w swojej jaskini wcale mi się nie uśmiechał. Z braku innych zajęć zacząłem zabawę.

-Jesteś zielony bo jesteś... kosmitą- spojrzał na mnie i mrugną raz, wydawało mi się, że jego usta wykrzywiły się w blady uśmiech- jesteś spokrewniony z kimś z Ligii?- tym razem mrugnął dwa razy- MARSJANKA!? WIEDZIAŁEM!

Wyrzuciłem rękę w górę na znak triumfu. 

-Jesteś tu miesiąc.

Podniósł do góry cztery palce, ale nawet na mnie nie spojrzał. Najwidoczniej makaron jest ciekawszy.

-Cztery miesiące- mruknąłem- Twoje imię zaczyna się na a, be, ce, de...

-Na G-przerwał mi nawijając makaron na widelec- moja kolej- dodał cicho-Jesteś spokrewniony z Dickiem?

-Nie. Jestem nowym Robinem-powiedziałem z dumą.

-Nowy Robin?-spytał marszcząc brwi- Czemu nie masz maski?

-Czemu jesteś zielony?-odpowiedziałem przekomarzając się.

Zmrużył oczy i uśmiechnął się półgębkiem. 

-Garfield Logan-powiedział wyciągając rękę w moją stronę.

-Tim Drake-ucisnąłem ją- nadal nie wiem czemu jesteś zielony?

-Marsjańska transfuzja krwi- powiedział z dumą, parę lat tamu nawet bym mu nie uwierzył.

Kończył makaron rozmawiając ze mną o innych członkach drużyny. W pewnym momencie do kuchni wszedł Conner, najpierw stanął jak wryty gdy zobaczył śmiejącego się Garfielda. Trochę zdezorientowany powiedział w nasza stronę.

-Tim... chodź we mną na chwilę. Muszę dodać się do systemu.

Bez słowa poszedłem za nim. Stanęliśmy przed portalem w centrum Góry, chłopak wpisał coś w maszynę i kazał mi ustawić się przed nią.

Rozpoznano Robin B20

Usłyszeliśmy metaliczny kobiecy głos.

-Brawo, teraz to jesteś pełnoprawnym członkiem Ligii- Conner poklepał mnie po plecach.

Pożegnałem się z nim i wróciłem do kuchni. Garfield wstawiał właśnie naczynia do zlewu trzymając ogonem gruby, biały kubek.

-Ej Tim-odwrócił się do mnie- chodź, wiem gdzie Wally trzyma ciastka.




I jak? Następny rozdział z Cassie by pasował?

Od 5 Lutego jestem na kolonii (zarywam szkołe przed feriami ( ͡° ͜ʖ ͡° )) więc rozdział napisany wcześniej. Komentuj

Liga Młodych? Liga Młodych.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz