36. Ostateczne starcie

899 61 7
                                    

Marinette

Razem z resztą skierowaliśmy się do parku koło naszej szkoły. Uznaliśmy, że to dobre miejsce na spotkanie.

Gdy przemierzaliśmy miasto dostrzegliśmy, że ludzie strasznie sié boją.

- Powinniśmy się przemienić - powiedział Adrien.

- Masz racje wy się przemieńcie i idźcie. Ja zaraz dojdę - mój chłopak nie chciał mnie zostawiać, już chciał coś powiedzieć, lecz mu przerwałam. - Dam sobie radę, jestem Biedronką. Idźcie już - Adrien widocznie nie chciał, żebym została sama, ale zgodził się.

Gdy już się przemienili i poszli mogłam działać. Weszłam do jakiejś ciemnej uliczki.

- Dobra, możecie wyjść - pojawiły się przede mną dwa kwami.

- Dobrze. Teraz jak się przemienisz będziesz miała więcej mocy. Jak staniesz na przeciwko Władcy Ciem musisz... - zaczęła mi opowiadać.

*****

Adrien

- Dłużej nie damy rady, gdzie jest Biedronka? - krzyknął do mnie Mistrz Fu.

- Nie wiem!

Sprawa nie wyglądała najlepiej. Nasza ekipa i Mistrzowie walczyli z WC. Zaś nie doświadczeni posiadacze, którym dali miraculum. Starali się odwracać uwagę, niektórzy razem z nami walczyli, a jeszcze inni prowadzili mieszkańców w bezpieczne miejsca. Niby sytuacja nie była zła, ale powoli wszyscy tracili siły.

- Władco Ciem! - wszyscy spojrzeli w stronę skąd dobiegał głos. Nie wierze to była... - Jestem Biedronka, obrończyni Paryża, a zarówno posiadaczka miraculum dobra! Zamierzam cię zniszczyć!

Zsczęła się ostateczna bitwa.

Marinette

Czułam tą moc. Ponieważ chciałam być narówni z WC, który unosił się z pomocą motylich skrzydeł wyrosły mi biedronkowe skrzydła.

To była ostra walka. Raz on uderzał, a ja blokowałam i na odwrót. Mieliśmy tyle sami sił, ran. W końcu poczułam, że pora to zakończyć. Oddaliłam się trochę i skupiłam całą swoją moc, po czym wypuściłam ją w stronę WC. On zrobił to samo. Dwa promienie, jeden biały, drugi czarny stykały się. Raz jeden był większy, raz drugi. Po jakimś czasie poczułam, że zaczyna brakować mi sił. Władca Ciem to zauważył i jego promień zaczął się powoli powiększać, a ja traciłam siły. Usłyszałam głuche głosy mich przyjaciół, którzy mnie dopingowali. Niestety zawiodę ich. Myślałam, że dam radę, ale się myliłam. To koniec. Gdy już czarny promień prawue dotykał mych rąk, a biały prawie znikną, usłyszałam ten głos wybijający się ponad wszystkie "Kocham cię Marinette". Był to głos Adriena. Nie mogé go zawieść. Po tym wszystkim chciałam żyć spokojnie założyć z nim rodzinę. Jeśli przegramy to tego nie zrobię. Popatrzyłam na promień. Nie tak nie może być. Zaczęłam świeciś, a biały promień zaczął z ogromną prętkością się powiększać aż dotarł do Władcy Ciem. Promień uderzył w niego z ogromną siłą. Spadł, a z niego wyleciał kwami. Było to całe czarne, nie licząc złoto-białych oczu. Miało smoczy ogon, nietoperze skrzydła i różki byka. Tak jak każde kwami posiadało czułka. Po chwili zmienił się. Było to kwami czarne z białymi oczami. Nie posiadało nic prucz głowy, tułowia oraz małych nóżek i rączek. Ze mnie też wyleciało kwami i zmieniło się w identyczne jak tamto tyle, że była cała biała, a oczy miała czarne. Podfrunęła do tamtego kwami i go pocałowała.

- Dobbila?

- Marinette, dobro nie może zyć bez zła musisz nas zniszczyć wtedy zapanuje pokój - chciało mi się płakać, ale ogarnęłam się. Odwróciłam się do Mistrza Fu i kiwnęłam głową.

- Wszyscy złączcie ręce, ty też Władco Ciem. Uwierz tak będzie lepiej - co dziwne WC posłuchał Mistrza Fu.

Sam Fu położył po środku okręgu dwa naszyjniki, miracula dobra i zła. Na nich stanęły kwami trzymając się za ręce. Mistrz dołączył się do okręgu i zaczął wypowiadać niezrozumiłe słowa. Wszyscy zaczęli świecić na różne kolory. Po chwili rozbłysły wszystkie kolory tak mocno, że nie można było na to patrzeć. Gdy wszystko zgasło. Miraculów dobra i zła ani kwami nigdzie nie było. Dostrzegłam również, że każdy się przemienił łącznie ze mną, a w miejscu gdzie stał WC teraz był tata Adriena. Nie wierze, pan Agrest! Adrien patrzył również w tamtym kierunku. Wyrwał się z okręgu i podbiegł do niego.

- Ojciec! Nie wierze jak mogłeś! Zawsze byłeś zły! To stobą walczyłem przez cały czas! Z własnym ojcem! Nie wierze! - z jego oczu popłynęły łzy.

- Adrien, zrobiłem to dla nas. Chciałem odzyskać matkę, lecz teraz rozumiem jaki błąd popełniłem. Nie powinienem walczyć za śmiercią. Możemy zacząć od nowa - uśmiechnął się lekko.

- Nie, ojcze. Nie mogę żyć z człowiekiem, któremu już nigdy nie zaufam, który prawie zniszczył świat. Już nie chcę cię więcej widzieć - odwrócił się i odszedł. Chciałam do niego podbiec, lecz Fu zaczął mówić. A to każdym  z naszej nowej paczki wstrząsnęło.

- Miracula się desaktywowały. Powinniście wszyscy oddać miracula. Wiem, że nie którzy się bardzo zżyli ze swoim kwami, lecz taka jest kolej rzeczy.

Zapłakana oddałam swoje miraculum, lecz w głębi serca trochę cieszyłam się, że będę mogła żyć spokojnie tylko szkoda, że bez Tikki.

To już koniec, a zarówno początek. Teraz będę żyła całkiem inaczej...

_______

Cześć! Więc epilog i koniec? No cóż... Moje urodzinki! He he. Epilog postaram opublikować o 19:19.

Gwiazdka? Komentarz? ⭐

Papa TruskawkowaKate 🎂❤🍓

Miraculum Biedronka i Czarny Kot: Dalsza HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz