14.

373 32 18
                                    

Serce biło mi jak oszalałe, ciągle ostatnio się czym stresowałam. Najpierw ten upadek ze schodów i strach czy jeszcze kiedyś stanę na nogach. Później Piotrek, a teraz rodzice Mariusza.

Mariusz otworzył mi drzwi i wskazał dłonią, że mam wejść do środka. Powoli weszłam do przedpokoju, a za mną Mariusz. Ściagnęłam buty i zaczekalam na Mariusza. Nie zamierzałam wchodzić pierwsza. Do przedpokoju weszła mama Mariusza, spojrzała na nas i uśmiechnęła się serdecznie.

-Dobry wieczór. Ja nazywam się...

-Wiem, Ewcia wszystko od Mariuszka. No w końcu przeprowadził mi do domu kogoś skromnego i bardzo kulturalnego. Cieszę się, bo jak patrzę na partnerki piłkarzy to czasem zastanawiam się co w nich widzą. Cieszę się, że mój syn znalazł porządną i miłą kobietę.

-Dziękuję Pani Małgosiu.

-Zapraszam do salonu, zaraz podam kolację.

-Pomogę Pani-powiedzialam już spokojnie.

-Nie trzeba.

-Trzeba. -kobieta poszła do kuchni, a ja zaraz za nią.

-W czym pomóc?

-Ewusiu, proszę zanies to do salonu. -wskazala na naczynie żaroodporne.

-Oczywiście! -wzięłam naczynie i wyszłam do salonu.

Polozylam je na stole i poczułam ból w szyi. Zmarszczylam brwi.

-Co się stało? -zapytał Mariusz patrząc na mnie.

-Nic takiego.

-Widzę, że coś cię boli.

-Szyja, trochę, ale zaraz przejdzie.-już chciałam iść do kuchni, ale Mariusz złapał mnie za rękę.

-Ja pójdę pomóc mamie, a ty siadaj nie możesz się męczyć.

-No dobra.

-Ewcia spadła ze schodów i tetaz musi przez miesiąc nosić ten gorset, coś ją zabolało i ja ją zastąpie i pomogę mamie. -wyjaśnił swojemu tacie i pobiegł do kuchni.

-Mamo, w czym ci pomóc? -zapytał.

-Proszę zabierz talerz z ciastem do salonu. A coś się stało Ewci? -zapytała Pani Gosia.

-Źle się poczuła, nie dawno miała wypadek. Spadła ze schodow i teraz musi nosić gorset i coś ją zabolało i kazalam jej usiąść w salonie.

-Słusznie synu. No moje wychowanie i kazania nie poszły na marne. -ucieszyla się.

Po chwili milczenia głos zabrał siedzący na fotelu tata Mariusza.

-Nigdy jeszcze nie widziałem takiego Mariusza. -uśmiechnął się.

-Takiego, czyli jakiego?

-Szczęśliwego, prawdziwie szczęśliwego, który szczerze i prawdziwie kocha. Cieszę się, że mój syn trafił na ciebie. Jesteś najlepsza dla niego.

-Jesteś moim największym szczęściem! -powiedział wchodząc do salonu z talerzem ciasta. Odłożył je na stół po czym podszedł do mnie i pocalowal mnie w policzek.

-A ty moim-przytulilam go mocno.

Po chwili do salonu weszła mama Mariusza, a z góry siostra i brat.

-Poznajcie moją dziewczynę. -zwrócił się do młodszego rodzeństwa. -To Julita, i Tomek. -przedstawił mi ich.

-Cześć Julita, jestem Ewa milo mi cię poznać! -podałam jej rękę i usmiechnęlam się do niej.

-Cześć mi też. Mariusz nam dużo mówił-powiedziała ściąskając moją dłoń.

-Cześć Ewus! Tomek milo mi. -chłopak uśmiechnął się.

Usiadłam na krześle, a obok mnie Mariusz.

-Cieszę się,że jesteśmy w komplecie chociaż na chwilkę. Synu kiedy wracasz do Nantes?

-Muszę jutro już niestety. I nie mogę zabrać ze sobą Ewci, bo musi wrócić do Krakowa. Za miesiąc broni pracę magisterską.
-Na prawdę? To będziemy trzymać kciuki. Co studiujesz?

-Psychologię. -odpowiedziałam po chwili.

-Widać, że będzie z ciebie świetny psycholog.

-Dziękuję, e nie mam dużo doświadczenia.

-Ewcia jest naszym trenerem motywacyjnym. Chłopaki nie  mogą bez niej żyć.

-Mam nadzieję, że pomogę chłopakom, a co najważniejsze, że Pan Adam będzie zadowolony.
-Jestem tego pewna! -powiedziała z uśmiechem mama Mariusza.

-Dziękuję za mile słowa.

Siedziałam i czułam się bardzo dobrze w towarzystwie rodziców i rodzeństwa Mariusza. Jednak znowu zaczęła boleć mnie szyja.

-Może chcesz się położyć? -zapytała Pani Gosia.

-Jeśli to nie problem.

-Żaden, Mariusz zaprowadzisz Ewcie do pokoju goscinnego na górę?

-Oczywiście-wstałam z krzesła, Mariusz podał mi rękę i poszlismy na górę.

Weszłam do dużego pokoju, położyłam się na łóżku.

-Kochanie wracaj do rodziców.

-Nie chcę cię zostawiać.

-Oni chcą z tobą pobyć. Jutro wracasz do Nantes.

-Nie chcę się z wami rozstawać, a zwłaszcza z tobą Ewus.

-Nie martw się to tylko miesiąc.

-Aż miesiąc.

Szansa | P.Zieliński I M. StępińskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz