16

19.1K 808 33
                                    

-Jak było na wycieczce kruszyno? - spytała babcia nalewając do kubków kakałko na moje życzenie.

-Fajnie. - uśmiechnęłam się do niej siadając przy stole. Nadal gnębi mnie ta dziwna sytuacja z Lukey'em.

-Na pewno fajnie? Bo masz smutną minę. - powiedziała kładąc naczynia na stole.

-Trochę się zjebało między mną, a Luke'iem. - przyznałam bawiąc się palcami u rąk.Nawet przy niej nie hamowałam się z przekleństwami.

-Co jest? Czyżby wasza nienawiść uległa zniszczeniu? - zaśmiała się staruszka. Od razu przypomniałam sobie śmieszną sytuację.

~wspomnienie~
-Nie złapiesz mnie ciołku! - krzyknęła głośno brunetka. Dziesięciolatka weszła na najwyższe drzewo. Po chwili dobiegł do niej ciemnowłosy chłopiec.

-Złaź! - krzyknął patrząc na koleżankę z dołu.

-Idź sobie Luke! - warknęła brązowowłosa pokazując mu środkowy palec.
Chłopiec chytrze się uśmiechnął i pobiegł dokądś. Dziesięciolatka zeszła ostrożnie z wysokiego drzewa, ale przed nią stanęła babcia z rękoma założonymi na piersiach. Zza babci wyłonił się Luke uśmiechając się podle.

-Do domu Caroline, ale już! - rozkazała babcia.

-Caroline?

-Przepraszam. Zamyśliłam się. - przyznałam.

-Jesteś taka jak twoja matka. Ona zawsze chodziła z głową w chmurach. - stwierdziła babcia.

-Car! - do kuchni wbiegła zmachana blondynka.

-Lilko, a gdzie kolega? - spytała babcia.
-Poszedł do domu. - siostra wdrapała się na moje kolana, a ja lekko ją przytuliłam.

-Opowiesz nam coś o mamie? -poprosiłam.

-Cóż... Stephanie była leniwa. Do tego stopnia, że potrafiła cały dzień spędzić leżąc w łóżku. Z niego wyciągały ją tylko dwa słowa: naleśniki i James. - westchnęła osiemdziesięciolatka.

-Jaki był tata? - spytała Lily wpatrując się w babcie.

-Tata? Och, James był porządnym chłopakiem. Dobrze się uczył, grał w szkolnej drużynie piłki nożnej. Był cierpliwy, punktualny... -opowiadała babcia.

-Wiesz babciu... Czasem chciałabym móc zobaczyć tatusia. - przyznała sześciolatka wtulając swoją głowę w moją szyję.

-Żeby to wszystko było takie łatwe Lily. - szepnęła staruszka.
W tej chwili wpadłam na pomysł.

-Babciu. Biorę Lile i lecimy do domu. Muszę załatwić jedną sprawę. - powiedziałam wstając.
Wsiadłam z młodszą siostrą do samochodu Mike'a, po czym wyciągnęłam z kieszeni telefon.

-Luke?

-Tak?

-Możesz mi pomóc. Proszę dupku.

-Jasne różyczko. Będę za 10 minut.

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon do kieszeni. W tym najbardziej lubiłam Luke'a, bo mogłam zawsze na niego liczyć. Kiedy dzwoniłam do niego on rzucał wszystko, co robił  w danej chwili tylko po to, aby mi pomóc. Wiem, że nienawidzimy się, ale czasem warto prosić o pomóc nawet własnego wroga. Teraz mam mieszane uczucia co do niego.Nie traktujemy się już raczej tak srogo.

-Caro, jest Mike w domu? - spytała Lily.

-Jest sis. - zaparkowałam w wielkim garażu i poszłam z Lily do domu.

-Mikey wróciłyśmy! - powiadomiłam brata.

-Mike! - krzyknęła Lila biegnąc do blondyna.

-Siska! - zaśmiał się Michael. Był on strasznym kretynem, ale go kocham. W końcu to mój jedyny pojebany braciszek.

-Wychodzę z Luke'iem. Mam coś do załatwienia. - powiedziałam odkładając jego kluczyki od samochodu.

-Idziecie się ruchać? - spytał wprost blondyn patrząc na mnie.

-Nie kretynie! - zaprzeczyłam szybko uderzając go w brzuch.

-Dobrze, dobrze. - podniósł ręce w geście poddania. Zaśmiałam się z jego miny. Wyglądał jak lama, która właśnie przeżuwa trawę.
Pocałowałam brata w policzek i wyszłam z domu zastając tam Luke'a.

-W czym mam ci pomóc księżniczko? - spytał posyłając mi cudowny uśmieszek. To nim zwabia do siebie te wszystkie puste lale.

-Musisz pójść ze mną do ojca.

◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙◎⊙
16 rozdział za nami!  Miłego czytania!

You Are My Crazy Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz