~ z perspektywy Luke'a~
-Lubię denerwować Caroline i uwielbiam patrzeć jak jest o mnie zazdrosna. - przyznałem Mike'owi.
Siedzieliśmy właśnie w jego pokoju zajadając się chipsami.-Widzę. - zaśmiał się blondyn. - Ale jesteś głupi, bo widzisz, że ona cię chce, ty chcesz ją. Czemu nie zaryzykujesz?
-Może się boję? - szepnęłam.
-Ty się niczego nie boisz. Musi być inny powód. - stwierdził blondyn patrząc na mnie.
-Nie byłem dawno w związku. Co jak się nie spiszę? - schowałem twarz w dłoniach.
-Znam moją siostrę i wiem, że pasujecie do siebie. Jak coś nie wyjdzie to nie, ale zawsze warto spróbować. - przyjaciel poklepał mnie po plecach.
-A wy co tak smutni? - w drzwiach stanęła Car.
-Nic bo... Michael'owi zdechł kot. - wymyśliłem szybko uśmiechając się.
-Ale Michael nie miał nigdy kota. - brunetka spojrzała na mnie jak na debila.
Często tak na mnie patrzy. Jestem przyzwyczajony do tego, że mówi na mnie debil, głupek, że czasem mnie bije, prowokuje, ale... Na swój sposób lubię to.-Gapisz się. - szepnął Mike śmiejąc się.
-A pierdolcie się wszyscy. Nie chcecie mówić, to nie. - brązowooka wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
-Uh... Dobra spytam się jej dzisiaj. -westchnęłam.
-I prawilnie. Życzę szczęścia, a teraz pozwól, że zadzwonie do swojej kobiety. - zaśmiał się Michael.
~ z perspektywy Caroline~
Debile, pedały, chuje. Uhh... Przeklęty Lukas... Jest taki głupi, denerwujący, śliczny, te jego oczka, mięśnie. Kurde niczym typowa nastolatka, która napala się na swojego idola.-Przeszkadzam? - do mojego apartamentu weszła jakaś pani. Wyglądała na 30-40 lat, miała krótkie brązowe włosy związane w niskiego kucyka i jakieś szare oczy.
-Nie. Kim pani jest? - spytałam.
-Trenerką. - zaśmiała się.
No tak... Ona jest tą babą od obozu.-Jestem Caroline Wilson. - przywitałam się. No co? Trzeba zrobić dobre wrażenie.
-Wiem słońce. Nazywam się Mirinda Collins. Za 15 minut zebranie przed hotelem. Ubierz się sportowo. - powiedziała miło. Za miło... Coś mi się wydaje, że zgrywa milutką, a da nam niezły wycisk.
-Dobrze. - przytaknęłam głową. Baba wyszła, a ja mogłam zacząć się szykować.
~ z perspektywy Luke'a~
-Dasz radę stary. - Mike pokazał, że trzyma za mnie kciuki.
Wziąłem głęboki wdech, wydech i podszedłem do Caroline.-Tu jesteś Luke! - nagle między mną, a Caroliną pojawiła się Liv.
-Livia.. Jak miło cię widzieć... - powiedziałem wysilając się na sztuczny uśmiech.
-Wiem. Ciebie też. Ćwiczymy razem? - spytała podekscytowana.
-Yhy. - zgodziłem się patrząc na Line, która pokazała mi środkowy palec i poszła w kierunku jakiś dwóch chłopaków. Spuściłem głowę i dałem się Liv pociągnąć w stronę lasu.
~ z perspektywy Caroline ~
Luke może to czemu ja nie?-Hej. Jestem Caroline, a wy? - podeszłam do dwóch przystojnych chłopaków.
-Jestem Cody, a to Markus. - przywitał się jeden. Był wysoki, miał czarne kręcone włosy i ciemne oczy.
-Czy wy jesteście bliźniakami? - spytałam głupio, bo albo mam zwidy, albo serio oni są tacy sami.
-Bliźniacy młoda. - zaśmiał się Markus. Różnił się od Cody'ego tym, że miał na policzku pieprzyka. Tak wiem spostrzegawcza jestem.
-Któryś chce ze mną ćwiczyć? - zaproponowałam.
-Ja chętnie. - zgodził się Markus.
-Sory, ale ja ćwiczę z Hannah. - Cody wzruszył ramionami.
-A więc to ty mieszkasz z tą jedzą Liv. - warknęłam na samą myśl o tej idiotce.
-Nie jest taka zła. - stwierdził Cody.-Jest okropna. Podrywa Luke'a, a nie powinna, bo... - przerwałam przypominając sobie jednak, że wcale Lukas nie jest moim chłopakiem, więc robię ból dupy o nic.
-Bo? Kim jest Luke? - spytał ciekawski Markus.
-To mój... Przyjaciel chyba. - nerwowo poprawiłam włosy.
-Yhym. To ten co z Livią idzie na przodzie? - Cody pokazał palcem.
-Ta... - przyznałam. Nie widziałam sensu ukrywania tego przed nimi, bo po chuj. Wydawali się spoko. Kto wie, może się zakumplujemy?
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

CZYTASZ
You Are My Crazy Bad Girl
Teen Fiction-Powiedz szczerze... Na prawdę nie da się ze mną wytrzymać? - spojrzałam niepewnie w jego ciemne tęczówki. -Szczerze? Czasami na prawdę nie, ale i tak jesteś moją złą dziewczynką. - uśmiechnął się ukazując dwa słodkie dołeczki. Słodkie? O Boże, co...