15

20K 808 41
                                    

Wróciłam z Mike'im z Hiszpanii do mojego rodzinnego Los Angeles. Stanęłam w salonie rozglądając się. Ogromny dom, który musiał kosztować kupę szmalu należał kiedyś do moich rodziców. Pamiętam jeszcze jak..

~wspomnienie ~
-Kochanie wróciłem! - krzyknął tata wchodząc do domu.

-Tęskniłam. - przyznała mama obejmując mężczyznę.

-Tato! - krzyknęły dzieci zbiegając po schodach, by po chwili znaleźć się w silnych ramionach ojca.

-Caroline, jak w szkole?  - spytał tato trzymając na rękach dziewczynkę.

-Dobrze. Biłam się dzisiaj z Luke'iem. - zaśmiała się ośmiolatka.

- Byłem tego świadkiem tatusiu. - dodał chłopiec.

-Nigdy wam się to nie znudzi, prawda? - spytał trzydziestolatek.

-Nigdy tatku. Pobawimy się? Proszę! - błagała dziewczynka bawiąc się swoją długą kitką.

-Ja będę was gonił, a wy uciekajcie! - powiedział tata schylając się, by być na wysokości dzieci.
Rodzeństwo zaczęło śmiać się głośno i uciekać po salonie.

-Mam was! - mężczyzna wziął dzieci w ramiona i zakręcił je wokół własnej osi.

Kiedyś w tym salonie nie było ciszy, a sąsiedzi skarżyli się o hałas i krzyki dzieci, ale rodzice nie przejmowali się tym. Bardzo nas kochali. Teraz, kiedy patrzę na nasz salon widzę puste olbrzymie smutne cztery ściany. Głośno jest tu tylko wtedy, kiedy Mike urządza imprezy. To nie to samo.

-Tak bardzo mi was brakuje. - szepnęłam.

-Siostra... - Mike podszedł do mnie i zabrał mnie jak dziecko do swojego pokoju, po czym położył się ze mną na łóżku. Po moich policzkach zaczęły płynąć pojedyncze łzy.

-Nie płacz, masz mnie. Nie potrzeba nam ich. - mówił mi do ucha Mikey mocno mnie do siebie tuląc. Tak, jedynym szczęściem w moim marnym życiu jest posiadanie rodzeństwa. A tak przy okazji...

-Odebrałeś Lily od babci? - spytałam wycierając policzki. Kiedy my byliśmy na wycieczce Lila nie mogła być sama w domu, ponieważ ma dopiero sześć lat.

-Jeszcze nie. - odparł blondyn przykrywając nas kocem.

-Ja to zrobię. - wzruszyłam ramionami. Bardzo pragnęłam w tej chwili znaleźć się w domu babci pijąc ciepłe kakałko przy okazji wsłuchując się w jej opowieści z młodości.

-Wiesz, że chodzę z Emilly? - spytał mnie braciszek.

-Wiem głupku. Em już się pochwaliła. - uśmiechnęłam się.

-Gaduła jedna. - zaśmiał się Mike, a ja razem z nim. - Boję się, że zrobię coś źle, że ją skrzywdzę..

-To normalne. Każdy boi się tego w związku. - odparłam.

-Specjalistka się znalazła, która siedzi na mojego przyjaciela kroczu wmawiając swojemu braciszkowi, że coś mu w oko wpadło. - mruknął Mikey.

-Oj cicho. - machnęłam ręką płosząc się lekko.

-Wiesz siora. Ja dobrze wiem, kiedy chłopakowi jest dobrze, a Luke w tamtej chwili wyglądał jakby właśnie jakaś seksowna laska zrobiła mu loda. Poza tym świeciły mu się oczy, a z buzi prawie leciała ślina. - stwierdził dziewiętnastolatek.

-Mikey! - zarumieniłam się uderzając brata w głowę. Dziwne, ale czuję się teraz taka miękka. -Dobra, będę się zbierać po siske.

-Jedziesz autobusem? - spytał Mike patrząc na mnie.

-Pożyczam twoje Ferrari. - uśmiechnęłam się.

-Nieee. Nie krzywdź mojej kobiety. - jęknął blondyn zaciągając sobie kołdrę na głowę.

-Myślałam, że twoją kobietą jest teraz Em. - zaśmiałam się.

-Bo jest. - przyznał Michael. - Po prostu nie zniszcz samochodu.

Z szerokim uśmiechem zeszłam do garażu przelotnie biorąc klucze do autka z komody.

-No to moje kochane Ferrari ciocia cię teraz wypróbuje. - zaśmiałam się z własnego niedojebania mózgowego. No bo kto normalny gada do samochodu.
Po kilku minutach znalazłam się przed małym piętrowym domem. Zapukałam mocno do drzwi, ponieważ babci słuch czasem ją zawodzi. Po chwili w drzwiach stanęła staruszka. Miała siwe kręcone włosy i niebieskie prawie, że szare oczy. Jej twarz zdobiły liczne zmarszczki, a na ustach pojawił się uśmiech.

-Caroline! - krzyknęła rozkładając ręce. Podeszłam do niej i wtuliłam się w nią. Jest na tym świecie mało osób, w których ramionach czuję się kochana i bezpieczna, a są to ramiona Mike'a, mojej babci i Luke'a. Co?? Znaczy Mike'a i babci. Tak.

-Wejdź do środka. Lily biega na dworze z Jacob'em. - powiadomiła mnie osiemdziesięciolatka.

-Tęskniłam. - przyznałam wchodząc do domu. Znów poczułam w powietrzu znajomy mi zapach pomidorowej zupy.

▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷▷
Dzisiaj zaszalałam z rozdziałami :D do następnego!

You Are My Crazy Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz