40

15K 692 26
                                    

~ z perspektywy Caroline~
-Czemu nie chciałaś iść z nami na wieżę? Car... - spytał Luke siadając obok mnie na balkonie. Tak długo tu siedzę, że oni zdążyli już wejść na tą wieżę?

-Nie miałam ochoty. - stwierdziłam.

-Przecież to było twoje marzenie. - szepnął brunet zakładając mi pasmo włosów za ucho.

-Marzenia nie zawsze się spełniają. - wzruszyłam ramionami.

-Nie pozwól, żeby przeze mnie nie spełniały się twoje marzenia. - nadal mówił szeptem, ale tym razem schylił się i przejechał nosem po moim uchu.

-Skąd ty taki? Gdzie jest ten zły chłopiec? - zaśmiałam się.

-A gdzie jest ta zła dziewczynka? - spytał z uśmiechem. - Ludzie się zmieniają Caro.
Pokiwałam twierdząco głową. W tym miał całkowitą racje.

-Co ty na wypad na imprezę? - zaproponował.
Spojrzałam na niego rozbawiona.

-No co? Niektóre rzeczy pozostają takie same. - zaśmiał się. Uderzyłam go lekko w ramię i spojrzałam z balkonu w dół. Wpadł mi do głowy pomysł by zrobić parkour. Obok hotelu znajdowały się dwa inne budowle, a z najniższego można było bez problemu skoczyć na ziemię.

-Skaczemy? No chyba, że Luke'uś się boi. Kto pierwszy? - spojrzałam na niego wyzywająco. Co jak co, ale rywalizację to my kochamy.
Uśmiechnął się i w równym czasie skoczyliśmy na najbliższy budynek. Nie było to trudne. Gorzej z drugim, który był już trochę bardziej oddalony od tych. Po wzięciu głębokiego oddechu z rozbiegu zrobiłam to. Dałam radę i wylądowałam na ziemi, a zaraz po mnie zrobił to brunet.

-Dobra jesteś. - stwierdził brązowooki.

-Nie dobra, bo najlepsza kochanie. - uśmiechnęłam się i uniosłam dumnie głowę. - A teraz głąbie kierunek klub!

~ z perspektywy Luke'a~
Czasem gdy o niej myślę to mam wrażenie, że muszę ją chronić przed całym światem i złymi ludźmi, ale kiedy ją widzę to jestem pewien, że sama jest w stanie to zrobić. Nie wiem, czy zaryzykować i spróbować z nią związku, bo nie jestem pewien czy jeszcze potrafię. Może na razie wystarczy nam przyjaźń? Może ona nie chce nawet przyjaźni.

-Luke ruszaj się. Jesteśmy na miejscu - uśmiechnęła się Caroline.
No tak. Staliśmy właśnie przed jakimś klubem. Był bardzo duży i jasny, ale to nie miało znaczenia. Liczy się dobra muza i dobrzy ludzie.

~ z perspektywy Caroline ~
-Och dalej dupku. - jęknęłam. Chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do klubu. Przyjemne uczucie... Niech to.

-Pamiętasz jak skończyła się nasza wspólna wizyta w klubie? - spytał Luke z uśmiechem.

-Byłam pjana. Odczep się. - prychnęłam.

-Zobaczymy dzisiaj w nocy. -powiedział ciszej chłopak, ale i tak to usłyszałam.

-Nie będę nic od ciebie chciała. - powiedziałam jednak nie do końca pewna.

-Nie ode mnie. Od mojego przyjaciela tak. -wzruszył ramionami. Stwierdziłam, że nie warto się z nim kłócić, więc ruszyłam w stronę parkietu.

-Caroline? - podszedł do mnie Alex.

-Zatańczysz? - spytałam go z uśmiechem.

-Jasne. - złapałam go za rękę i zaczęłam się kołysać. Potem muzyka zmieniła się na szybszą i zaczęłam się z nowym znajomym drzeć do piosenki.

-To jest Luke? Dobrze zapamiętałem? - spytał Alex pokazując palcem.
W rogu sali siedział Lukey, a na jego kolanach jakieś dwie laski. Był w towarzystwie jakiś nieznanych mi gości.

-Tą. - przyznałam szybko odwracając wzrok byle tylko tam nie patrzeć.

-Co czujesz? - spytał chłopak.

-Czuję, że mogłabym podejść do Lukasa i walnąć go w tą jego śliczną buźkę. - przyznałam wkurzona.

-Zazdrosna jesteś kochana. - stwierdził Alexander.

-Może. - wzruszyłam ramionami. - Co zrobić?

-Nie wiem. Jak chcesz mogę mu przywalić. - zaśmiał się jasnobrązowy.

-Mam lepszy pomysł. - przyznałam. Podeszłam pewnym krokiem do Lukey'a i scenkę czas z zacząć.

-Lukas? Mężu, co na twoich kolanach robią te panie? - spytałam udając szok.

-Umm... - chłopak nie wiedział co powiedzieć.

-Blanca płacze i mówi, że chce do taty, a on co? Siedzi w klubie! - podniosłam lekko głos.

-Ja... - zaczęła jedna z lasek, która siedziała na kolanie Luke'a. Miała jasne włosy, dużą dupę i duże cycki. Widać, że operacja plastyczna zadziałała.

-Wstyd, wstyd. Bardzo nieładnie z pań strony. - pokręciłam głową. Kobiety były zmieszane.
Brunet starał się powstrzymywać śmiech, co z ledwością mu wychodziło.

-To może my już wyjdziemy. Biedne dziecko. - laski wstały i poszły chyba do baru, ale nie interesowało mnie to.

-Głupia. - zaśmiał się chłopak poklepując miejsce koło siebie.

-Mądra. - wzruszyłam ramionami.

-Czyli mamy dziecko powiadasz. - poruszył znacznie brwiami.

-Chciałbyś.

Wracamy? - spytał Luke.

-Jasne - uśmiechnęłam się lekko.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

You Are My Crazy Bad Girl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz