👑 37 👑

4.9K 353 9
                                    

Wstawiam, już dzisiaj drugi! To tak tylko dla przypomnienia...

○○○

Wielki wóz, który ciągnęło sześć potężnych koni, o białym zabarwieniu, przejechał przez byłą granicę północnego królestwa. Dawna królowa, zwana Luną odgarnęła ze swojego czoła opadające kosmyki i popatrzyła na swojego doradcę.

- Za ile będziemy na miejscu? - Maura mruknęła, zasłaniając osłonką nieprzyjemny, chłodny widok za okienkiem. Przykryła się bardziej futrem i przeprosiła w duchu Nialla, że musiał to przeżywać. Okropne zimno.

- Mniej niż doba, pani i będziemy. - Doradca odchylił się do tyłu, opierając się o wygodne poduszki. Specjalnie kazał zapakować ich więcej, pamiętając, że Niall je uwielbiał. - Nie boi się pani, że król cię ukaże?

- Mój mąż nie ma nic do gadania, Manson. - Luna głośno westchnęła, zmęczona wieczną ciekawością doradcy. - Teraz królem jest alfa z północy.

- Więc czemu dopiero teraz wyjeżdżasz pani? - Podwładny z ciszył swój głos i przymknął delikatnie powieki, czując zmęczenie.

- Ta głupia idiotka nigdy nie potrafiła być posłuszna. - Maura oparła swoje czoło o dłoń i wróciła wspomnieniami do poznania Daisy. - Zbuntowała się i tworzy na północy rzeź, trzeba to zatrzymać. - Luna złapała kontakt wzrokowy z Manson'em. - Nie pozwolę, aby zniszczyła szczęście mojego dziecka. - Powiedziała gniewnym tonem.

- Z wiadomości Lucasa i jego prób przywołania wilczycy, wynika, że król Zayn zajmuje się tym. - Doradca dokładnie znał relacje królowej i jej sekrety. Pseudonim wilczycy nadała sobie, podczas prób ratowania swojego dziecka. Co odbywało się wielokrotnie. Manson do tej pory pamiętał małego Nialla, szukającego miłości i opieki i matkę, jego strażnika. Maura stała się silną kobietą.

- Nie zaprzeczam. - Luna spojrzała na wysoką sosnę i wyrastające spod niej kwiaty, których nigdy na oczy nie widziała. - Jednak w tym samym czasie nie zdoła uchronić mojego dziecka.

- Nie powinno się lekceważyć więzi, pani. - Manson z nieskrywaną grozą, delikatnie pouczył Maure.

***

- Nie myślałeś nigdy Liam nad tym czemu kochamy ludzi, którzy nas ranią? - Niall uśmiechnął się do Liama, w lustrze. Stali przy jednym ze straganów. Młoda omega przymieszała piękne szale, sprowadzone ze wschodnich terenów. - Czemu potrafimy stawiać dobro innych, ponad swoje? - Mina Nialla diametralnie się zmieniła. Chwycił za czarny, jedwabny szal i podał go sprzedawcy. - Chciałbym zabrać Zayn'owi każdą cząstkę bólu, jaką odczuwam wraz z nim...- Niall chwycił się blatu i uśmiechnął się w stronę Liama. Omega chciała zatuszować swój okropny stan i to, że robi się smutna z każdą mijającą sekundą.

- To pytania, które zajmują wile godzin myślenia. - Liam odebrał paczuszkę od sprzedawcy i rzucił mu parę monet. - Jednak odpowiedź jest bardziej oczywista i prostsza niż nam się zdaje. - Starszy spojrzał zmartwiony na omegę i pomógł zrobić jej parę kroków do straganu z ziołami i przyprawami. - Wszystko w porządku Niall?

- Tak, tylko... - Z ust omegi wyrwał się cichu jęk bólu, a z oczu wypłynęły łzy. Odruchowo złapał się za brzuch, chcąc chronić swoje dziecko. Liam przytrzymał go za ramiona, a zielarz szybko podał potrzebne leki. Niall był bliski omdleniu z powodu bólu psychicznego jaki odczuwał. Zayn musiał czymś się bardzo zdenerwować, bo sama omega to odczuła. - Zayn, on...

- Proszę, proszę...- Jeden z wysoko postawionych urzędników podszedł bliżej całego zamieszania. - Mała omega, bez swojego alfy.

- To jest partner twojego alfy, zwracaj się do niego z należytym szacunkiem. - Z ust Liama wydostawało się głośnie i ostrzegawcze warczenie. Był zobowiązany chronić omegę.

- Nie mów mi co mam robić zwykły strażniku. - Wokół całego zbiegowiska zebrało się więcej ważnych osób w królestwie, a stragany całkowicie opustoszały. - Nasz król nie dostatecznie zaopiekował się królestwem, widzę, że na życie rodzinne też to przeszło.

- Czego chcesz? - Niall wydusił z siebie, mocniej trzymając się ramienia zielarza. Czuł się już lepiej i nie miał ochoty na słuchanie obelg na jego partnera i alfę. Wiedział też, że Liam stojący przed nim w pozycji obronnej, ochroni go, albo chociaż spróbuje. - Gdzie się podział twój szacunek? - Niall nadal trzymał jedną z dłoni na swoim brzuchu, w geście ochronnym. Nie podobało mu się to, że co raz więcej urzędników wyciągało broń, a jedynym strażnikiem był tutaj Liam.

- Ja? - Spytał głupio niemiły alfa. - Niczego konkretnego. - Uśmiechnął się stronę Nialla, a ten zadrżał ze strachu. Urzędnik próbował do niego podejść, jednak Liam w poro zaatakował i na chwilę udało się mu odciągnąć intruza od omegi. Jednak, gdy reszta urzędników zaatakowała Liama, ten musiał chronić swojego księcia, przed wszystkimi. - Chociaż jesteś niczego sobie złociutki. - Urzędnik odepchnął zielarza i złapał jedną ręką szczękę Nialla, zaciskając ją. Zignorował warczenia strażnika, jak i przestraszony wzrok omegi. Przejechał dłonią po jej znaku łączenia i zaczął przybliżać się w jej stronę, co raz bardziej.

Niall próbował się wyrywać. Panikował, a łzy leciały po jego policzkach, jedna za drugą. Prosił w duchu o przybycie swojej alfy, strażników, kogokolwiek. Zakrył cały swój brzuch i objął go rękoma kuląc się na piaszczystej ziemi. Jednak to nie powstrzymało urzędnika, przed dotykaniem go. Czuł się brudny i winny. Widział, jak Liam zdobywa kolejną ranę, jak jego krew skapuje na ziemię.

W końcu zebrał się na odwagę i wrzasnął z całej siły. Musiał przywołać swoją alfę.

_______________________________________________________________________

Rozpisałam się troszeczkę, ale to chyba dobrze?

Heather // ziallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz