Rozdział 8.

1K 161 12
                                    

Czarne włosy. Silne ramiona. Ciepło ciała. Pamiętał to mgliste wspomnienie tylko przez ułamek sekundy. Jego twarz zamazywała się. Nie pamiętał szczegółów. Była niewyraźna, jakby zasłonięta mgłą. Dopiero gdy utracił bezpowrotnie to uczucie, które dawało mu w jakiś sposób siłę, aby przetrwać, załamał się. Płakał, a w momencie wyczerpania jego łez, głośno chwytał powietrze. Dusił się, potrzebował powietrza. Upadł na podłogę, nie pamiętając niczego. Teraz dopiero stał się marionetką w ich rękach. Czuł, że sterują nim. Nawet jego emocjami i myślami. A może on już nie potrafił czuć?

Błysk światła. Ból. Cierpienie. Zupełna dezorientacja. Nie reagował na dotyk. Igła wbita w ciało nie robiła mu żadnej różnicy. Nie myślał, jego uczucia były wyłączone, jakby uśpione przez jakąś siłę. Spał. Dużo spał.

Nikt go nie niepokoił. Widział pustkę. Czarną dziurę rozmytą tuż przed twarzą. Otumaniony lekami. Rzucony na pastę losu. Był sam, zdany tylko na siebie. Ale nie potrafił się uratować. Ktoś musiał mu pomóc.

Głosy. Ludzkie. Zarejestrował krzyk, a potem nastała ciemność. 

Nie wiedział jak długo znajduje się w tym stanie. Był odrętwiały.

Nadal nie reagował. Ktoś go trącał. Dotykał. Nie rozpoznawał tej osoby. Nie widział jej twarzy.

Spał. Budził się tylko na sekundę. Zapach się zmienił. Był gdzieś indziej. Gdzie teraz był?

Ktoś przyszedł. Kroki zbliżały się, były coraz bliżej. Znowu czyjś dotyk. I ten dziwny sztuczny zapach. Nie wiedział z czym mu się kojarzy.

Ponownie zapadł w długi sen. Pustka, nicość. Czy to możliwe, że spał całe długie lata? Takie miał wrażenie.

Potem coś się zmieniło. Był w nowym miejscu. Zapach był łagodny, lepszy. Może już jest bezpieczny? Nie wiedział, znowu spał.

Dotyk ciepłej dłoni. Mama. To musiała być mama. Chciał ją zawołać, ale nie dał rady. Jego umysł nadal był otępiały. Co zajmowało tyle czasu? Dlaczego się nie budził? Ile jeszcze będzie spał?

Przełom nastąpił jakiś czas potem. Otworzył oczy i spojrzał przed siebie. Obrazy zamazywały się przed jego twarzą. Ktoś tu był. Siedział przy nim. Popatrzył na niego z wyrazem ulgi i szczęścia. A może to nie były wcale te uczucia? Czyżby się pomylił? Wyglądało na to, że on go zna. Ale twarz obcego była dla niego po prostu obca. Nie rozpoznawał jej. Czuł, że stracił coś bardzo cennego. 

Czy kiedyś przypomni sobie co utracił? To co było tak ważne, czy przypomni sobie?

*********************************************************************************

Co myślicie o tych opisach? Podobają się wam? Więcej już ich nie będzie, bo to ostatni raz gdy Jimin musiał tak cierpieć;/ Mam nadzieję, że to jakieś pocieszenie;)

Czerwone kakaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz