Tej nocy ponownie śniłem koszmar. Błąkałem się wśród ciemnego lasu, szukając Jimina. Wołałem go, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Zniknął. Potem nagle znalazłem się w łazience, a gdy spojrzałem na wannę pełną krwi, krzyknąłem głośno. Sen ponownie się zmienił. Stałem nad wodą i patrzyłem jak głowa Jimina znajduje się pod nią. Tonął, a ja nie mogłem go uratować.
Krzyczałem przez sen, a gdy się nagle obudziłem byłem cały roztrzęsiony, a twarz miałem mokrą od łez. Łapczywie chwytałem powietrze, starając się uspokoić. Dlaczego znowu śniłem o jego śmierci? To było jakieś chore. Nie mogąc się uspokoić, zapaliłem lampkę przy łóżku i długo patrzyłem na światło. Jimin był bezpieczny, spał spokojnie w domu. Na pewno. Nie mogłem znowu panikować. Nadal nie rozumiałem, dlaczego tak nagle poszedł, ale jutro do niego pójdę i wszystkiego się dowiem. Zamknąłem oczy, usiłując ponownie zapaść w sen.
*****
Obudziłem się wcześnie rano. Przez chwilę leżałem w łóżku i zastanawiałem się nad wczorajszą sytuacją. Byłem przekonany, że zraniłem swojego aniołka w jakiś sposób. Jednak nie wiedziałem, co zrobiłem nie tak. Może..byłem zbyt chłodny wobec niego? Westchnąłem i usiadłem, patrząc w stronę okna. Pogoda była ponura, ale na szczęście nie padało. Ubrałem się pospiesznie i poszedłem do kuchni, aby zjeść śniadanie. Moja mama stała przy zlewie i myła szklankę.
- Dzień dobry, kochanie. - przywitała się.- Wyspałeś się?
- Nie bardzo.- mruknąłem, a potem przygotowałem sobie płatki z mlekiem. Musiałem zaraz iść do Jimina. Nie miałem czasu na robienie skomplikowanego posiłku. Mama posłała mi tylko spojrzenie pełne zrezygnowania, ale nic nie powiedziała. Zjadłem szybko i pospieszyłem ubrać buty.
- Wychodzisz o tej porze? - spytała mnie zaskoczona i uniosła brwi. - Gdzie się tak spieszysz?
- Potem ci powiem, mamo.- rzuciłem i wyszedłem, zostawiając ją samą.
Przez całą drogę starałem się uspokoić, bo te wczorajsze sny były naprawdę dołujące. Przestraszyły mnie okropnie. Gdy dotarłem na miejsce, zapukałem z nadzieją, że jednak go nie obudzę. Lyn pojawiła się w drzwiach i rzuciła mi zaskoczone spojrzenie.
- Dzień dobry.- przywitałem się z lekkim uśmiechem.- Jimin już wstał?
- Wyszedł godzinę temu.- powiedziała.- Powiedział, że idzie do ciebie.
Zmarszczyłem brwi, a potem stwierdziłem:
- Musieliśmy się minąć. Wobec tego pójdę do domu.- popatrzyłem na jej spokojną twarz. - Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
Lyn uśmiechnęła się promiennie.
- Nigdy nie czułam się lepiej.- dotknęła swojego płaskiego brzucha.- Czuję, że to będzie dziewczynka.
Pożegnałem się z nią, a potem pobiegłem z powrotem do domu. Moja mama była zdumiona moim nagłym wtargnięciem.
- Mamo, czy był tu Jimin? - spytałem ją, lekko dysząc z wysiłku.
- Tak, niedawno. - odpowiedziała.- Zostawił ci coś.
Wręczyła mi niewielką kopertę. Zaskoczony patrzyłem na nią, po czym otworzyłem i wyjąłem list. Jimin napisał do mnie list, co mnie bardzo zaniepokoiło. Z sercem podchodzącym do gardła, zacząłem czytać.
Nie potrafię ci tego powiedzieć prosto w oczy, dlatego piszę...Kocham cię całym sobą, każdym swoim zmysłem, każdym dotykiem..jesteś dla mnie wyjątkowy, bo zawsze czuję szczęście gdy cię widzę. Nawet, jeśli nie zasługuję na ciebie, to nie chcę cię puszczać, nigdy. Dopóki żyję, będę się ciebie trzymał, bo tylko tak jestem w stanie przetrwać. To bardzo samolubne, ale nie potrafię inaczej. Jungkookie....pamiętaj, że nieważne co się stanie, ja zawsze będę z tobą...

CZYTASZ
Czerwone kakao
FanfictionDruga część opowiadania pt. ''Zielone kakao''. Pora wakacji letnich. Jungkook wraz ze swoim przyjacielem Taehyungiem udaje się na obóz muzyczny gdzie doskonali się w śpiewie i tańcu. Jego ukochany Jimin na dwa miesiące wyjeżdża do szpitala psychiatr...