Rozdział 48.

1.3K 134 15
                                    

Razem z Jiminem przygotowałem lekki obiad, a po posiłku, który na szczęście zjadł, usiedliśmy na kanapie w salonie. Przytuliłem chłopaka do siebie, a on oparł głowę na moim ramieniu. Przez chwilę słuchałem cichego oddechu, który wydobywał się z jego ust. Spojrzałem na jego twarz, lecz miał zamknięte oczy. W tym momencie wyglądał tak niewinnie jak podczas pierwszych dni, które spędził w nowej szkole. Jednak związek ze mną zmienił go trochę i Jimin już nie był tą samą osobą co wcześniej. Teraz znał swoją wartość, był bardziej pewny siebie. Nie wiem, może to ja byłem po części za to odpowiedzialny. Ale skoro moja miłość mogła zmienić jego zdanie o sobie samym i dać mu siłę do walki z chorobą, to mogłem być z siebie dumny.

- Co myślisz o tym żebym zmienił kolor? - spytał cicho Jimin, a ja spojrzałem na niego. Byłem przekonany, że śpi, lecz on miał tylko zamknięte oczy. Patrzył na mnie pytająco, a ja dotknąłem jego jasnych włosów.

- Na jaki? - zapytałem go.

- Brązowy.- odparł i odsunął się trochę. Przyjrzał mi się z uśmiechem, a potem wyjaśnił: - To dlatego, że potrzebuję zmiany. Czegoś, co pozwoli mi pójść do przodu. Nie wiem czy rozumiesz o czym mówię.

- Doskonale rozumiem, Jiminnie.- powiedziałem, patrząc na niego czule.- Jeśli chcesz to zmień. Na pewno będzie ci ładnie. Zresztą, we wszystkim ładnie wyglądasz.

Jimin zarumienił się lekko, a ja uśmiechnąłem do niego.

- Ale wiesz..będę trochę tęsknić za tym anielskim blondem.- mruknąłem, lecz on jedynie roześmiał się głośno.

- Jungkookie, już od dawna nie jestem niewinny. Już nie pamiętasz co...

- Wiem.- przerwałem mu, a potem przysunąłem się tak blisko, że miał doskonały widok na moje ciemne oczy.  - Ale dla mnie zawsze będziesz aniołem.

Jimin westchnął, po czym objął mnie za szyję i wyszeptał prosto w usta:

- A ty zawsze będziesz mnie chronić, abym nie upadł. Wiem, że zawsze będziesz.

Patrzyłem na niego, czując jedynie głębokie szczęście, które powodowało ciepło w moim sercu i ciele. Jimin zamknął oczy, czekając na pocałunek, ale nie wykonałem w jego stronę żadnego ruchu. Nie wiem, dlaczego, ale chciałem jeszcze przez chwilę na niego patrzeć. Zdezorientowany, otworzył oczy i zapytał:

- Na co czekasz, Jungkookie? 

Uśmiechnąłem się do niego przekornie, a potem nagle musnąłem go w usta. Chłopak pociągnął mnie ku sobie i pocałował w osłoniętą szyję. Zadrżałem lekko, a gdy poczułem lekkie ugryzienie, zaskoczony wciągnąłem powietrze. Jimin przylgnął do mnie mocno, a ja ledwo panowałem nad swoimi emocjami. Przymknąłem oczy, aby poczuć jego dotyk całym sobą. Jednak to nie pomogło, wręcz przeciwnie. Jeszcze niedawno obiecaliśmy sobie przerwę, lecz w tym momencie pragnąłem złamać wszelkie zasady. Odsunąłem blondyna od siebie i popchnąłem lekko na kanapę. Jimin położył się wygodnie i spojrzał na mnie z olśniewającym uśmiechem. Moje serce biło niezwykle szybko, a gdy pocałowałem go, poczułem w sobie gorąco. Jimin dotknął moich pleców, abym się nagle nie wycofał, lecz ja postanowiłem już, że nie dam się skusić chwili. Westchnąłem i spojrzałem na niego.

- Jiminnie, może pójdziemy na spacer? - spytałem cicho i pogłaskałem go po włosach.

Chłopak przygryzł usta, po czym przechylił głowę na bok, zupełnie jakby chciał mi w ten sposób pokazać, że jest cały mój i mogę zrobić co tylko zechcę.

- Aniołku, idziemy czy..

- Naprawdę chcesz teraz pójść? - spytał mnie lekko drżącym głosem.

Prawdę mówić to wolałbym nie iść, ale obietnica to obietnica. Musiałem dotrzymać słowa i nie przekraczać granicy.

- Tak, chcę pójść.- odpowiedziałem, a potem poczułem jak jego ręce opadają. Jimin skinął głową i odsunął mnie, a potem wstał i poprawił trochę pomięte ubranie.

- Ale ja prowadzę.- zarządził, a ja tylko parsknąłem cichym śmiechem.

**************

Okolica była ponura, a gdy stanęliśmy w pobliżu torów kolejowych, niebo zaczęło się lekko chmurzyć.

- Dlaczego tu jesteśmy? -  spytałem cicho.- Jiminnie, mogliśmy iść nad rzekę. Dlaczego akurat tutaj?

Jimin nie odpowiedział, a potem usiadł na betonie i rozejrzał się dokoła. Usiadłem przy nim i dotknąłem jego ręki, która była zimna. Spróbowałem ogrzać go swoim ciepłem, ale po kilku minutach się poddałem. Chłopak westchnął cicho, a potem wyszeptał:

- Wiesz, dlaczego samobójcy tak bardzo lubią ponure i opuszczone miejsca?

Poczułem lekki ścisk w gardle, a potem pokręciłem głową.

- Dlatego, że takie miejsca są im bliskie, bo odzwierciedlają ich dusze. To co się kryje w myślach takich słabych i samotnych ludzi, sprawia, że wyglądające na ponure miejsce jest dla nich jak przyjaciel. Mogą w każdej chwili przyjść niezauważeni przez nikogo i wyżalić się niebu. Albo..rzucić się w dal i zapomnieć. - spojrzał na mnie, lecz jego oczy nie były smutne. Natomiast ja czułem w sobie lekki smutek gdy mówił mi to wszystko.

- Już nie jesteś sam. Teraz to ja jestem twoim przyjacielem.- powiedziałem spokojnie.

- Tak, ale ty jesteś światłem. Nie ciemnością, lecz radosnym słońcem.- nie odrywał ode mnie oczu.- Jesteś moim schronieniem, Jungkookie. Dziękuję ci, że mnie wtedy uratowałeś. Być może ocaliłeś moją duszę.

Czułem w sobie jakieś uczucie, które sprawiło, że nagle zacząłem cicho płakać. Nie mogłem zapanować nad łzami płynącymi po twarzy. Jimin uśmiechnął się, a potem pocałował mnie delikatnie. Zamknąłem oczy, chłonąc jego dotyk i nacisk słodkich warg na moje. Oddychałem spokojnie, lecz w środku byłem poruszony. Nikt mi nigdy nie powiedział niczego równie pięknego co on. Gdy oderwał się na sekundę, powiedziałem cicho:

- Wyznawanie uczuć przychodzi ci z taką łatwością, Jiminnie....

Chłopak uśmiechał się do mnie jakby potwierdzając moje słowa, po czym ponownie nachylił się w moją stronę. Na szyi poczułem dotyk zimnego wiatru, lecz nie zwracałem uwagi na pogodę. Nawet gdy zaczęło padać, całowaliśmy się bez wytchnienia. Jednak Jimin zaczął drżeć z zimna więc byliśmy zmuszeni wstać.

- Chodźmy do mnie, jest bliżej.- poprosiłem go, a chłopak chwycił moją rękę i pobiegliśmy.

******************************

Gdy dotarliśmy do mojego domu, byliśmy cali mokrzy od deszczu. W środku było ciepło, lecz Jimin mimo to nadal trząsł się lekko.

- Może chcesz coś do picia? - spytałem go i dotknąłem mokrych włosów chłopaka. Blondyn był lodowaty, a ja sam nie czułem w sobie ani trochę ciepła.

- Nie trzeba, chodźmy do ciebie.- poprosił mnie. Uśmiechał się mimo deszczu i faktu, że może być chory.

Pociągnąłem go za rękę i zaprowadziłem do siebie. Jimin był oszołomiony tym jak bardzo Tori urosła. Luna podskoczyła na jego widok, a chłopak roześmiał się cicho. Przyglądałem mu się, a gdy króliki zaczęły się myć, do głowy przyszedł mi nagle pomysł.

- Jiminnie...- szepnąłem cicho, a gdy na mnie spojrzał, dodałem: - ...chcesz wziąć gorącą kąpiel?

Jimin patrzył na mnie zaskoczony i trochę onieśmielony, a potem zapytał:

- A...co z tobą?

Uśmiechnąłem się do niego czule, a chłopak nie był w stanie oderwać ode mnie wzroku.

***********************************************************************************

Rozdział pisałam pod wpływem chwili więc nie wiem czy wyszedł, ale muszę przyznać, że lubię pisać tak spontanicznie:) Czekam na krytykę;)



Czerwone kakaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz