Rozdział 33.

1.2K 140 93
                                    

Parę dni później Jimin przyszedł do mnie gdy akurat brałem prysznic. Wcześniej biegałem trochę, aby nabrać większej kondycji. Pogoda dopisywała, a otaczające mnie liście sprawiały, że jesień wyglądała naprawdę ładnie. Usłyszałem dzwonek do drzwi, dlatego pospieszyłem się i włożyłem spodnie oraz koszulkę na wilgotne jeszcze ciało. Byłem sam w domu, jak zwykle podczas weekendów. Pobiegłem otworzyć, a gdy napotkałem nieśmiały wzrok blondyna, uśmiechnąłem się szeroko i wpuściłem go do środka. Gdy tylko zamknąłem drzwi, Jimin nagle przylgnął do mnie.

- Hej, co się stało? - spytałem, głaszcząc go po plecach. 

Chłopak nie odpowiadał, a ja zacząłem się martwić. Czułem, że znowu coś się wydarzyło. Nie miałem pewności czy to coś dobrego czy wręcz przeciwnie.

- Powiesz mi co się dzieje? - poprosiłem go cicho, lecz pokręcił głową. Nie naciskałem  i pozwoliłem mu na przytulanie. Skoro tego potrzebował to nie miałem nic przeciw. Zwłaszcza po ostatnim cudownym weekendzie. 

W końcu Jimin westchnął i odsunął się. Popatrzył na mnie z jakimś smutkiem, a potem powiedział, że chce u mnie zostać przez jakiś czas. Skinąłem głową i chwyciłem jego rękę, a potem poszedłem do pokoju. W domu panowała idealna cisza, a gdy zamknąłem drzwi, Jimin puścił moją dłoń i podszedł prosto do okna. Przyglądałem mu się uważnie, a potem zauważyłem jak wzdycha i spogląda na ulicę. Jego oczy wydawały jakieś puste, jakby znowu zniknęła cała jego energia. Wziąłem oddech i spokojnie podszedłem do niego. Gdy stanąłem przy jego boku, popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem.

- Jeśli nie chcesz to nie mów.- szepnąłem cicho. - Wiem, że coś się dzieje, Jiminnie. Czuję to.

Chłopak potwierdził skinieniem głowy, a potem spojrzał przed siebie.

- Masz rację, coś się wydarzyło.- oświadczył.

Westchnąłem tylko. Miałem poczucie, że los stawia przed nami tysiące przeszkód. Jednak zawsze udawało nam się je jakoś pokonać. Tym razem też tak będzie. Te wszystkie trudności sprawiały, że stawałem się silniejszy. Musiałem się taki stać, aby zawalczyć o to co było dla mnie ważne, o osobą na której mi zależało najbardziej na świecie.

- Jungkookie..- szepnął cicho Jimin, a gdy na niego spojrzałem, chwycił mnie za rękę i zaprowadził na łóżko. Położył się wygodnie, a potem wskazał miejsce obok siebie. Położyłem się przy nim, a chłopak przytulił się do mnie i powiedział: - Moja mama dostała awans.

Uniosłem brwi, zaskoczony.

- To chyba dobrze, prawda? - spytałem, a on lekko skinął głową.- To dlaczego się nie cieszysz?

Jimin uśmiechnął się słabo, a potem mruknął:

- Cieszę się, oczywiście. Ale..otrzymała też propozycję wyjazdu..- zawiesił na chwilę głos, a ja nagle wstrzymałem oddech.- Szef zaproponował jej pracę we Francji.

Moje serce na moment stanęło, bo byłem w totalnym szoku. Francja? Ale..Jimin chyba nie miał zamiaru wyjeżdżać?

- Na długo? - spytałem go cicho.

Chłopak popatrzył na mnie, a potem westchnął. Jego głos był bardzo cichy.

- Pół roku.

Nie wiedziałem jak mam zareagować, co robić. Nie spodziewałem się, że stanie się coś takiego. Ale z drugiej strony...to tylko sześć miesięcy. W końcu Lyn na pewno tutaj powróci.

- Chcesz jechać? - spytałem cicho. Czułem jak coś zaciska mi gardło, coś co każe mi wyperswadować mu wyjazd. Jednak nie mogłem mu zabronić, jeśli zdecyduje się pojechać. Zawsze na niego poczekam, nieważne jak długo. - Jiminnie, chcesz jechać? - spytałem ponownie, bo nie dał mi odpowiedzi.

Chłopak uniósł wzrok i przez chwilę tylko na mnie patrzył.

- Dlaczego nie poprosisz mnie żebym został? - spytał, lekko drżącym głosem.- Czemu, Jungkookie?

- To dla ciebie szansa. Możesz poznać trochę świata.- odpowiedziałem, głaszcząc go po włosach. Jimin patrzył w moje oczy, a potem nagle oznajmił:

- Co z tego skoro ciebie tam nie będzie? Będę samotny, jak zawsze...

Przytuliłem go mocniej, a potem powiedziałem:

- Nigdy cię nie zostawię. To tylko parę miesięcy. Będę dzwonić codziennie.- obiecałem.

Jimin milczał, a potem westchnął z jakimś żalem.

- Nie przetrwam takiej rozłąki. Pozostaje tylko jedno wyjście.

Spojrzałem na niego lekko przestraszony, bo nie spodobał mi się jego ton ani te słowa. Co takiego przyszło mu nagle do głowy?

- Co..o czym myślisz? - zapytałem go.

Jimin popatrzył na mnie, a potem nic nie mówiąc, pocałował mnie mocno w usta. Zamknąłem oczy, chcąc na moment zapomnieć o tym wyjeździe. Chłopak całował mnie gwałtownie, a gdy się odsunął jego oczy wypełniły się łzami. Bałem się, że cierpi przez to wszystko. Dotknąłem jego twarzy, a chłopak powiedział:

- Jeśli chcesz to wyjadę. Wyjadę i zacznę od nowa. Bez ciebie.

Nie. Nie to chciałem usłyszeć. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mówi mi to wszystko. Co się działo? Niczego już nie rozumiałem.

- Nie, co ty wygadujesz, Jiminnie? - spytałem i podniosłem się lekko. - Dlaczego się tak zachowujesz?

- Czy nie tego chcesz? Sam mnie namawiasz do wyjazdu.

Widocznie moje słowa odebrał w taki sposób. Musiałem popełnić ogromny błąd.

- Nie to mam na myśli. - zaprotestowałem.- Gdy mówiłem żebyś pojechał, nie sądziłem, że to będzie się równało z naszym zerwaniem! Przecież wiesz, że poczekam.

Jimin zacząć płakać, a gdy chciałem go przytulić, odsunął się ode mnie.

- Jungkookie, związek na odległość nie ma sensu. Ja..wiem, że się nie uda.

Moje serce bardzo bolało gdy mówił takie straszne słowa. Czułem w sobie smutek, lecz jednocześnie gniew.

- Nasza miłość jest na tyle silna, aby to przetrwać. Mamy dość mocną więź żeby wytrzymać tyle czasu bez siebie. Zaufaj mi.

Jimin kręcił głową, a ja już wiedziałem, że moje słowa go nie przekonają. Podświadomie czułem, że boi się mnie zostawiać, lecz sam nie wytrzyma samotności. Jego mama będzie pracować, a on przez cały dzień będzie w szkole. A potem?

- Jiminnie, powiedz mi, że nie odejdziesz. Obiecaj, że do mnie wrócisz.- prosiłem go.

Chłopak pociągnął nosem, a potem pokręcił głową.

- Ja..z jednej strony nie chcę wyjeżdżać, ale moja mama...nie może być sama. Nie mogę jej zostawić, rozumiesz?

Bardzo dobrze rozumiałem. Ta sytuacja była bez wyjścia.

- Albo ty ustąpisz albo twoja mama.- powiedziałem, a gdy na mnie popatrzył, dodałem: - Jeśli ten wyjazd zniszczy naszą miłość to nie wyjeżdżaj. Poproszę twoją mamę żebyś mógł zamieszkać ze mną.

Jimin oddychał szybko, a potem oświadczył:

- To dla niej szansa. Nie mogę wymuszać na niej żeby zrezygnowała z siebie. Już dość zniszczyłem jej życie przez to, że się urodziłem.

- Nie mogę uwierzyć, że mówisz coś tak okropnego.- powiedziałem.- Twoja mama bardzo cię kocha, wiesz? Najbardziej na świecie. Jest gotowa się dla ciebie poświęcić żebyś był szczęśliwy.

Chłopak spojrzał na mnie mokrymi oczami, a potem oznajmił:

- Teraz ja się poświęcę dla niej. Wyjadę. - podniósł się z łóżka, a gdy popatrzył na mnie ponownie jego oczy były bardzo smutne. - To było pożegnanie, Jungkookie.- szepnął cicho.- Ten pocałunek.

Po jego policzku spłynęła łza, a potem odwrócił się do mnie plecami i wyszedł z pokoju.

***********************************************************************************************

Wiem, trochę mi nie wyszło, ale..ma być bardzo smutne;/ 


Czerwone kakaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz