Rozdział 40.

1.4K 138 15
                                        

Gdy obudziłem się następnego dnia, moje ciało było całe obolałe. Wystarczyło, że poruszyłem się lekko, a w mięśniach poczułem ból. Jak w takim razie musiał się czuć Jimin? Obróciłem się na bok i zauważyłem, że leży skulony na boku. Miałem dziwne wrażenie, że wcale nie śpi. Przesunąłem się w jego stronę i nachyliłem nad jego twarzą. Musnąłem go lekko w policzek, ale nie zareagował. 

- Jiminnie, śpisz? - szepnąłem.

Chłopak obrócił się na plecy, a gdy popatrzyłem na jego twarz, oniemiałem. On...płakał.

- Hej, co ci jest? Co cię boli? - zapytałem i ostrożnie pogłaskałem go po włosach.

Pokręcił głową, a potem powiedział cicho, patrząc na mnie:

- Przepraszam, Jungkookie. Przepraszam za wczoraj.

- Ale..co ty mówisz? - spytałem go spokojnie.- Nie jestem zły, aniołku. 

Jimin obrócił się na bok i nakrył kołdrą, abym nie widział jego oczu. Ostrożnie objąłem go w pasie, a potem wsunąłem się pod kołdrę. Chłopak spojrzał na mnie lekko rozżalony.

- Powiedz mi, co się stało.- poprosiłem go, patrząc na jego piękną twarz, którą zdobiły łzy płynące po policzkach. - Proszę cię. Muszę wiedzieć, jeśli coś się dzieje.

Jimin wziął głębszy oddech i załkał cicho. Przestraszyłem się tego co się z nim dzieje w tym momencie.

- To przeze mnie? - spytałem cicho, lecz pokręcił głową. - Zrobiłem coś złego?

- Nie.- szepnął, a potem otarł oczy i powiedział: - Ja tylko boję się, że cię stracę.

Nie rozumiałem nic z tego co mówi. Straci mnie? Przecież byłem obok przez cały czas. O co mogło chodzić?

- Masz atak? - spytałem cicho, patrząc w jego smutne oczy.- Potrzebujesz tabletek?

Chłopak odsunął kołdrę na bok, a gdy mogłem w końcu normalnie oddychać, przytuliłem go do siebie. Jimin miał tak pusty wzrok, iż bałem się tego, że może stać się z nim coś naprawdę strasznego.

- Wiem, że wczoraj...byłem inny.- powiedział cicho.- Na pewno uważasz, że coś mnie opętało, prawda?

Popatrzył na mnie, a gdy posłałem mu uśmiech, odwrócił wzrok.

- Ja...potrzebowałem cię tak bardzo, że...przestałem nad sobą panować. Nie chciałem żebyś widział mnie w taki sposób...

- To znaczy jak? - mruknąłem, obejmując go ramieniem.

Znowu zaczął płakać, a ja natychmiast objąłem go mocniej. Jego łzy były dla mnie jak cios w serce. Nie chciałem patrzeć na jego cierpienie.

- Jiminnie...powiedz mi co czujesz.- poprosiłem go spokojnie.- Nie martw się, ja zrozumiem.

Chłopak starał się uspokoić, a gdy w miarę opanował płacz, wyszeptał cicho:

- Nigdy dotąd nikt mnie nie kochał tak mocno jak ty. Czułem, że jestem niechciany i niepotrzebny. Przez większość życia czułem się jak pasożyt, kompletnie bezużyteczny. Wiem, że mama na pewno nie chciała żebym miał o sobie takie zdanie, ale nic nie mogłem na to poradzić, że czułem tak, a nie inaczej. Ale gdy pojawiłeś się ty...wszystko się zmieniło, cały mój świat. Wreszcie wiem co to znaczy kogoś kochać całym sercem. A ja oddałem ci wszystko co mam, całego siebie. I teraz...boję się, że któregoś dnia to się znowu stanie. Znowu poczuję się nic niewarty, stracę cię.

- Dlaczego tak myślisz? - szepnąłem, bo jego słowa sprawiły, że w moim sercu pojawił się ból. Ale nie należał do mnie, lecz do niego. Czułem, że bardzo cierpi gdy mi mówi to wszystko, ale miałem wrażenie, że potrzebuje szczerej rozmowy. - Jiminnie, przecież cię kocham.

Czerwone kakaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz