Rozdział 40

136 23 3
                                    

Scott zasnął w końcu około 3, lecz teraz nie było jeszcze nawet 8, a on już znów był na nogach. Pobiegł do drzwi i otworzył je, na wypadek, gdyby za nimi znajdował się skulony, śpiący Midge, ale nie, oczywiście, nie było go.

Myśleć. Musiał myśleć. Jakie były jego opcje? Co było najbardziej prawdopodobne? Musiał odkryć, co się stało, nim rozwiąże zagadkę i znajdzie swojego chłopca. KArtka. Tak, będzie musiał mieć kartkę. I hipermleko, um, kawę. Tak, zdecydowanie kawę.

Usiadł w ich małej jadalni z obiema rzeczami i długopisem w dłoni. Okej, co wiedział?

1. Midge by nie uciekł.

2. Był W centrum handlowym razem z nim i Kirstie

3. W obsłudze klienta powiedzieli, że go nie widzieli i nie odpowiedział na interkom.

4. Zdaje się, że nie było go w centrum, gdy je zamykali.

5. Nie miał swojego telefonu

6. ... ... ...

Więc gdzie on poszedł? Nie wyszedłby na zewnątrz bez Scotta, chyba, że by musiał, racja? Nie lubił wychodzić sam i nie, to po prostu nie było prawdopodobne. Więc wyszedł wbrew swej woli. Z kim? Jak? Ktoś go zabrał, tylko to miało sens.

Odchylił się na krześle i przetarł szczypiące oczy. Kto? Jak? Ostatnim razem, gdy Steven chciał go zabrać, Midge poradził sobie z nim. Mógł ich widzieć i Scott pewnie nawet nie zauważyłby go w tłumie, nie zwracał na to uwagi. Mógł poczekać na szansę, gdy Midge był sam i złapać go.

Zarzucił płaszcz na swój dres i złapał klucze, idąc do restauracji. Pobiegł do frontowych drzwi i zorientował się, że jest zamknięte, otwierali dopiero w porze lunchu.

 - CHOLERA! - zawołał, i tak waląc do drzwi.

Poddał się i ruszył do domu. Potrzebował pomocy, planu i kogoś, kto rozpracuje z nim sytuację i upewni się, że niczego nie ominął. Wziął prysznic i zadzwonił do Alexa i Kirstie, mając nadzieję, że przyjadą i pomogą mu znaleźć rozwiązanie. Kirstie była wolna, z racji tego, że mieli dziś być w studiu. Jednak Alex pracował, ale powiedział, że może przełożyć swoje spotkania z popołudnia i będzie u niego koło południa.

Kirstie przybyła z mufinkami i uściskiem, któy był desperacko potrzebny.

 - Jaki jest plan, skarbie?

 - Nie wiem. Myślę, że Steven może go mieć, więc chcę iść do restauracji i z nim pogadać.

 - Pogadać?

 - Cóż, na tyle, by wiedzieć, czy on go ma. Potem mam zamiar sprawić, by go oddał, w taki, czy inny sposób.

 - Niektórzy po prostu zgłosiliby zaginięcie.

 - Myślałem o tym, ale czy policja to dobry pomysł? Co im powiem, "och, ten gość bez nazwiska, który mieszka ze mną i nie ma dokumentów, och, no i po części jest kotem, cóż, on zaginął"?

 - Uch, tak. Widzę problem. Więc, uch, jeśli ktoś go zabrał, co oni by, to znaczy, czy myślisz, że by go zatrzymali, czy, jak mówiłeś, sprzedają ich? To znaczy, czy chodzi o pieniądze?

 - Czasem, prawdopodobnie. Ale Steven go skrzywdził, trzymał go przez jakiś czas, nie sądzę, że by go sprzedał.

 - Ale co jeśli to nie Steven, a jakaś przypadkowa osoba? Albo jeśli bardziej chce pieniądze, niż Midge'a? Może rozwiesimy plakaty?

Scott podskoczył i złapał Kirstie w ramiona, dalej podskakując.

 - TAK! O mój Boże, KOCHAM cię. Tak. Okej, więc może będę go mógł w jakiś sposób odkupić? To brzmi tak źle.

 - Ale wiem, co masz na myśli. Tak, może oni dadzą ci go wykupić, czy coś.

Scott wbiegł do swojego pokoju i złapał laptopa, by przygotować ulotkę.

 - Okej, czy mam napisać jakieś wielkie NAGRODA na górze? To brzmi, jakby był jakimś zagubionym zwierzakiem.

 - A może zaginął?

Tak, okej. Więc, zaginął, a później jego zdjęcie pod spodem? Którego powinniśmy użyć?

 - Cóż, nie pokazywałąbym jego uszu. Ktokolwiek go ma, z pewnością go rozpozna. Oooch, to - powiedziała, wskazując.

 - Okej, a pod tym małą informację, że zaginął wczoraj, będzie nagroda i numer kontaktowy. Coś jeszcze?

 - Wygląda dobrze, naprawdę dobrze. Wydrukujmy trochę i rozwiesimy je w okolicy.

Scott złożył zamówienie przez internet i wpisał Kelly jako alternatywną osobę odbierającą wydruki.

 - Czy możesz wziąć trochę i zobaczyć, co da się zrobić z rozwieszeniem? Kiedy Alex tu przyjedzie, będę musiał pojechać z nim do Stevena, a potem porozwieszam jeszcze tonę, jeśli nic z niego nie wyciągnę.

 - Zadzwonisz do mnie później, dasz znać, jak poszło?

 - Jasne, Kake.

 - A jeśli będziesz potrzebował towarzystwa wieczorem, wiesz, ze nie musisz być sam. Zadzwoń do mnie, albo kogoś innego. Okej?

 - Nie czuję się za bardzo towarzysko, ale dziękuję.

Stanęła na palcach i pocałowała go w szczękę.

 - Kocham cię, Dot, uważaj na siebie. Znajdziemy go.

Neko MidgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz