Rozdział 6

760 52 2
                                    

Scott był czysty i w nowych dresach, układał się na kanapie, gdy usłyszał głos Midge'a z łazienki.

 - Sir, ja nie zabrałem ubrań, przepraszam. Czy będzie w porządku jeśli owinę się ręcznikiem i wyjdę?

 - W porządku, nie martw się. - postarał się zachowac swoją uwagę na telewizorze i zignorowac fakt, że praktycznie nagi Midge brykał po pokoju za jego plecami.

 - Ja nie jestem pewien, co powinienem ubrać. Jeansy i moją bluzę, czy? - zapytał, jego ekscytacja i strach jawne w jego głosie.

 - Nie, nie, niech będzie ci wygodnie.Może widzieć twój ogon i uszy, tylko w taki sposób mi uwierzy. - usłyszał jak drzwi otwierają się i zamykają, później drzwi od łazienki. Nagle, brak dodatkowej sypialni stał się oczywistym problemem. Jesli Midge miał tu żyć, musiał mieć trochę miejsca. Musiał czuć, że to był dom, a to się nie stanie, jesli będzie spał na kanapie. Oczywistą odpowiedzią było przeniesienie go do jego pokoju. Jego łóżko było wystarczająco duże i z łatwością mógł oddać mu połowę swojej szafy i miejsca w schowku. To też dałoby Midge'owi bliskośc, której zdawał się potrzebować. Aczkolwiek ta bliskość nie pomoże Scottowi, jak i nie była dobrym rozwiązaniem długoterminowym. Nie mógł właściwie przyprowadzić żadnej randki do domu mając kogoś, kto dzielił z nim pokój. Musieli się przeprowadzić. Zwierzaki i niewolnicy nie potrzebowali sypialni, ale ludzie i jego Neko tak.

Dzwonek rozbrzmiał gdy Midge był w korytarzu. Spojrzał w stronę drzwi, po czym na Scotta.

 - Czy ty... Powinienem? - mógł wyczuć jedzenie. Nie czuł tego zapachu z bliska od miesięcy, ale ale wiedział, że razem z szarlotką i wołowiną zwinięte były nuggetsy. Czy one naprawdę są dla mnie? Nie, nie, nie rób sobie nadziei.

 - Nie, ja otworzę. - Sprawdził judasza i wpuścił Kirstie. - Hej.

 - Wow, wyglądasz cięzko, ale myślę, że przeżyjesz. Ale nie zaraź mnie, bo będziesz musiał sam robić swoje zakupy. Przyniosłam McDonalda, jak kazałeś. - wleciała do mieszkania i zatrzymała się nagle, gdy w końcu po raz pierwszy zatrzymała wzrok na Midge'u. - Ładne uszy.

 - Dziękuję ci. - wciąż patrzył w dół i trzymał swój ogon za sobą.

Scott złapał Happy Meal od Kirstie i podał go Midge'owi.

 - Cały twój.

Uśmiech który wkradł się na twarz Midge'a był wystarczający, by zapewnić światło większości L.A.

 - Dziękuję ci! Ty... Dziękuję! - ostrożnie wziął pudełko i utulił je, rozglądając się po pokoju.

 - Siądź gdziekolwiek chcesz. Powiedz mi, jeśli czegoś potrzebujesz. Och, tu jest twoje mleko. - wyjął je z podstawki i podał mu. Czuł się jak Grinch gdy jego serce urosło o dwa rozmiary, ponieważ jego klatka zdawała się być zbyt mała. Tyle radości z czegoś tak prostego. Złapał swojego burgera i usiadł razem z Kirstie przy ladzie kiedy Midge usadowił się na podłodze blisko korytarza. Nie miał pojęcia dlaczego był tam, może czuł sie bezpieczniej mając łatwiejszy dostęp do sypialni, ale zdawał się wystarczająco szcześliwy, więc postanowił to tak zostawić.

 - Więęęc, to jest Midge?

 - Mmmhmmm - odparł, wciąż przeżuwając. - Jest świetny i go pokochasz.

 - Więc jak te uszy działają? WiFi? Jakaś nowa świetna aplikacja? Są przyklejone?

 - Nie, Kake, są prawdziwe. Dotknąłem ich i to naprawdę jego uszy. Ma też prawdziwe, to znaczy ludzkie uszy po bokach, oczywiście, ale są małe. - zajęło mu minutę by pojąć, że Midge słuchał wszystkiego, o czym mówili. - Wybacz Midge, nie miałem zamiaru mówić o tobie jakby cię tu nie było.

Neko MidgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz