Rozdział 18

616 37 1
                                    

Midge nie wyskoczył z łóżka z samego rana następnego poranka, tak jak zazwyczaj to robił, zamiast tego odpoczął, zwinięty przy boku Scotta. Kiedy wreszcie się podniósł, zaopiekował się sobą w łazience, po czym włączył maszynę do kawy i złapał szklankę mleka, jego poranny rytuał.

Zwinął się na parapecie okna, by wypić swoje mleko i poobserwować świat biegnący obok, a gdy skończył, złapał swój szkicownik. Nie był pewien, co ma narysować by wyzbyc się swych emocji, ale wiedział, że to był najlepszy na to sposób. Wciaż trzymał ołówek, gdy usłyszał Scotta stającego za nim.

 - Bry Midge - powiedział, wciąż nieprzytomny. Kiedy spróbował zejść z parapetu, uniósł dłoń. - Kawa, tak? Mogę wziąć swoją. - pocałował go w czoło i złapał swoją filizankę, siadając na kanapie. - Więc, mogę zobaczyć nad czym pracujesz?

 - Ja nie zacząłem dzisiaj, ja dopiero się obudziłem.

 - W takim razie czy mogę zobaczyć inne, czy są prywatne?

 - Prywatne? Ja nie mam nic prywatnego dla ciebie. Ty możesz je zobaczyć jeśli chcesz. - zszedł z parapetu i podał książkę Scottowi, zwijając się u jego boku.

Trzymał ją w dłoniach, ale nie przekręcił strony.

 - Skoro mowa o prywatności, musimy załatwić większe mieszkanie. Może pójdziemy się rozejrzeć dzisiaj?

 - Ty nie lubisz tego mieszkania?

 - Chcę, żebyś miał swój pokój, swoje własne miejsce.

Midge poczuł się tak, jakby został uderzony.Przełknął ślinę, hamując panikę i próbując myśleć. Co ja zrobiłem źle? Ja cię nie zadowoliłem, ty mnie nie chcesz.

 - W porządku. - Przepraszam! - Ja się ubiorę.

 - Bez pośpiechu, większość kompleksów i tak nie będzie jeszcze otwarta. Wykonam kilka telefonów, z chęcią wziąłbym miejsce u Jake'a, jesli mają coś wolnego. - kiedy usłyszał, jak drzwi od łazienki się zamykają, obrócił stronę w tył i spojrzał na najnowszy rysunek Midge'a. Był to jego tatuaż, naprawdę dobrze wykonany. Użył cieniowania, by sprawić, że był trójwymiarowy.

Wcześniejsza strona nie była tak radosnym rysunkiem. Scott nie był pewien co to było; był bardzo abstrakcyjny, czarny, z odrobiną czerwieni. Nie mógł się powstrzymac przed byciem złym, tylko na niego patrząc. Wyciągał uczucia, o których nie chciał, by Midge je kiedykolwiek czuł.

Cofnął się o jeszcze jedną stronę i znów nie było to coś, co powiesiłby na ścianie. Czy to obroża Misty? Ręka? Kolory i linie były tak wymieszane, że ciężko było stwierdzić, gdzie zaczynała się jedna część rysunku, a gdzie druga konczyła, były po prostu nałożone na siebie.

Przed tą stroną był portret mężczyzny. Czarne, kręcone włosy, arogancki uśmieszek i ciemne, ciemne oczy. Kto to jest?

Usłyszał, jak dzwi się otwierają i zamknął książkę, czując się tak, jakby wścibiał nos, jakby nie powinien był patrzeć. Spojrzał na Midge'a i uśmiechnął się.

 - Wybacz, że minąłem cię dzis rano, chcesz się przytulić i obejrzeć kreskówkę?

 - Jesli ty chcesz. - podszedł do niego metodycznie i usiadł, zwijając się przy boku kanapy.

 - Wszystko w porządku? Ze wszystkim co się stało wczoraj? - zapytał, zmartwiony. Midge zdawał się rozkojarzony, czyms zmartwiony.

 - Tak, to było... inne i bardzo miłe. Dziękuje ci, za bycie tak miłym dla mnie. Ja... nie wiem jak ci podziękować.

Neko MidgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz