Rozdział 21

718 39 0
                                    

Steven przeklął do siebie gdy kolejny wózek z garnkami i talerzami wjechał do jego myjni. Nie było mowy, by miał zdażyć przed koncem swojej zmiany, czyli o 9, co oznaczało kolejne nadgodziny. Nie przejmowałby się za bardzo, ale był tu tylko od tygodnia i miał szczęście, że znalazł cokolwiek po byciu wyrzuconym od Marco. Ale to nie była jego wina, to wszystko działo sie ponieważ ten głupi cholerny kot uciekł.

Miał plany, duże plany dla tego Midge'a. Zajęło to trochę czasu, ale znalazł kupca, który miał zamiar zapłacić dobre pieniądze za kota. Więcej pieniędzy, niz Steven kiedykolwiek widział i więcej niż wystarczająco, by już nigdy w życiu nie musiał myć żadnego cholernego talerza. Ale przetrzymał go jeszcze dodatkowy tydzień i srogo za to zapłacił. Cała zabawa którą miał z kicią nie była warta pieniędzy które stracił.

Szukał go WSZĘDZIE. Przez dzien i noc, przez ponad tydzien. Stracił swoją tłoczną pracę za nie pojawienie się przez tyle czasu i to wszystko była wina Midge'a. Wciąż nie mógł uwierzyć że uciekł, mógł przysiąc, że uwiązał go w ten sam sposób co zawsze, zamknął drzwi od sypialni i ustawił alarm na drzwi wejściowe. Ale był tak wyczerpany tego dnia, po cieszeniu się z niego kilkakrotnie tamtej nocy, że musiał w jakiś sposób coś pominąć.

Gdy kolejny wózek został wepchnięty, rzucił swój ręcznik i ruszył ciężko w stronę tylnych drzwi, marząc, że mógłby iść dalej, zamiast wracać po swojej zasłużonej przerwie na papierosa. Jedna z kelnerek wchodziła gdy on wychodził, więc przytrzymał drzwi i zerknął w stronę luksusowej jadalni. Rozpieszczeni sukinkoci, gotujcie swoje cholerne jedzenie.

Obrócił się by wyjsc, ale zerknął za siebie, coś co zauważył męczyło jego sumienie. I wtedy, gdy wysoki mężczyzna odchylił głowe, zauważył go. MIDGE! Och, to było idealne. Spędził godziny, przeszukując całe miasto, a zamiast tego ten kot wszedł prosto do jego restauracji. Jak szczęśliwy mógł być? Zanurkował z powrotem do kuchni na minute, by wymyślić plan.

Przy ich stoliku, Scott odsunął swój talerz na bok, całkowicie pełny i szczęśliwy. 

 - Więc, sądzisz że będziesz chciał jakiś deser gdy wreszcie skończysz?

 - Ja przepraszam że ja jestem tak wolny. Ty możesz zawołać ich by to zabrali jeśli ty chcesz.

 - Nie, nie, poczekam. Nie jesteś wolny, to te trzy przerwy na toaletę wciskają się w twój postęp. Nie przejmuj się tym.

 - Ja nie wiem dlaczego ja musze tyle korzystać z toalety, to nie jest jak ja.

 - To kawa. Ale ile szklanek w końcu WYPIŁEŚ? Trzy?

 - Cztery, ja tak myślę. Ja mogłem zapomnieć o jednej, ale to przynajmniej cztery, ja tak sądzę.

Scott odchylił się w swoim krześle i uśmiechnął się.

 - To wystarczy. Nie przeszkadza mi czekanie, ciesz się z tego. Było dobre.

 - To jest pyszne - nabił kolejnego przegrzebka na widelec, używając go by zebrać jak najwięcej sosu był w stanie.

Gdy kelnerka przyszła by zabrac talerz Scotta, poprosił o menu z deserami i spędził kilka minut na przeglądaniu go gdy Midge kończył.

 - Mają sernik oreo. Powiedz mi, że lubisz sernik.

 - Ciasto zrobione z sera? To brzmi wspaniale, ale nie jak cos, co ludzie by zjedli. Ja z chęcią tego spróbuję.

 - To nie... cóż, to jest ser, ale nie jak cheddar. - zamówił dla nich kawałek do podzielenia się.

 - Ja przepraszam, ale czy ja mogę znów skorzystać z toalety podczas gdy my czekamy na sernik?

 - Oczywiście.

Neko MidgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz