Rozdział 42

144 24 2
                                    

Alex relaksował się na kanapie z kubkiem kawy. Scott bełkotał, między łykami swojej herbaty, przez ponad 20 minut i chociaż SŁYSZAŁ pseudo plan, który wydostawał się z jego ust, nie był całkiem pewien, czy Scott nie powinien chociaż się zdrzemnąć, a gdyby to się nie powiodło, łyknąć walium.

 - Poczekaj, daj mi nadążyć, naprostować wszystko.

 - My dwoje, prostujący coś, cóż, postaram się. Strzelaj.

 - Chcesz żebyśmy my, ty i ja, poszli do miejsca zatrudnienia tego faceta  i porozmawiali z nim?

 - Yep.

 - Nie skończyłem. Ten cały Steven, to ten sam facet, który torturował Midge'a, później próbował go porwać, a POTEM włamał się do twojego mieszkania i je zniszczył. Racja?

 - Tak.

Alex spojrzał wprost na Scotta.

- I chcesz NAS? Mnie, który pęknie jak gałązka i ciebie, który ucieknie z krzykiem? By skonfrontować się ze strasznym, szalonym gościem? Sami? OSZALAŁEŚ?

Cóż, kiedy tak to ujmujesz... ale jaki inny wybór mam? On go MA, musi! - powiedział Scott, wstając i chodząc w tę i z powrotem. Przesunął palcami przez swoje rozszalałe włosy, lecz nikt nie był w stanie stwierdzić, czy próbował je ułożyć, czy bardziej postawić.

 - Będziemy potrzebowali kogoś na tyły. Jak stu wielkich, przerażających facetów. I pieniędzy, chyba po prostu będziesz musiał wziąć torbę - powiedział Alex, kręcąc głową z namysłem.  - To jest szalone.

 - Myślisz, że chór Gejów z L.A. pomoże?

 - Drag Queen mogą go rozkojarzyć, co najwyżej. Serio, nie możemy tego zrobić.

 - Chcę z nim tylko pogadać!

 - Tak, TY pogadasz, ale on co, zaprosi cię na herbatę? On jest SZALONY! Myślisz, że powie "Tak, mam go. Daj mi 20 dolców i jest twój, dzięki, że wpadłeś"?

 - Ale nawet jeśli zaprzeczy, on będzie WIEDZIAŁ, że ja wiem i wtedy będę mógł stworzyć plan. Nie mogę tu siedzieć i nic nie robić!

 - Rozumiem to Scott, rozumiem, ale ten plan to NIE plan. Nie zrobimy tym nic, poza tym, że jeden z nas, lub oboje wylądujemy w szpitalu.

 - To by nie pomogło, cóż, mogłoby mnie rozkojarzyć. Nie ma go już cały dzień. Nie chcę sobie wyobrażać, co on zrobił Midge'owi. Nie mogę - odparł ze smutkiem. - I nie mogę nic zrobić. Zupełnie. Muszę coś ZROBIĆ.

 - Plakaty były genialne, ROBISZ coś, ale wiem, co masz na myśli. Chodź usiąść i wymyślimy coś. Więc, plakaty są rozwieszone i mówiłeś, że Kevin i Avi poszli dziś znów do centrum?

 - Tak, na wypadek, gdyby ukrył się bardzo dobrze. Chociaż zrobili już dwa okrążenia i go nie znaleźli. Nie sądzę, że tam jest. Zjedzą coś w restauracji, a potem sprawdzą jeszcze jeden raz. Zadzwonią po ostatnim okrążeniu i dadzą mi znać.

 - Czyli to jest obcykane. Jesteś PEWIEN, że nie możesz zadzwonić na policję? To znaczy, widzę problemy, ale co, jeśli coś wiedzą? Cokolwiek? Mógłbym pójść z tobą.

 - Okej, ale jeśli będą problemy, wychodzę. Nie chcę, żeby wiedzieli, że jest Neko, czy coś, to może być dla niego niebezpieczne.

 - To działa. Weź zdjęcie lub dwa i spróbujemy. Gorsze, co może się stać, to nic. Możemy też po drodze rozwiesić jeszcze kilka plakatów. Jadłeś coś?

 - Nie za bardzo. Nie. Zjadłem mufinkę.

 - Jedzenie, potem komisariat. Ja prowadzę. Och, Lee powiedział, że pomoże jak tylko będzie mógł. Zadzwońmy do niego po wizycie na policji, może pomoże nam wymyślić, co dalej.

 - Brzmisz, jakbyś miał jakiś plan. Ale i tak chcę zobaczyć się ze Stevenem. Czy Lee ma jakichś wielkich, przerażających braci lub kumpli?

 - Właściwie, założę się, że pewnie ma. Zapytam go, gdy będziemy jeść, okej?

Neko MidgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz