#5 -Jesteś miliarderem.

16.8K 865 41
                                    

W MEDIACH FERRARI LOTTIE. Teraz już Sophie 🖤

-Soph, mam do Ciebie bardzo ważną sprawę.- usłyszałam głos taty, który wszedł do warsztatu, w którym aktualnie zajmowałam się dokończeniem wybijania szyby w czerwonym ferrari.- Wiesz, że to nie ma sensu? Naprawianie go?

-Skoro go zostawiła, to mogę robić z nim co chcę. A chcę go naprawić.- rzuciłam hardo, ocierając czoło, które i tak było suche. Pogoda była gorąca, miałam włączonych kilka wiatraków, ale to i tak w niczym nie pomagało. I na dodatek chyba obok mnie przechodził sobie wielgachny skorpion, ale zarejestrowałam to z opóźnionym refleksem i sobie poszedł.

Prawie zawału dostałam, gdy sobie uświadomiłam, co on mógł mi zrobić, jednak odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie lekcję biologii o stawonogach. Ten był wielki, więc nie mógł mi zrobić większej krzywdy, a podobno jad takiego skorpiona nie jest groźniejszy od użądlenia pszczoły.

-To jest Twój wybór, ale i tak mam w planach kupić Ci samochód. Masz osiemnaście lat, nie będziesz całe życie jeździć ze mną albo Jason'em.

-Tato, jest coś takiego, jak autobusy. Nie wymyślaj.

-Bardzo śmieszne.- mruknął pod nosem.- Mogłabyś chociaż zaopatrzyć się w nową szybę przednią, maskę, nowe lewe światło oraz tylni i przedni zderzak.- rzucił mężczyzna. Prychnęłam.

-Chodzi Ci o to?- zapytałam, wykazując na wszystkie zapakowane rzeczy, które wymienił. Zastygł w bezruchu, na co od razu uśmiech wkradł mi się na twarz.

-Skąd zdobyłaś te wszystkie części? I skąd miałaś pieniądze na to?

-Nie wiem, czy wiesz, ale prowadzę bloga o samochodach, a znane firmy zostawiają komentarze do części samochodów, które rebloguję.- odgryzłam się. Nie wierzył we mnie?- Przyszły dzisiaj z Ameryki, zamówiłam je w dniu wypadku, czyli jakieś dziesięć dni temu.

-A jak zapłaciłaś? To są oryginalne części do tego Ferrari. To fortuna..

-Normalnie wysłałam przelew przez internet i użyłam Twojego kodu stałego klienta, dlatego mniej kosztowały. Przesyłka trochę więcej. Ale tylko troszeczkę.

-Ile za przesyłkę?

-300 dolarów.- wzruszyłam ramionami. Tata chwycił się za głowę.

-Wiesz, że ktoś z moich ludzi mógł to odebrać i przylecieć z tym prywatnym odrzutowcem mojego ojca?

-Ubyje Ci trochę kasy? Człowieku, jesteś miliarderem i nie chcę wiedzieć, jak te pieniądze zostały zarobione.- wkurzyłam się. Plebs.

Mężczyzna westchnął ciężko i przytulił mnie do siebie.

-Cieszę się, że radzisz sobie bez mojej pomocy i chyba mnie to boli. Jesteś moją małą księżniczką.

-Oooo nie, księżniczką jest moja matka. Ja jestem Sophie Miller.- uderzyłam go lekko w bok, uśmiechając się szeroko.- Chcesz mi pomóc?

-Oczywiście, że tak.

I zabraliśmy się do pracy.

***
-Idziesz gdzieś?- zatrzymałam się w połowie kroku, patrząc z dołu na wysoką postać mojego ojca.

-Tak.- powiedziałam niewinnie, a ten przewrócił oczami.

-Gdzie?- zapytał, patrząc na mnie wyczekująco.

-W internecie wyczytałam, że tu gdzieś mają dobry warsztat z częściami. Nie pomyślałam o airbag'u, a okazało się, że ten jest uszkodzony.

-O..okej.. masz.- wyjął kluczyki z kieszeni i mi je podał.- Z4 stoi obok Range Rover'a. Postaraj się go nie zarysować.

-Dzięki.- rzuciłam i wyszłam z domu. Ruszyłam do hali, w której były samochody taty.

-Młoda! Co tu robisz?- zapytał Jason, uzupełniając magazynek swojego pistoletu. Przeładował go i wymierzył w stronę manekina. Trafił prosto w wyznaczony punkt, czyli w miejsce, gdzie u człowieka powinno znajdować się serce.

-Przyszłam po auto.- podniosłam kluczyki od BMW. Ten skinął głową i dalej strzelał. Nie przejmując się nim weszłam do pomieszczenia, w którym było od gromu sportowych samochodów. Otworzyłam biały samochód i wsiadłam do środka, wdychając zapach skórzanej tapicerki. To ten samochód dawał mi zazwyczaj ojciec, gdy gdzieś miałam jechać. Sam uważał, że jak dla niego jest za bardzo damski. Z uśmiechem na ustach ruszyłam w stronę wyjazdu.

W nawigację wpisałam miejsce docelowe. Kilkanaście minut później byłam na miejscu. Wjechałam na wielki plac, podziwiając sportowe samochody. Woah, było ich mnóstwo.. Zaparkowałam obok czarnego Chevrolet'a podziwiając go. Był piękny.

-Raj.- zamrugałam kilkukrotnie, rozglądając się. Hala, do której miałam wejść była ogromna. Wzięłam ze sobą listę rzeczy do zamówienia i wyszłam z BMW.

Weszłam do środka uważając na wszystkie przyrządy. Byłam pewna, że moje oczy ociekały podnieceniem, tu wszystko było takie piękne.

-Zamknięte już!- usłyszałam damski głos. Zauważyłam kobietę średniego wzrostu, miała na sobie luźny podkoszulek, pokazujący kawałek jej wysportowanego brzucha i ciemne, przyległe spodnie. Nie widziała mnie, bo przecierała twarz ręcznikiem. Nie wiem, ile mogłabym dać jej lat. Na pewno była młodsza od mojego taty.

Miała czarne, proste włosy spięte w wysoki kucyk i sięgały jej do łopatek. Miałam wrażenie, że dzisiaj stanie się coś bardzo dziwnego i nie myliłam się. Po odsłonięciu twarzy kobieta była niemal identyczna do tej dziewczyny, która spowodowała wypadek swoim Ferrari i Porsche mojego ojca.

Nie dałam jednak po sobie niczego poznać i wyprostowałam się, kiedy złapała mój wzrok.

-Jesteś koleżanką Charlottie? Umówiłyście się czy coś?- zapytała, podchodząc bliżej mnie. Z daleka mogłam zobaczyć, że nie miała na sobie grama makijażu i wyglądała bardzo dobrze.

-Nnie.. ja chciałam się zapytać o części do samochodu, ale skoro jest zamknięte, to już pójdę.- wydukałam, ściskając w dłoni wydrukowaną listę. Czarnowłosa uniosła brwi, a następnie westchnęła.

-Pokaż co tam masz.- wystawiła rękę. Podałam jej pogniecioną listę.- Airbag, airba.. wiem.- mruknęła do siebie, idąc w nieznanym mi kierunku. Ciekawa podążyłam za nią. Weszłyśmy do pomieszczenia, które przypominało mi gabinet.

Wpisywała coś na komputerze znanej i lubianej marki (jabłuszko), a po wciśnięciu enter jej twarz się rozjaśniła.

-Mamy to.- rzuciła ze zadowoleniem. Skinęłam głową, ale nie wiedziałam, co mamy. Kobieta wydrukowała jakąś fakturę, na której złożyła pieczątki.- Masz osiemnaście lat?

-Tak.

-A prawo jazdy?

-Też.

-Jaką kwotą dysponujesz w tej chwili?

-Każdą.- powiedziałam, wzruszając ramionami. Zmarszczyła brwi.

-Mhm, imię i nazwisko?

-Sophie Miller.- czy mi się wydawało, czy ona właśnie upuściła długopis? Jednak niemal natychmiast go podniosła z ziemi i wróciła do wypisywania danych.

-Części będą do odebrania w piątek, Sophie. Tutaj masz wpisaną kwotę, zobacz.- mówiła, pokazując wyznaczone rzeczy.

-Dziękuję za pomoc.- posłałam kobiecie nieśmiały uśmiech, który odwzajemniła bardziej entuzjastycznie.

-Nigdy Cię tutaj nie widziałam, mieszkasz w okolicy?

-Balfour Rd. Kilka przecznic stąd. Jesteśmy w Australii od niecałego miesiąca.- powiedziałam, na co skinęła głową. Chciała się jeszcze o coś zapytać, ale zadzwonił jej telefon.

-Przepraszam Cię, muszę odebrać.- popatrzyła na mnie przepraszająco.- Przyjedź w piątek około 17, wtedy będę w warsztacie. Ładne autko.- spojrzała na BMW kątem oka.

-Dziękuję i do widzenia.

-Nie ma za co! Pa pa!





Bright Heart 🗯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz