#40 -Kocham Twoje brązowe oczy.

10.5K 490 65
                                    

Egzaminy, egzaminy i po egzaminach. Był piątek, wyszłam ze szkoły z uśmiechem na twarzy, bo rozszerzona geografia poszła mi wspaniale. Nie uczyłam się prawie wcale, a pytania były proste. Byłam pewna swojej wiedzy, intuicji i to popychało mnie do przodu, sprawiając, że skończyłam dużo przed czasem.

W poniedziałek zakończenie roku szkolnego, a we wtorek czekała nas kilkunastogodzinna podróż do Ameryki. Tam miałam zamiar poprawić relację ze swoim "bratem", z którym pisałam wczoraj wieczorem na messengerze.

O godzinie dwudziestej trzeciej byłam umówiona z Sean'em, miał wyścig i teraz był w warsztacie swojego kolegi i rozpieszczał swoje i8 nową turbosprężarką.

Była godzina dwunasta, kiedy wróciłam do domu. Zastałam tam tatę i jego pracowników. Był zdenerwowany, zastanawiałam się, co takiego było w tych wszystkich planach, które przeglądał.

-Cześć.- powiedziałam, a ten spojrzał na mnie ze zmęczonym wyrazem twarzy.

-Śniadanie masz na stole.

-Nie jestem głodna.- usiadłam obok niego na oparciu fotela.- Co się dzieje?

-Dostaliśmy wiadomość. Wiedzą, gdzie mieszkamy. Musimy się przeprowadzić do innej części miasta.

-Innej części miasta, czyli gdzie?- zapytałam, bojąc się odpowiedzi.

-Czyli zamieszkamy na osiedlu, gdzie mieszka Dree. Jest o wiele drożej, ale bezpieczniej. Wielka, strzeżona  brama i wyszkoleni ludzie, którzy jej pilnują dobrze wiedzą i znają naszych wrogów.

-Tak, skąd to niby wiesz?

-Kupiłem to osiedle.- wzruszył ramionami, jakby kupił sobie lizaka.- Nie patrz tak na mnie, gdybym miał kupić wyspę, żebyś tylko była bezpieczna, też bym to zrobił bez mrugnięcia powieką.

-Jesteś popierdolony. Dzisiaj idę na wyścigi z Sean'em, nie wiem, czy wrócę na noc, cześć.- chciałam wstać, przebrać się i wyjść, ale tata pociągnął mnie za rękę tak, że usiadłam mu na kolanach.

-Musisz się spakować. Wiem, że dopiero się tu zadomowiliśmy, nie martw się, tamten dom jest tego samego projektanta, metraż ani rozkład pomieszczeń się nie zmieni. Zrobimy wszystko tak samo, jak jest tutaj, obiecuję.

-Nie chodzi o to, tato. Po prostu mam dość, że nie dopuszczasz mnie do swoich problemów. Może ja mam też ochotę na skopanie paru tyłków? Nie brałeś tego pod uwagę? W końcu ja też mam na nazwisko Miller, siedzę w tym gównie po pachy jak ty. Popatrz racjonalnie, kto ma przewagę? On, mając dziesięciu synów żądnych zemsty, czy ty, mając jedną córkę, której nie chcesz w to mieszać?

-On, masz rację. Ale ja mam od tego wyszkolonych ludzi, którzy są w każdej chwili gotowi poświęcić za mnie życie. 

-On też ma ludzi, jeden prawie mnie zabił. Gdybym była w tym samochodzie to.. już by mnie nie było.

-Dlatego pożałuje. Co do jego dziesięciu synów, dwóch jest w piwnicy. Złapaliśmy ich, to oni mieli podłożyć bombę.

-Tutaj?- zapytałam, a on skinął głową.- Super, wykorzystam swoje noże, które dostałam od Ciebie na urodziny w zeszłym roku. A ty pójdziesz ze mną.

Nie miałam zamiaru ich zabić, w przeciwieństwie do nich, ale byłam pewna, że do domu wrócą w plastikowych workach.

Przebrana w czarną, starą koszulę i spodenki, które i tak miały iść do kosza. Nie chciałam brudzić sobie ładnych ubrań krwią wroga, po prostu było mi ich szkoda. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne by nie widzieli moich oczu, małą, srebrną walizeczkę i pistolet, po czym zeszłam do piwnicy. Tata już tam był, zaprowadził mnie w miejsce, w którym siedzą złapani. Otworzył kłódkę i prawie dostałam krzesłem. Jeden z nich się uwolnił, tata postrzelił go w nogę. 

Bright Heart 🗯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz