-Nie tylko ty masz broń, Miller.- mężczyzna warknął na mnie, a ja nadal nic nie zrobiłam, tylko patrzyłam w oczy mojego oprawcy. Usłyszałam dźwięk przeładowywania pistoletu, a to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody.
-Nie zbliżaj się do mnie!- wyciągnęłam broń w jego kierunku, ten nadal do mnie podchodził. Odsunęłam się do tyłu, nie oglądając się za siebie, nie mogłam spuścić go z oka.
-Słabo jeździsz. Na córkę szefa gangu spodziewałem się czegoś lepszego. Poza tym, nie uczyli Cię, że broni nie można wystawać na całe ramię?- skośnooki niespodziewanie wykopał mi pistolet z ręki. Uchyliłam usta w szoku.
-Pojeb.- powiedziałam, a moja dolna warga sama zaczęła się ruszać.
-Ile masz lat? Dwadzieścia? Biedna, nieszkolona dziewczynka.- odchylił się do tyłu, a z jego ust wydostał się ironiczny, złowieszczy śmiech. Zmarszczyłam brwi, ale miał rację co do mojej wiedzy dotyczącej takich akcji, jak ta. Byłam w tamtym momencie jak mała dziewczynka, która nie wie, co ma robić, aby wydostać się z pułapki, jaką zastawił na nią zły pan.- Nie powiesz? Nie martw się, nie będziesz moją najmłodszą ofiarą. Nie pierwszą i nie ostatnią.
Wkurzał mnie ten jego śmiech, był irytujący.
Odblokowałam drugą broń i strzeliłam mu w prawą rękę, w okolicy było słychać tylko ryk mężczyzny, który zagłuszał przejeżdżające nieopodal samochody. Zaczął strzelać i biec w moim kierunku, ale podstawiłam mu nogę, przez co się przewrócił i strzeliłam niechcący w pośladek. Zaśmiałam się, bo miało być w nogę. Jego broń kopnęłam w głąb lasu, a głowę potraktowałam kamieniem, który sprawił, że stracił przytomność.
Przeturlałam go do rowu, upewniając się, że jego główka smacznie leżała sobie na mrowisku żółtych jak jego karnacja mrówek.
Zabrałam mu dokumenty, telefon i pieniądze, zostawiając go na pastwę losu. W tym momencie usłyszałam przyjazd nowych samochodów, a w mojej głowie pojawiły się obrazy, jak jego ludzie strzelają między moje oczy. Wymieniłam magazynek i odwróciłam się delikatnie, natrafiając na piątkę oczu wpatrzonych we mnie, jak w obrazek.
Mój tata, Sean, Charlottie i ich rodzice. Patrzyli to na mnie, to na ciało wroga, potem na mój samochód, a raczej na to, co z niego zostało. Pierwszy ocknął się mój ojciec, podbiegł do mnie i zamknął mnie w swoich ramionach. Objęłam go mocno, a moje ciało przestało trząść się ze strachu.
-Oddycha.- powiedziała Dree, nachylając się nad koreanem.- Musimy go stąd zabrać, nie może tutaj zostać. Nie ma przy sobie ani dokumentów ani telefonu, Dylan zobacz w samochodzie.
-Ja mam jego dokumenty.- wyciągnęłam rzeczy, które dałam ojcu Sean'a.
-Tadashi Sung, trzydzieści pięć lat, znasz go?
-Tak.- powiedziała kobieta, patrząc na mojego tatę. Ten pocałował mnie w czoło i podszedł do nich, a mnie natychmiast przytuliła Lottie.
-Zrobiłam wszystko, tak jak chciałaś.
-Dziękuję Ci.
-Mam pytanie.- dziewczyna spojrzała na mój rozwalony samochód, a raczej jego resztki.- Byłaś w nim, jak to się stało?
-Nie.
Dziewczyna pokiwała głową, spojrzała za mnie i uśmiechnęła się.
-Musiałam go poinformować.- poczułam oplatające mnie ramiona w talii i charakterystyczny zapach tylko dla jednej osoby. Odwróciłam się, zakładając ręce chłopakowi na szyję. Moja głowa opadła na jego klatkę piersiową, a jego usta muskały moje włosy.
CZYTASZ
Bright Heart 🗯
Romance-Mogę wziąć kąpiel?- zapytałam, na co Sean przez chwilę zaprzestał wybierania bluzy ze sterty poskładanych ubrań na blacie. -Tak, tylko, że ja muszę jeszcze przez chwilę..- nie dokończył, a ja z jego czoła zdjęłam małego pająka, którego wrzuciłam d...