Do portu wróciliśmy trochę przed czasem. Po wyznaniu Decard'a nie potrafiłam tego przyswoić do wiadomości.. On miał syna! Ja wpatrywałam się w niego, a on w wykopek. Ja płakałam, on również płakał. Wtedy podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, bo poznałam go z całkiem innej strony.
Poznałam go ze strony małego, niewinnego chłopca, dwunastolatka, któremu zła kobieta wyrządziła ogromną krzywdę. Poznałam najsilniejszego szesnastolatka na świecie, który nie wierzył, że ludzie potrafią bez skrupułów zabić małego człowieka, nie zwracając uwagi na to, jak będzie się czuł ktoś, komu zależy na tym małym skarbie.
Ojcowska miłość jest cudowna, można zobaczyć po moim przykładzie. Mój tata pokochał mnie, mimo że wcale nie musiał. Mógł po prostu uznać, że moja matka jest puszczalską dziwką (którą była) i puszcza się na prawo i lewo, a mu wcisnąć bachora, na którego utrzymanie nie było jej stać.
Mimo wszystko nadal czuję się dziwnie, ja na jego miejscu załamałabym się od razu po gwałcie tej kobiety, nie mówiąc o pobiciu i życiu z nią przez całe, okrągłe trzy lata pod jednym dachem. Naprawdę nie chciałam wiedzieć, ile razy Decard był wykorzystywany przez tą sukę, bo chyba pękłoby mi serce.
Przez cały czas milczałam, bo było mi wstyd, że oceniłam go po pierwszych kilku głupich wybrykach. W hotelu na obiedzie ledwo co pogrzebałam w swoim talerzu, tak samo, jak Dec. Wcale nie dziwił mnie palący wzrok szatyna, który od dwóch godzin wypisywał do mnie sms'y, na które nie dawałam mu odpowiedzi.
Można by powiedzieć, że przeżywałam swoją własną, wewnętrzną żałobę. Do pokoju wróciłam około dwudziestej, zdjęłam tylko spodenki i rzuciłam się na łóżko. Przeturlałam się na plecy, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce za głową. Wpatrywałam się w biały sufit i nie mogłam nic poradzić na zbierające się łzy w kącikach moich oczu.
Usłyszałam dźwięk sms'a, więc wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni moich spodni i odblokowałam ekran.
Sean Jake Black: Mogę przyjść?
Wystukałam odpowiedź, zanurzyłam głowę w poduszkach, a ciało przykryłam kocem, choć było gorąco.
Ja: Drzwi są otwarte.
Trzy minuty później usłyszałam uchylanie się drzwi, a następnie kroki i skrzypnięcie łóżka. Nie wyjmowałam głowy z pościeli, by nie pokazywać napuchniętych od łez oczu i zaczerwienionych policzków.
-Gdzie on Cię kurwa zabrał, że jesteś tak przybita?- owinął swoje ramiona wokół mojego brzucha i przyciągnął mnie do siebie.
-Na cmentarz.- powiedziałam, pociągając niechlujnie nosem.
-Nie wiem, w jakim celu Cię tam zabrał, ale widocznie to była jego sprawa. Proszę, spójrz na mnie, skarbie.
-Ugh, przepraszam.- otarłam chusteczką łzy i odwróciłam twarz w jego kierunku. Chłopak wyciągnął z kieszeni chusteczki i poczęstował mnie jedną z nich. Podniosłam się do góry i przetarłam nos, pozbywając się jego zawartości i wyrzuciłam chusteczkę na ziemię z myślą, że później ją wyrzucę do kosza.
-Za chwilę przyjdę, idę przemyć twarz.- powiedziałam cicho, nie zwracając uwagi na to, że na tyłku miałam tylko stringi, bo miałam zawieszoną bluzę przez biodra. Chwilę później wróciłam i usiadłam na łóżku.
-Nie płacz więcej, proszę.- usłyszałam jego głęboki, przytłumiony głos. Położył mnie delikatnie na plecach, a sam zawisł nad moim ciałem.- Bardziej od łez lubię Twój uśmiech i te dołeczki, które pojawiają się z każdym Twoim kolejnym uśmiechem.
CZYTASZ
Bright Heart 🗯
Romance-Mogę wziąć kąpiel?- zapytałam, na co Sean przez chwilę zaprzestał wybierania bluzy ze sterty poskładanych ubrań na blacie. -Tak, tylko, że ja muszę jeszcze przez chwilę..- nie dokończył, a ja z jego czoła zdjęłam małego pająka, którego wrzuciłam d...