*Kastiel*
Czekałem, aż się obudzi. Siedziałem przy niej na łóżku i trzymałem ją za rękę. Ciągle miałem nadzieję, że niedługo otworzy oczy i opowie mi, co się stało. W międzyczasie, mama umówiła już dla mojej dziewczyny wizytę u psychologa. Mieliśmy się zgłosić na osiemnastą. Tymczasem na zegarze dochodziła siedemnasta. Al powoli zaczęła otwierać oczy. Mocniej ścisnąłem jej mokrą od potu dłoń. Gdy jej powieki całkowicie się uniosły, mogłem ujrzeć pokryte łzami rogówki. Powoli się podniosła.
- Al, skarbie, wszystko w porządku? - spytałem.
Spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Przytuliła się do mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk.
- Śniło mi się, że spotkałam się z przyjacielem z dzieciństwa, nazywał się Nicodem. Pocałował mnie. Chciał się ze mną przespać. A gdy powiedziałam, że chcę to zrobić z tobą, a nie z nim, jakimś cudem przeteleportowało nas tutaj, a potem... zastrzelił cię. Po prostu cię zastrzelił. Nie wiem jak. Potem... po prostu mnie przeleciał. Przeleciał jak dziwkę.
Zacisnąłem pięści. Ale przecież to nie jej wina, snu się nie wybiera. Mocniej przycisnąłem Małą do torsu.
- Zaraz idziemy do psychologa, moja mama umówiła ci wizytę. Na pewno ci to pomoże.
Dziewczyna kiwnęła głową. Wstała z łóżka i podeszła do szafy, w której leżał jej plecak z ubraniami. Wczoraj moja mama kupiła jej białą spódnicę z motywami błękitnych lilii. Wyglądała w niej mega seksownie. Założyła właśnie ją. Do tego wzięła białą koszulę, a na stopy wsunęła szpilki. Włosy rozczesała i ułożyła tak, by część spływała na lewe, a część na prawe ramię. Usta musnęła błyszczykiem. Ledwo umiała chodzić, nogi strasznie jej się trzęsły. A więc po prostu wrzuciłem na siebie ulubioną skórzaną kurtkę i znoszone trampki, po czym wziąłem ją na ręce i zszedłem na dół. Mama dała mi adres, na jaki trzeba było się dostać. Wiedziałem, gdzie to jest, bo tuż obok mieszkał Lysander. Szedłem powoli, trzymając mocno Ally na rękach i przytulając ją. Gdy dotarliśmy przed budynek, postawiłem dziewczynę na nogach i złapałem ją za rękę. Weszliśmy do budynku i stanęliśmy przed drzwiami gabinetu. Wisiała na nich malutka tabliczka.
dr Roxane Smith
Od razu weszliśmy do środka. Za biurkiem siedziała kobieta w wieku około czterdziestu lat. Miała delikatne rysy twarzy, ciemnobrązowe włosy i czekoladowe oczy. Włosy miała spięte w koka z kilkoma wystającymi kosmykami. Na lewej ręce miała mnóstwo cienkich, dzwoniących przy każdym ruchu, kolorowych bransoletek. Jej ubiór stanowiły biała koszula z kołnierzykiem oraz czarna spódnica do kolan. Na to był narzucony biały fartuch z plakietką, na której było napisane imię i nazwisko kobiety.
- Ally Moore? - spytała.
- Tak - odpowiedziała dziewczyna.
- A ty to kto? - psycholog spojrzała na mnie.
- Jestem jej chłopakiem.
- Rozumiem. Ale uprzedzam cię o jednej rzeczy. Jeśli Ally zażyczy sobie, abyś nie był obecny przy którymś fragmencie rozmowy, będziesz musiał bezwarunkowo opuścić ten pokój. Zrozumiałeś?
- Tak jest.
Usiedliśmy z Al na krzesłach przed biurkiem. Dziewczyna wyraźnie się stresowała.
(aut. Nigdy nie byłam na rozmowie z psychologiem, bo nie miałam potrzeby, więc jeśli potoczy się inaczej, niż jest w oryginale, to nie hejtujcie, ok? XD)
- Nazywam się Roxane - powiedziała psycholog, patrząc na moją ukochaną. - i mam nadzieję, że złapiemy dobry kontakt. Opowiedz mi, proszę, coś o sobie.
CZYTASZ
It hurts... |Słodki Flirt jako siostra Nataniela
FanfictionJego wzrok - boli. Jego słowa - bolą. Jego dotyk - boli. Historia rodzeństwa maltretowanego przez ojca. Czy w końcu znajdą sposób, by się od niego uwolnić? Czy znajdą kogoś, kto będzie chciał im pomóc? #856 w Fanfiction - 3.06.2017 ? #816 w Fanficti...