Epilog cz. I

337 26 94
                                    

*Kastiel*

- Błagam, powiedz wreszcie - Al męczyła mnie już którąś minutę, abym powiedział jej, jaką mam dla niej niespodziankę.

- Al, coś ci chyba powiedziałem. Nie. Ma. Mowy. Przebierz się szybko i troszkę umaluj, a potem ci pokażę.

Dziewczyna szybkim tempem ruszyła do sypialni, a ja przyjrzałem się swojemu wyglądowi.

Biała koszula, którą, niestety, musiałem pożyczyć od brata ukochanej. Czarne spodnie ze srebrnym łańcuszkiem. Czarne adidasy.

Gdybym mógł, od razu zabrałbym ze sobą swoją koszulę. Ale byłem pewien, że Ally będzie kazała mi wypierdalać, więc nie przygotowałem się na tą okoliczność, która zaszła niecałe dwa tygodnie temu.

Obok mnie, na kanapie, na której siedziałem, leżała czarna marynarka, także Kretyna. W kieszeni natomiast znajdowało się małe pudełko...

Minęło parę minut i Ally pojawiła się na dole. Miała na sobie uroczą materiałową bladoróżową sukienkę do kolan oraz białe sandały.

Jej makijaż składał się z pomalowanych rzęs, białych powiek oraz brokatowego błyszczyka na ustach.

Wyglądała jak bogini.

Cholernie słodka, seksowna bogini.

Podeszła do mnie z zalotnym uśmiechem na ustach. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Odpiąłem dwa pierwsze guziki koszuli, gwałtownie wypuszczając powietrze z ust.

- Ktoś się podniecił? - zaśmiała się Al.

- Nie, nie - skłamałem. - To przez tę pogodę - ukradkiem wyjąłem pudełko z marynarki i umieściłem je w spodniach - tam, gdzie było bezpieczne.

- W sumie to też racja - wyjrzała za okno. - Faktycznie słońce dzisiaj praży.

Uśmiechnąłem się do niej, po czym wreszcie raczyłem podnieść swój zajebisty tyłek z kanapy. Chwyciłem ją za rękę i ruszyliśmy piechotą do najlepszej restauracji w całej Francji. Robił tam mój bardzo dobry kumpel, Brian. Zajebiście gotował, a atmosfera w lokalu była bardzo przyjemna.

W końcu dotarliśmy na miejsce.

Weszliśmy do środka. Ally od razu wzięła głęboki wdech, a na jej usta wypłynął cudowny, szczery uśmiech. Ten, którego nie musiała udawać, gdy rozmawiała ze mną o swoim ojcu. Wtedy kłamała. Teraz jest wolna... I szczęśliwa.

- Podoba ci się, mała? - wyszeptałem jej do ucha, przez co przeszedł ją dreszcz.

- Bardzo. Tutaj jest pięknie - ucałowała serdecznie moje usta.

Podeszliśmy do jednego ze stolików. Podsunąłem Ally krzesło, aby mogła na nim wygodnie usiąść, po czym usiadłem naprzeciwko niej. Zaraz potem podszedł do nas jeden z kelnerów.

- Dzień dobry - zaczął. - Co państwu podać?

- Na co masz ochotę? - uśmiechnąłem w stronę Ally.

- Na sałatkę grecką. Uwielbiam ją - odwzajemniła uśmiech.

- W porządku - popatrzyłem na kelnera. - A więc prosimy dwie sałatki greckie i dwa ciasta czekoladowe.

- Tak jest - zapisał zamówienie w jakimś notesie. - Coś do picia?

- Dwie kawy. Dwie łyżeczki cukru i mleko.

- Oczywiście - uśmiechnął się, po czym odszedł od stolika.

Skierowałem wzrok na Ally. Jej twarz była uśmiechnięta, zresztą jak w większości przypadków.

It hurts... |Słodki Flirt jako siostra NatanielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz