35."Miłość nigdy nie umiera."

361 33 143
                                    

*niecałe 2 tygodnie później*

*Ally*

To dzisiaj. Dzisiaj jest Wigilia.

Niby piękny dzień, ale nie dla mnie.

Nie dość, że znów jestem trochę chora, to jeszcze Kastiel ciągle mi nie daje spokoju. Dzwoni, pisze wiadomości, SMS-y i maile... Po prostu stara się mnie przeprosić. Ale ja nie mam zamiaru mu wybaczyć. Nie po tym, co mi zrobił.

Wczoraj pojechaliśmy do Rozalii. Zdecydowaliśmy, że Wigilię spędzimy wszyscy razem, całą klasą, w mieszkaniu Nata. Czemu? Bo to w nim jest najwięcej miejsca na pomieszczenie nas wszystkich. Dodatkowo każde z nas wylosowało osobę, której wręczy prezent.

Kogo wylosowałam ja?

No zgadnijcie, kurwa!

Kastiela!

Gdy zobaczyłam na kartce jego imię, ledwo się powstrzymywałam, aby nie zacząć wrzeszczeć, że chcę wymiany osoby. Ale w końcu stwierdziłam, że nie mogę wiecznie marudzić. Przyjęłam to na klatę i zaczęłam się zastanawiać co mu kupić.

Zdecydowałam, że kupię mu nową kostkę do gitary z logo Winged Skull (aut. Tak się to pisało? XD), dużą czekoladę oraz...

No właśnie. Oraz co?

Siedząc na przystanku, zastanawiałam się, co wziąć do tego. Obok mnie siedziała ta sama kobieta z córką, które spotkałam na przystanku, gdy jechałam do Kastiela do szpitala. Gwałtownie się podniosłam, robiąc głęboki wydech.

- Kurwa, nie wierzę. Czemu akurat on - rzuciłam, zdenerwowana.

- Co się stało, proszę pani? - usłyszałam głos dziewczynki.

Opuściłam głowę. Przede mną stała mała istotka z czarnymi włosami związanymi w dwa kucyki patrzyła na mnie szarymi oczami. Tak bardzo przypominała Kastiela sprzed lat.

- Kylie, wracaj tu. Nie wolno tak zaczepiać obcych - powiedziała matka dziewczynki.

- Ale mamusiu, ja znam tą panią - broniła się mała. - Widziałyśmy ją, jak jechała z ciastem do szpitala, pamiętasz?

Kobieta zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie podejrzliwie. Przez chwilę miałam wrażenie, że dosłownie kastruje mnie wzrokiem.

- A tak, pamiętam panią. Bardzo przepraszam za zachowanie mojej córki - powiedziała, podchodząc do mnie. - Chodź - warknęła na dziewczynkę, po czym złapała ją za rączkę i pociągnęła w stronę przystankowej ławki.

Kylie próbowała protestować, ale jej mama była nieugięta. Mnie tak samo kiedyś traktował ojciec, więc wiedziałam co to znaczyło dla tej dziewczynki. W końcu przyjechał mój autobus do galerii handlowej. Wsiadłam do środka, podłączyłam słuchawki do telefonu i zaczęłam słuchać muzyki. Ciągle myślałam, co mogę dołożyć Kastielowi do prezentu, ale nic nie wpadało mi do głowy. Gdy dojechałam na swój przystanek, od razu weszłam do galerii. Było tam już mnóstwo dekoracji. Kilka choinek, mnóstwo łańcuchów nad głowami klientów, figurki Mikołaja i Olafa w oryginalnej wysokości. Zdecydowałam zacząć zakupy.

Zaczęłam od sklepu ze słodyczami. Tam wybrałam dużą mleczną czekoladę.

Potem weszłam do sklepu muzycznego. Było tam wiele instrumentów. Błyszczące się w świetle lamp wiolonczele, skrzypce, altówki, kontrabasy i gitary akustyczne, czarne, czerwone i białe gitary elektryczne, czarne keyboardy i pianina, srebrne flety różnego gatunku oraz wiele innych. Przeszłam do działu z akcesoriami. Znalazłam tam struny do gitar, ustniki do fletów, saksofonów i tym podobnych, kable do keyboardów, przedmioty do polerowania instrumentów strunowych... Oraz nareszcie kostki do gitar. Przeglądałam wszystkie, aż w końcu znalazłam tę jedną.

It hurts... |Słodki Flirt jako siostra NatanielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz