*Ally*
- To jak? - po raz kolejny spytał mój brat.
- Nat, nie, nie mam ochoty.
- Jesteś wstrętna - skrzyżował ręce na torsie i udawał obrażonego.
Chciał, abyśmy dzisiaj wsiedli na konie i pojechali na miejsce piknikowe, około dwa kilometry stąd. Można było tam także jeździć konno.
Jechaliśmy tam zawsze, od dziecka. Ale tego dnia nie miałam na to kompletnej ochoty. Od dobrej godziny leżałam na łóżku i słuchałam muzyki.
- Ally, wakacje są od zabawy, a nie leżenia plackiem - wypomniał mi. - Błagam cię, nie daj się prosić.
Westchnęłam głęboko. Nie chciało mi się ruszać się z domu, ale w końcu mnie przekonał.
- Niech ci będzie - uśmiechnęłam się.
- Wreszcie! - ucieszył się. - Idę przygotować konie, a ty idź do kuchni przygotować coś do jedzenia.
- Aha, fajnie, kobieta jak zwykle do kuchni - zaśmiałem się.
- Nie przesadzaj.
W końcu zeszliśmy na dół. Nat poszedł do stodoły, żeby założyć Scarlet oraz Nevilowi siodła i uprzęże, a ja udałam się do kuchni, przygotować kanapki.
- Zgłodniałaś? - usłyszałam głos dziadka.
Był to wysoki mężczyzna, mający siwe włosy i brązowe oczy. Ubrany był w koszulę w niebiesko-czarną kratę oraz ciemne spodnie.
- Nie do końca - wyjęłam z lodówki potrzebne produkty. - Jedziemy z Natem na przejażdżkę konną i potrzebujemy prowiantu. Oczywiście mnie wywalił do kuchni - zaakcentowałam słowo "mnie".
Dziadek się zaśmiał.
- Ach, te stereotypy. Poza tym, nie dziwię mu się. Żeby to kobieta zaprzęgała konie, a mężczyzna przygotował jedzenie... Tego jeszcze nie widziałem.
- W sumie racja.
Ostatecznie udało mi się skończyć jedzenie. Spakowałam je do papierowych torebek. Zabrałam także dla mnie i dla brata po dwa kawałki ciasta kokosowego. Następnie pożegnałam się z dziadkiem i wyszłam na zewnątrz. Nat już tam na mnie czekał. Siedział dumnie na Nevilu, a w dłoni trzymał uprząż Scarlet. Do siodeł były przymocowane małe plecaczki. Do każdego z nich włożyłam po jednej torebce. Chwilę później wskoczyłam na klacz i odebrałam uprząż od brata.
- Gotowa? - spytał.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.
Wstrząsnęliśmy uprzężami, a konie ruszyły kłusem. Mimo wszystko jednak nie cieszyłam się z tej wycieczki. W mojej głowie ciągle pulsowały słowa, które wczoraj wypowiedział do mnie Kastiel.
Nie słyszysz, co się do ciebie mówi!? Odejdź!
- Ally? - usłyszałam głos brata. - Co się stało, skarbie? Źle wyglądasz.
- I tak się czuję - schyliłam głowę.
- Coś jest nie tak, prawda?
- Prawda... Wczoraj rozmawiałam z Kastielem.
- Jak to? - zdziwił się. - Czemu nic nie powiedziałaś?
- Po prostu nie miałam na to ochoty.
- Nieważne. O czym rozmawialiście?
- Spytał, czemu... Czemu uciekłam od niego po dniu westernowym.
- I co mu powiedziałaś?
- Prawdę. Że po prostu go nie kocham. A on się wściekł i kazał odejść - pociągnęłam uprząż w swoją stronę, sprawiając, że Scarlet się zatrzymała. Schyliłam głowę.
CZYTASZ
It hurts... |Słodki Flirt jako siostra Nataniela
FanfictionJego wzrok - boli. Jego słowa - bolą. Jego dotyk - boli. Historia rodzeństwa maltretowanego przez ojca. Czy w końcu znajdą sposób, by się od niego uwolnić? Czy znajdą kogoś, kto będzie chciał im pomóc? #856 w Fanfiction - 3.06.2017 ? #816 w Fanficti...