WILLIAM

477 20 5
                                    

Obudziłem się w poczekalni, była 8 rano, szybko zacząłem szukać lekarza. Kiedy go znalazłem, nie miał dla mnie dobrych wieści.

- Przykro mi, ale po ostatnich godzinach walki z pańskim ojcem, nie ma szans żeby się wbudził.
- Ale co się stało? Dlaczego on tak zaczął nagle się dusić? 
- Prawdopodobnie jego mózg chciał walczyć z organizmem, ale nie dał rady. Musi Pan pomyślić o odłączeniu go od respiratora. - powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
- Kiedy będę mógł go zobaczyć? 

- Moi przełożeni za godzinę odwiozą go do sali.

Usiadłem z powrotem w poczekalni i przypomniała mi się tamta dziewczyna. Przyrzekłem sobie, że nie będę płakać. Jeśli mojego ojca trzeba będzie odłączyć od respiratora, to się zgodzę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że byłem w tym wszystkim sam. Poszedłem do automatu wziąć mocne espreso, byłem bardzo zmęczony i nie miałem na nic sił. Cynthia nie dawała oznak życia, nawet nie zadzwoniła czy wszystko u niej w porządku. 

Nagle w drzwiach od korytarza zobaczyłem Noorę, kubek z kawą spadł na ziemię, a ona biegła w moja stronę. Nie mogłem uwierzyć, że to ona. 
- Jestem. - odparła zmachana i mocno mnie przytuliła.
- Nie spodziewałem się, że przyjedziesz. Nawet nie wiesz jak się cieszę, jestem w tym wszystkim sam. - powiedziałem,a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Mogę go zobaczyć? - zapytała.

- Za chwilę go przywiozą do sali. Miał operację, ale nic nie dała. Chcą go odłączyć od respiratora.
- Boże, to straszne... Gdzie jest twoja narzeczona?
- Nie mówmy o niej. Wyjechała do Stanów.
- Podczas gdy ty siedzisz tutaj i martwisz się o swojego ojca?! - wzburzyła się.

Chwilę rozmawialiśmy, ale zaczęto wprowadzać mojego tatę na salę, więc weszliśmy tuż za nim. Usiedliśmy na przeciwko siebie, a pomiędzy nami był ojciec. 
- Podjąłeś już decyzję? - zapytała cicho.
- Chyba tak. Jeśli nie ma szans na odratowanie, to nie będę go tutaj przetrzymywać. Był dobrym człowiekiem, na pewno pójdzie do nieba.
- To idź powiedzieć to lekarzowi, zanim się rozmyślisz. - chwyciła mnie za rękę. - Zostanę z nim. 

Jak dobrze, że przyjechała, bez niej nie dałbym rady podjąć takiej decyzji. Lekarz prowadzący wręczył mi papiery i prosił abym się z nimi zapoznał, a potem je podpisał. Trochę mi to zajęło. Oddałem z powrotem papiery i poszedłem pożegnać się z tatą.
- Noora, mogłabyś wyjść? Chciałbym się pożegnać z nim.
- Jasne, czekam na dworze.
- Myślę, że dobrze postępuję. - powiedziałem do ojca, kiedy wyszła. - Chyba nigdy nie byłem doskonałym synem, ale teraz oddałbym wszystko, żebyś powrócił do nas. Lekarze mówią, że to niemożliwe, możesz być na mnie zły, ale podpisałem papiery, że chcę, aby Cię odłączyli od respiratora. Nie chcę twojego cierpienia, ale pamiętaj, że zawsze byłeś dla mnie ważny. Jak będziesz już tam u góry to czuwaj nade mną, żebym nie robił głupot. - odparłem i pozwoliłem lekarzom wejść.

Wybiegłem ze szpitala i mocno przytuliłem Noorę, podziękowałem jej za to, że przyjechała. Powiedziała, że pojutrze ma wylot do Oslo i żebym znalazł jej jakiś tani motel. Od razu odparłem, że nie będzie błąkać się po motelach, tylko przenocuje u mnie. Cynthia i tak miała wrócić dopiero za tydzień. Pojechałem z Noorą do mieszkania i pozwoliłem jej się rozgościć w Cynthii (i mojej) sypialni. Wieczorem zaczęliśmy poważne rozmowy.

czerwona szminkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz