Długo zwlekałem z telefonem do Noory. To z nią odważyłem się znów spojrzeć ojcu w oczy, to ona mnie wspierała, kiedy się z nim kłóciłem. W tamtym momencie, kiedy tak siedziałem kolejną noc przy łóżku taty, coś we mnie pękło i się rozpłakałem. Był to kolejny tydzień, kiedy ojciec był w śpiączce. Nagle obok mnie usiadła Cynthia. Musielibyście zobaczyć wtedy moją minę...
- Zachowałam się jak idiotka, przepraszam. Wiem, że jestem rozpieszczoną jedynaczką i nigdy nie przywiązywałam się do rodziców... - powiedziała.
- Zabolało mnie to. Nawet nie wiesz jak bardzo jest ważny dla mnie ojciec. Rozumiem, że go nie poznałaś, bo jakoś nie było okazji, ale tak się nie robi Cynthia.
- Odwołałam wylot do USA. - odparła zawiedziona.
- Jeśli chcesz możesz lecieć sama. Weź jakąś koleżankę.
- Ale Ty tu będziesz sam siedział? Chciałam Ci towarzyszyć i tak już za dużo złego zrobiłam.
- Stany to było twoje marzenie. To dla Ciebie wykupiłem te wczasy. Niech się moje pieniądze nie marnują, leć, naprawdę. - pocałowałem ją w rękę.
- Skoro nie masz nic przeciwko... Jesteś najlepszym narzeczonym na świecie. To idę kończyć się pakować! - zafascynowała się i wyszła z sali.Na tamtą chwilę Cynthia była mi obojętna. Chciałem się jej jak najszybciej pozbyć z tej sali i być sam na sam z ojcem, a wiedziałem, że Cynthia nawet bez mojej zgody pojedzie.
Wieczorem, kiedy się ocknąłem, bo nawet nie wiem kiedy przysnąłem, ojciec zaczął się dusić. Szybko zawołałem lekarza, a ten rozkazał mi wyjść i zaczekać w poczekalni. Darłem się na cały szpital, że chcę być przy ojcu, ale nikt nie reagował. W końcu wyciągnąłem telefon i postanowiłem zadzwonić do Noory. Nie odbierała za każdym razem, więc nagrałem się na pocztę głosową:
- Wiem, że nie chcesz mnie znać, ale proszę Cię przyjedź do mnie do Londynu. Mój ojciec jest w krytycznym stanie. Miał wypadek kilkanaście dni temu i nie chcę być przy tym sam. Lubiłaś mojego ojca, a on lubił Ciebie. Jeśli możesz przyleć do Londynu do szpitala na Green Street 4.Siedziałem w tej poczekalni i nic nie mogłem zrobić. Naprzeciwko mnie siedziała dziewczyna, była może w moim wieku. Była dość ładna, długie nogi i blond włosy. Przypominała mi Noorę.
- Na pewno go uratują, bądź dobrej myśli. - powiedziała nieznajoma.
- Wątpię w to. Ty też na kogoś czekasz? - zapytałem z grzeczności.
- Tak, moja mama jest operowana. Ma raka. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Dlaczego się z tego cieszysz? Przecież to jest straszne. - odparłem wzburzony.
- Wiesz, jeśli wierzysz, że będzie dobrze, to nie ma powodu żeby się smucić. Wierzę w Boga i to od niego wszystko zależy, a ja wiem, że wszystko się powiedzie.
- A jeśli on Cię zawiedzie?
- Bóg mnie nigdy nie zawiódł, każdy ma swój ograniczony czas tu na ziemi, a wszystko jest ze sobą powiązane. - powiedziała, kiedy lekarz, który operował jej matkę, wyszedł z sali operacyjnej.
- Udało się usunąć guza. Teraz pani matka musi dużo wpoczywać. - uśmiechnął się i poszedł przed siebie.To było niesamowite! W tamtej chwili, poczułem, że może być dobrze. Mój tato mógł z tego wyjść, trzeba było tylko w to wierzyć, tak, jak ta dziewczyna. Chciałem jej podziękować, ale nagle zniknęła, nigdzie jej nie mogłem znaleźć. A może to tylko moja wobraźnia?

CZYTASZ
czerwona szminka
FanfictionPo powrocie Noory z Londynu, William nie spodziewał się, że jeszcze za nią zatęskni. Noora po kilku miesiącach zapomina o swoim nieudanym związku i układa sobie życie na nowo u boku przystojnego mężczyzny. William zaś postanawia zawalczyć jeszcze ra...