WILLIAM

589 17 6
                                    

*półtora roku później*

Moja choroba rozwijała się bardzo szybko, miałem złe rokowania, ale nie przejmowałem się tym, ponieważ lekarze mogli się mylić. Prędzej czy później i tak bym umarł, każdego to czeka. Kończyłem właśnie studia i chciałem zacząć gdzieś pracę, ale bez studiów nie mogłem nigdzie jej znaleźć. Miałem jeszcze kupę hajsu na koncie, ale wolałem być ostrożniejszym. 

Zamieszkałem z Evą i Chrisem w moim domu, ponieważ był za duży i za drogi w utrzymaniu dla jednej osoby. Chris pracował w barze, a Eva uczyła się razem ze mną na tej samej uczelni, tylko na innym kierunku. Było nam w trójkę naprawdę super, wspieraliśmy się nawzajem będąc razem w tej chorobie. Tylko, że u nich HIV nie był aż tak groźny jak u mnie. 

Nelly urodziła zdrowego syna i od razu zadzwoniła do mnie, że chce zrobić testy na ojcostwo. Po kilku dniach okazało się, że to Harald jest jednak ojcem jej dziecka. Od początku wiedziałem, ale miałem wątpliwości, wiadomo, kto by nie miał. Nazwała go Anders i był bardzo podobny do Haralda, widziałem to, gdy poraz pierwszy trzymałem go na rękach. Podobno Nelly i Harald spotykają się nadal, ale nie wiem czy ze względu na dziecko czy na swoje uczucia do siebie. Nie obchodziło mnie to. 

Z Noorą urwał mi się kontakt, pewnie czekała, aż do niej zadzownię. Chciałem bardzo, ale zawsze było coś ważniejszego niż telefon do niej. Nie wiem czy u niej dobrze czy nie, nawet nie wchodzi na czat albo mnie zablokowała. Po kilku miesiącach przestałem o niej myśleć i nie chciałem powracać do przeszłości. 

Dobrze, że przy moim boku byli oni, Chris i Eva. To była moja jedyna rodzina, z którą mogłem porozmawiać o wszystkim i o niczym. Brakowało mi tylko kobiety, z którą mógłbym dzielić swoje życie. Pewnie zastanawiacie się co z moim bratem, przecież jeszcze on został. Kilka miesięcy temu zostałem powiadomiony, że zmarł w wypadku samochodowym i śmierć nastąpiła na miejscu. Zrobiło mi się przykro, ale na jego pogrzeb nie pojechałem, bo tak naprawdę nigdy go przy mnie nie było. 

Na Majorce było cudownie, wiele rzeczy przemyślałem i dużo zwiedziłem. Chris i Eva również byli podekscytowani i teraz odwdzięczają się jak potrafią. Nie muszą, bo są przy mnie i to mi wystarczy. Chris kiedyś mówił mi, że chcę zacząć planować ślub za kilkanaście miesięcy, ale nie wiem czy to dobry pomysł, bo wciąż jesteśmy jeszcze za młodzi. Odradziłem mu to, ale zrobi jak zechce.

Przez te ostatnie miesiące dużo się zmieniło i ja sam też się zmieniłem. Nie chcę o niczym myśleć, zostaję raczej tu w Oslo, bo nie mam sił na ciągłe przeprowadzki. Studiuje mi się świetnie i narazie wiedzie się dobrze i mogłoby tak zostać, ale nie wiem co będzie za kilka dni czy lat. Żyję chwilą, bo tak mnie życie nauczyło, żeby nie planować na zapas. A co ma być, to będzie.

*Tutaj kończy się moja historia NOORHELMU, tak naprawdę od samego początku miało tak się skończyć. Noora i William mieli różne przygody, ale tak ustaliłam, że nie będzie happyendu i nawet mi się to przyjemnie pisało. Jak mi się uda, to jeszcze jakoś na dniach wyjdzie opowieść o NOORHELMIE, tylko że "kilka lat później". Trzymajcie się i dajcie znać w komentarzach, co wam się podobało a co nie. Buziaki :*

*EDIT - możecie już zacząć czytać kolejną część opowieści o NOORHELMIE, która jest dostępna na moim profilu pt.: LOVE ME AGAIN*

czerwona szminkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz