Boże, uwierz mi, jaki to był ciężki widok, jak ona odchodzi po słowach, że nigdy już się nie spotkamy. To był właśnie ten czas, kiedy uświadomiłem sobie, że Noora jest nadal dla mnie ważna, a Cynthia to jakaś jedna wielka pomyłka. Z lotniska wróciłem prosto do mieszkania i pozwoliłem sobie na dalszy sen.
Obudził mnie telefon od Cynthii, powiedziała, że na następny dzień wraca, bo beze mnie nie może tam wytrzymać. Nawet nie pamiętam co jej odpowiedziałem, bo byłem przybity i senny. Musiałem odespać te wszystkie ciężkie dni i zacząć planować pogrzeb taty.
Następnego dnia przyjechała zmarnowana Cynthia, była bardzo opalona, ale zmęczona. Przytuliła mnie na powitanie i cmoknęła w usta.
- Tylko tyle? - zapytałem.
- O co Ci chodzi?
- Oczekiwałem, że podziękujesz mi za wczasy i rzucisz się na mnie z tęsknoty.
- Boże William, przestań. USA to była porażka, nic się nie działo. - spuściła wzrok.
- Masz mi może coś do powiedzenia? Dziwnie się zachowujesz.
- Kurwa, daj mi święty spokój. Chcę odpocząć. Nie wchodź dzisiaj do sypialni, śpij na kanapie.
- Że co? Co się z Tobą dzieje? Ja też tu mieszkam, chciałbym przypomnieć.
- To nie jest twoje mieszkanie! Wyjdź stąd! - krzyknęła.
- Dobrze! - podniosłem głos i poczułem się jak śmieć.Spakowałem kilka swoich rzeczy, wziąłem klucze od auta i pojechałem do skromnego hostelu. Tak być nie będzie, że flaki wypruwam, żeby było jej jak najlepiej, a ona wygania mnie z mieszkania i wypomina, że przecież to nie moje mieszkanie. - pomyślałem, kiedy płaciłem za nocleg.
Wieczorem zszedłem na kolację do stołówki. Nie miałem na nic ochoty, więc wziąłem tylko herbatę. Idąc do stolika zauważyłem znaną mi twarz. Przyjrzałem się bliżej i tak, to była ona. Dziewczyna ze szpitala, jednak nie śniłem, naprawdę ją spotkałem!
- Dobry wieczór. - nachyliłem się nad nią.
- O to Ty! Ze szpitala! Cześć. - uśmiechnęła się i pozwoliła mi usiąść. - Nelly Solberg. - podała mi rękę.
- William Magnusson. W końcu wiem jak się nazywasz. - zaśmiałem się głośno. - Chciałem Ci podziękować już wtedy, za tamte słowa, które wypowiedziałaś w szpitalu. Bardzo mi to pomogło.
- Tato żyje? - zapytała.
- Kilka dni temu odłączyli go od respiratora, ale dzięki Tobie byłem gotowy na to.
- Przykro mi. Co tutaj robisz?
- Pokłóciłem się z narzeczoną. Nie układa już się nam. Wróciła ze Stanów jakaś dziwna, odmieniona. Jak twoja mama i co ty tutaj robisz?
- Moja mama już doszła do siebie, na nowo zaczyna żyć, a ja tutaj mieszkam. W mieszkaniu mojej mamy nie ma miejsca, jest tylko jeden pokój.
- Jeśli mogę spytać, gdzie twój ojciec?
- Pytaj o co chcesz, jestem otwarta na świat i pytania, jakie ludzie mi zadają. Mojego taty nigdy nie widziałam na oczy, uciekł, jak dowiedział się, że moja mama jest w ciąży. Nie jest mi szkoda, bo nawet nie wiem jak to jest mieć ojca. Mama postanowiła sama mnie wychowywać i nawet jej się to udało. - zaśmiała się.
- Podasz mi swój numer? Żebym już nigdy Cię nie zgubił?
- Pewnie, dawaj komórkę! - odparła i wpisała swój numer.
- Miałabyś ochotę przejść się jutro po Londynie? - zaproponowałem.
- Jutro mogę, ale dopiero wieczorem, bo po południami jestem u mamy.
- Czyli jesteśmy umówieni. - uśmiechnąłem się.Wow Nelly była bardzo przesympatyczna! Rozgadana i nie było u niej tematu tabu. Poczułem, że ona jedyna może mnie wysłuchać i wesprzeć. Taka bratnia dusza, coś w stylu rodzeństwa.
Kolejnego dnia przyjechałem po nią pod wskazany adres. Od wejścia była uśmiechnięta i biło od niej niesamowite ciepło. Znała Londyn, bo mieszkała tam od urodzenia. Tego wieczora pokazała mi wiele mega fajnych zakamarków, gdzie nie ma ludzi i można się wyciszyć. To było bardzo miłe spotkanie, przestałem myśleć o Cynthii i Noorze. Po skończonej wycieczce pojechaliśmy z powrotem do hostelu i jeszcze długo rozmawialiśmy w jej pokoju na skromnym balkoniku.

CZYTASZ
czerwona szminka
FanfictionPo powrocie Noory z Londynu, William nie spodziewał się, że jeszcze za nią zatęskni. Noora po kilku miesiącach zapomina o swoim nieudanym związku i układa sobie życie na nowo u boku przystojnego mężczyzny. William zaś postanawia zawalczyć jeszcze ra...